Łańcuchy dla nowej dziewczyny
Pewnego popołudnia wiosną 2004 roku Michelle usłyszała w telewizji kolejny przerażający reportaż. "2 kwietnia czternastoletnia Gina DeJesus zaginęła w tej samej okolicy, w której Amanda i ja zostałyśmy porwane. Ginę, tak samo jak Amandę, też rozpoznałam - jej starsza siostra Mayra chodziła ze mną do szkoły. Byłam prawie pewna, że to on ją porwał. Tamtego wieczoru modliłam się gorąco, żebym nie miała racji. Jeszcze tej samej nocy usłyszałam krzyki jakiejś dziewczyny. Dźwięk dochodził z piwnicy. - Pomocy! - wołała na okrągło. - Niech ktoś mi pomoże!
Pewnego ranka, mniej więcej w połowie maja, świr przyszedł z wiertarką i kazał mi wstawać. - Pomożesz mi przygotować pokój - oznajmił i zaczął wiercić jeszcze jedną dziurę w ścianie.
Kiedy zmusił mnie do przyczepienia kolejnej pary łańcuchów do ściany, błagałam go: - Proszę, ja nie chcę ci pomagać w przestępstwie! - Nikt cię nie będzie za to obwiniał - powiedział. - Biorę wszystko na siebie. Tym samym potwierdził to, co już i tak wiedziałam: rzeczywiście porwał Ginę.
Na początku 2004 roku stało się coś dziwnego - on zaczął nazywać Amandę swoją żoną. Uznałam, że coś mu się uroiło i naprawdę w to wierzył.
W tym samym okresie zaszła w domu jeszcze jedna zmiana - zaczął nas gorzej traktować. Wcześniej karmił Ginę i mnie dwa razy dziennie, potem cieszyłyśmy się, jeśli w ogóle dostałyśmy jakiś posiłek. Przestał nam dawać alkohol. Czasem musiałyśmy się z Giną dzielić jednym kawałkiem pizzy. W końcu tak schudłam, że czułam wszystkie kości. Nieustannie burczało mi w brzuchu. On musiał zacieśnić mi łańcuchy, bo praktycznie ze mnie zlatywały. Byłam tak głodna, że starałam się jak najwięcej spać, żeby o tym zapomnieć".
Na zdjęciu: Ariel Castro.