Gorączka złota napędza stary konflikt
W Kolumbii wybuchła gorączka złota, jakiej Ameryka Południowa jeszcze nie widziała. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że wydobywane kruszce napędzają stary konflikt, który toczy się tam od kilkudziesięciu lat. W ubiegłym roku zyski z eksportu złota przerosły przychód ze sprzedaży sztandarowego produktu Kolumbii - kawy. Będą one jeszcze większe, bo ceny złota na światowych rynkach biją kolejne rekordy, a jego wydobycie w Kolumbii wciąż rośnie.
Rok 2011 był przełomem, ponieważ dopiero teraz rząd w Bogocie w pełni zdał sobie sprawę, że walczący z władzą centralną partyzanci, głównie z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) i Armii Wyzwolenia Narodowego (ELN), przejmują kontrolę nad obszarami, gdzie jest wydobywane złoto, i terroryzują kopaczy. Cenny kruszec stał się kolejnym źródłem finansowania krwawej rebelii.
Cały mijający rok upłynął pod znakiem brutalnych akcji wojska i policji przeciwko nielegalnym kopalniom. Jednak w ich wyniku ucierpieli nie tylko partyzanci, ale również zwykli obywatele, dla których pogoń za złotym kruszcem jest jedynym sposobem na wyrwanie się ze skrajnej nędzy. Jedno jest pewne - wojna domowa w Kolumbii daleka jest od zakończenia, tym bardziej, że napędzają ją już nie tylko wielomilionowe zyski z handlu kokainą, ale również z wydobycia złota.