180 tys. żołnierzy na wschodzie Ukrainy. "Utrudnienie marszu ku zwycięstwu"
Rosjanie gromadzą gigantyczne siły na wschodzie kraju, na który napadli. Jak mówi w rozmowie z WP gen. Mirosław Różański, Ukraina prowadzi natarcie w kierunkach, gdzie agresorzy przygotowali już wcześniej obronę. - Są tam pola minowe, zapory przeciwczołgowe, które marsz ku zwycięstwu utrudniają - dodaje.
Jak poinformował rzecznik wschodniego zgrupowania sił zbrojnych Ukrainy Serhij Czerewaty, Rosjanie zgrupowali we wschodniej części Ukrainy ponad 180 tys. żołnierzy. 120 tys. broni pozycji znajdujących się na froncie między Łymanem a Kupiańskiem, a ok. 50 tys. jest pod Bachmutem.
W przypadku wspomnianego frontu, gdzie zgrupowanie jest potężne, mowa o siłach powietrznodesantowych, zmechanizowanych, oddziałach rezerwistów, jednostkach obrony terytorialnej i złożonych z byłych więźniów oddziałach szturmowych "Sztorm-Z".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponadto wiceminister obrony Ukrainy Hanna Maliar podała, że w ostatnim tygodniu Ukraińcy odzyskali na południu ponad 28 km kw. terenu. Od początku kontrofensywy jest to już prawie 160 km kw.
"Ilościowo to imponująca armia"
Gen. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że w Rosji są kwestie, które wywołują napięcie. I wymienia choćby ostatnie zamieszanie wokół Jewgienija Prigożyna. - Wojskowi, którzy zostali przez niego opisani jako niekompetentni (jak Witalij Gierasimow), będą za wszelką cenę dążyć do tego, by odwrócić losy działań wojennych - mówi.
Jego zdaniem zakładają kwestię utrzymania - co najmniej - dwóch separatystycznych republik oraz Krymu. - Będą kierowali coraz większe siły armii rosyjskiej do walki. Ilościowo to imponująca armia, a wojska mogą być przesuwane kosztem garnizonów na dalekim wschodzie, ewentualnie w innych częściach kraju. Rosja takie możliwości ma - dodaje.
"Ukraina będzie konsekwentna"
Czy to jakkolwiek wpływa na prowadzenie wojny? - Każde zwiększenie grupy żołnierzy będzie dla Ukrainy przeszkodą, która stanie na drodze prowadzenia kontrofensywy, którą obserwujemy - ocenia gen. Różański.
- Ukraina będzie konsekwentna w realizacji swoich celów strategicznych - chęci odzyskania terenów, nawet tych sprzed 2014 roku. Czy będzie potrzebowała dodatkowego wsparcia z Zachodu? Kluczowe jest zapewnienie możliwości prowadzenia działań ofensywnych przez Ukrainę, czyli dostarczanie amunicji - artyleryjskiej, ale i dla systemów rakietowych - podkreśla generał.
Jak zaznacza, w jego ocenie USA dokonają pewnej rewizji w myśleniu o tym, co się dzieje w Ukrainie. - Może w końcu zapadnie decyzja o przekazaniu Ukrainie systemów pozwalających oddziaływać na odległość 300 km - mówi.
To utrudnia "marsz ku zwycięstwu"
- W najbliższym czasie będziemy obserwować uderzenia na głębokie zaplecze Rosjan, w celu niszczenia składów amunicji, składów paliw. Efekty prowadzenia tej kontrofensywy nie będą takie jak w Charkowie - chciałbym ostudzić emocje z tym związane - podkreśla rozmówca WP.
I dodaje, że dziś mamy do czynienia z sytuacją, gdzie Ukraina prowadzi natarcie w kierunkach, gdzie Rosjanie przygotowali już wcześniej obronę - są tam pola minowe, zapory przeciwczołgowe, "które marsz ku zwycięstwu utrudniają".
Gen. Różański zaznacza też, kiedy byłaby mowa o przełomie w działaniach Ukrainy. - Będą dążyli do odcięcia Krymu od Rosji kontynentalnej. To może być na kierunku Mariupola, bo jest tam najkrótszy odcinek do pokonania. W tym kierunku, w mojej ocenie, będą prowadzone działania w najbliższym czasie - dodaje.
"Dla Putina ważne jest utrzymanie Donbasu"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że od jakiegoś czasu Rosjanie przesuwali siły i środki na kierunek wschodni. - Na kierunek Donbasu, gdzie Ukraińcy próbowali działań ofensywnie - mówi.
- Dla Putina ważne jest utrzymanie Donbasu. Obrona na tym kierunku była słabiej przygotowana, ze względu na toczące się walki np. o Bachmut, niż na południu. Rosjanie przesuwali się z południa, ale i z innych miejsc, choćby ze zluzowanych jednostek. Nie jest wykluczone, że będą atakować lub próbować przepchnąć Ukraińców w kierunku zachodnim - dodaje.
Pułkownik podkreśla, że Ukraina widzi ruchy Rosji i nadal prowadzi działania kontrofensywne. - Wzmacnia odcinek wschodni. Dopóki Ukrainie nie uda się na południu przeciąć pierwszych linii obrony rosyjskich, nic się nie zmieni. Rosjanie i Ukraińcy wzięli się za bary i boksują. Nie jest wykluczone, że działanie letnie nie zakończy się niczym szczególnym. O wszystkim będą decydować poszczególne ruchy, błędy na polu walki - dodaje.
W ocenie pułkownika pomoc Zachodu jest za słaba w stosunku do potrzeb. - Dziś to kwestia wydolności. To siła wypadkowa możliwości finansowych, decyzji polityków. Mamy możliwości, ale trzeba więcej produkować i więcej środków przeznaczyć. Mówimy nie tylko o amunicji, ale i o sprzęcie, który Ukraina wytraca - podkreśla płk Matysiak.
Co więc powinniśmy zrobić? - Niestety dla Ukraińców sytuacja przybiera odbiór, że wszystkie opcje są na stole. Łącznie z niesprawiedliwym pokojem i zamrożeniem konfliktu. Wydajność Ukrainy też się nie zwiększa i następują pewne naturalne zgrzyty i tarcia na linii Ukraina-cała reszta świata. To zaczyna być szorstki sojusz - dodaje.
- U nas decyzyjność jest rozproszona. I w NATO, i w UE. Jest wiele czynników i wiele innych problemów. Wszyscy nie są ukierunkowani wyłącznie na Ukrainę, która jest jednym z wielu dla nas obszarów. W mojej ocenie jednak kluczowym - podkreśla rozmówca WP.
Kontrofensywa Ukrainy
Ukraińska kontrofensywa postępuje wolniej od oczekiwań, ale stopniowo posuwa się naprzód - powiedział w piątek przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley.
- Na wschodzie Ukrainy, gdzie Rosjanie koncentrują wysiłki wokół Bachmutu, Łymanu i Marjinki, trwają ciężkie walki. Na południu Rosjanie starają się nie dopuścić do postępów sił ukraińskich - informował w komunikacie Sztab Generalny SZU.
- Wojna na papierze i prawdziwa wojna to dwie różne rzeczy. W prawdziwej wojnie ludzie giną. Prawdziwi ludzie są w tych pojazdach, prawdziwe ciała są rozrywane przez materiały wybuchowe. Więc jeśli komputer mówi ci, że to pójdzie szybko, prawdziwa wojna może to trochę spowolnić (...). Dlatego nie zaskakuje mnie, gdy to ofensywa idzie wolniej, niż ludzie się spodziewali - powiedział gen. Milley.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski