Wszystkie pęknięcia Grupy Wyszehradzkiej. Spór o Tuska to tylko kolejne z nich
Rząd PiS chce budować naszą pozycję w Europie za pomocą Grupy Wyszehradzkiej. Ten plan burzą kolejne różnice zdań, oddalające od siebie jej czworo członków. Kolejnym, choć na pewno nie najistotniejszym, jest spór o przyszłość Donalda Tuska.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest super. Premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej przyjeżdżają do Warszawy, Beata Szydło jeździ do Budapesztu, Pragi i Bratysławy. Po spotkaniach wymieniają się uśmiechami i wydają wspólne oświadczenia.
Ale w tych pierwszych brakuje szczerości, a w tych drugich treści. Bo poza ogólnikowymi deklaracjami o wspólnocie interesów, współpracy i partnerstwie na próżno szukać tam deklaracji o kwestiach, które nas dzielą. A ta lista właśnie się wydłuża.
Wojna o Tuska
Polska i jej partnerzy mają diametralnie rozbieżne stanowisko w sprawie przedłużenia mandatu Donalda Tuska. Rząd Beaty Szydło jest przeciw byłemu premierowi, natomiast otwarcie poparły go już Czechy i Słowacja. Na razie Budapeszt zachowuje milczenie. Jarosław Kaczyński zapewnia jednak, że może liczyć na premiera Węgier. - Premier Wiktor Orban zapowiedział, że nie poprze kandydatury Donalda Tuska, jeżeli nie uzyska on poparcia kraju ojczystego. Premier Orban jest dziś pod wielkim naciskiem, ale to twardy polityk - mówi prezes PiS w wywiadzie dla "Gazety Polskiej".
Współpraca Prawa i Sprawiedliwości z państwami Grupy Wyszehradzkiej nigdy nie należała do łatwych. Szczególnie dotyczy to Węgier. W 2011 roku Jarosław Kaczyński mówił o "Budapeszcie w Warszawie", ale już cztery lata później, tuż przed wyborami, odmówił spotkania z Viktorem Orbanem. - Postawa premiera Węgier burzy solidarność europejską - tłumaczył Mariusz Błaszczak.
Polak z Węgrem, bez Czecha i Słowaka
Już po objęciu władzy politycy PiS, łącznie z samym Kaczyńskim, wielokrotnie spotykali się z Orbanem. Po jego wizycie na Forum Gospodarczym w Krynicy oczekiwano, że Polska i Węgry, ramię w ramię, zaprowadzą w Europie "kontrrewolucję kulturalną". Ryszard Czarnecki orzekł, że "Jarosław Kaczyński wskrzesił Grupę Wyszehradzką i licytuje wysoko".
I to właśnie jest kolejna linia podziału w tym niewielkim, liczącym cztery państwa, klubie. Bo Kaczyński z Orbanem uważają, że aby szanowano nas w Unii, trzeba tupać, pokrzykiwać i machać szabelką. Inaczej jest się popychadłem. Czechy i Słowacja mają zgoła inne podejście, podobne do polskiego sprzed PiS. - W obliczu sojuszu polsko-węgierskiego staramy się ograniczyć nasze zaangażowanie w Grupie Wyszehradzkiej - mówił czeski dyplomata "Gazecie Wyborczej" we wrześniu 2016 roku.
Nasi południowi sąsiedzi nie chcą zmieniać traktatów, do czego namawiają Orban i Kaczyński. Wolą współpracować z partnerami w ramach istniejących rozwiązań prawnych. Taką możliwość daje rozpoczęta przez szefa KE Jean-Claude'a Junckera dyskusja o kształcie Unii w 2025 roku. W Wirtualnej Polsce opublikowaliśmy na ten temat wywiad z szefem przedstawicielstwa KE w Polsce Markiem Prawdą.
Gigaproblem: Rosja
Jeszcze twardszym orzechem do zgryzienia jest rozbieżność zdań na temat Rosji. I tutaj nie ma podziału 2 do 2, ale 3 do 1. O ile Polska wciąż twardo opowiada się za utrzymaniem sankcji i twardą polityką wobec Kremla, o tyle reszta grupy widzi w Putinie potencjalnego partnera. Dlatego spotykają się z rosyjskim przywódcą i dobijają kolejnych deali.
Niedawno Orban podjął w Budapeszcie Putina, z którym negocjuje podłączenie do Nord Stream 2. To zwalczany przez Polskę projekt, który osłabi naszą pozycję w negocjacjach kolejnego kontraktu na dostawy gazu. Oba państwa współpracują też przy budowie węgierskiej elektrowni atomowej w Paksu.
Viktor i Władimir
To lutowa wizyta była trzecim spotkaniem obu polityków w ciągu dwóch lat. Dotychczas Polska i reszta V4 starały się to znosić i przyjmować ze spokojem. Jednak jeśli Orban zdecyduje się poświęcić bezpieczeństwo energetyczne regionu na rzecz partykularnych interesów swojego kraju, Wyszehrad mogą czekać potężne problemy.
O pieniądze chodzi także w różnicy podejść do przyszłości Unii. Państwa V4 obawiają się, że mogą stracić część środków, dzięki którym od 2004 roku przebudowujemy nasze kraje. A gdyby ziściła się wizja Europy wielu prędkości, bogate państwa stracą chęć łożenia pokaźnych środków na biedniejszych (i dalszych politycznie) partnerów. Poza tym Słowacja, jako jedyny kraj Wyszehradu, jest członkiem strefy euro.
Wspólne sprawy
Oczywiście wciąż wiele nas łączy, zaczynając od tego, że jesteśmy na siebie skazani, bo nasze kraje ze sobą sąsiadują. Przede wszystkim jednak chcemy powstrzymania napływu uchodźców. O ile omijają oni Polskę, to na Węgrzech są potężnym źródłem niepokoju. Polska i Czechy mówią jednym (i donośnym) głosem o współpracy wojskowej, która miałaby zmierzać w kierunku unijnej armii.
To wszystko poważne zagadnienia, które będą przedmiotem dyskusji przez długie miesiące. Ale są też konkretne sprawy, jak choćby Telewizja Wyszehradzka, czyli międzynarodowy kanał informacyjny przedstawiający stanowisko państw naszego regionu. Ogromne nadzieje pokładał w nim Jacek Kurski, były wiceminister w rządzie PiS, obecnie prezes TVP.
Polska, Słowacja, Węgry i Czechy będą dalej współpracować. Przywódcy naszych państw będą się nadal spotykać. Ale do sielanki w tym towarzystwie daleko. A ryzykowanie w imię politycznej zemsty utraty ważnego stanowiska zajmowanego przez człowieka z naszego regionu tylko tę sytuację pogarsza.