Piechotą
Już raz się udało, niemal dokładnie rok temu, przed Radą Gabinetową. Potem przebywałeś tę trasę jeszcze raz, gdy rozmawialiście z prezydentem o amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Spotkałeś wtedy pana z psem, podałeś mu rękę. To przecież nic strasznego. Zresztą, jak głosił raport o stanie zdrowia premiera "wynik próby wysiłkowej dowodzi bardzo dobrej tolerancji wysiłku fizycznego". A więc szalik na szyję, kapelusz na głowę - nie, kapelusz za bardzo przypomina Rokitę. Z gołą głową, pełną marzeń o cudzie ruszasz w drogę.
I oto jest! Wyborca z psem. Już wyciągasz rękę, kiedy nagle słyszysz:
- Saba! Nie rusz!
Przyglądasz się dokładniej właścicielowi. To były "trzeci brat", Ludwik Dorn. A czegóż on tu!
Dorn zbliża się do ciebie i, przechodząc, mruczy:
- Saba uważa, że nie powinieneś iść tą drogą.
Ciarki przechodzą ci po plecach. To słowa - klątwa. Dla Dorna skończyły się wyrzuceniem z PiS. Czy było to ostrzeżenie?
Do Belwederu już blisko. Ty, twardy chłopak z Gdańska, niełatwo się poddajesz. Z drugiej strony, Ludwik Dorn miał coś takiego w oczach... Blisko jest też do Sejmu. Tam na pewno znajdzie się jakiś zdrowy kierowca i będziesz mógł skorzystać z rządowej limuzyny.
* Zobacz w Wiadomościach WP*
Na piechotę do Belwederu
Dorn o Kaczyńskim i Kwaśniewskim
Choroba filipińska
Raport o stanie zdrowia premiera