100 tys. zakażeń dziennie? "My takiego wyniku nie zobaczymy"
100 tys. zgonów i 200 tys. nadmiarowych zgonów od początku epidemii. Czy to jest zbyt wysoka cena, która ponosimy, czy mogłaby być mniejsza? - z takim pytaniem prowadzący "Newsroom" w WP zwrócił się do gościa programu, prof. Roberta Flisiaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. - Oczywiście. Każde ludzkie życie, zwłaszcza takie, które można było uratować, jest zbyt wysoką ceną. Niestety, cały czas ją płacimy i będziemy płacić, bo to, co można było zrobić, żeby zapobiec dalszym wzrostom tych liczb, nie zostało zrobione - odparł prof. Flisiak. Komentując najnowsze dane dotyczące zakażeń i zgonów, które wyjawił w programie "Tłit" w WP rzecznik rządu Piotr Mueller, stwierdził, że w szpitalach już zaczyna się odczuwać kolejny wzrost liczby pacjentów. Odpowiadając na uwagę prowadzącego, że na Zachodzie liczby wykrywanych codziennie zakażeń sięgają ponad 100 tys. nowych przypadków dziennie, a w USA nawet ponad miliona prof. Flisiak, stwierdził: - Te liczby są dla nas nieosiągalne, bo my nawet takiej liczby osób nie testujemy. W tej chwili, gdybyśmy mieli nawet 100 proc. wyników dodatnich wśród osób testowanych, to dobilibyśmy najwyżej do 80-90 tys. zakażonych - dodał. - Od początku epidemii nie widzieliśmy szczytu każdej z fal. W Polsce obcinamy te czubki fal poprzez niedoszacowanie wynikające z niedostatecznego testowania. O ile na początku pandemii to niedostateczne testowanie wynikało z braków laboratoryjnych, to w tej chwili jest to wynik podejścia ludzi, którzy boją się konsekwencji ewentualnego wyniku dodatniego - stwierdził prof. Robert Flisiak.