Turcja regionalnym mocarstwem
Nie ulega wątpliwości, że jednym z największych beneficjentów Arabskiej Wiosny Ludów na Bliskim Wschodzie jest Turcja. Kraj ten - członek NATO aspirujący do Unii Europejskiej - jeszcze do niedawna postrzegany jako element zachodniego układu sił. Jednak konsekwentnie odpychana przez zjednoczoną Europę, zniecierpliwiona Ankara od kilku lat zaczyna zwracać się w stronę Bliskiego Wschodu, obierając kurs na regionalną mocarstwowość, opartą na neoosmańskiej wizji kraju.
W 2011 roku Turcja ostatecznie przypieczętowała rozszerzenie swych wpływów na Bliskim Wchodzie, stając się rzecznikiem interesów palestyńskich, kosztem zaostrzenia stosunków z Izraelem, jeszcze do niedawna cichym sojusznikiem w regionie. Ponadto od wybuchu rewolucji w Syrii, Ankara wspiera powstańców i nałożyła na reżim prezydenta Baszara al-Asada surowe sankcje, z drugiej strony nie popierając amerykańskiej polityki sankcji wobec Iranu. Turcja coraz bardziej angażuje się również w Azji Środkowej, kreując się na lidera wszystkich państw turkojęzycznych.
Kraj z Azji Mniejszej ma wszelkie podstawy ku temu, aby odgrywać rolę bardziej znaczącą niż dotychczas. Turecka gospodarka przed kryzysem rozwijała się w tempie 7-8% PKB, w ostatnim roku wzrost znów sięgnął niemal 9% - według niektórych ekspertów za 15 lat może być większa niż rosyjska. Turcja ma drugą największą armię w NATO, po Stanach Zjednoczonych, a budżet obronny jest niemal dwa razy większy niż polskie nakłady na wojsko. Jeżeli dodać do tego, że w 2050 roku kraj ten może liczyć ponad 100 milionów mieszkańców, wyrasta nam państwo, które z regionalnego mocarstwa może stać się graczem globalnym.