To on może pogrążyć Misiewicza i Macierewicza. Przed komisją PiS stanie były prezes PGZ
Powołana przez prezesa PiS komisja ds. Misiewicza ma przesłuchać Arkadiusza Siwko, który w latach 90. był zaufanym Antoniego Macierewicza. . Po wyborach został prezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale kilka miesięcy temu zrezygnował. Według nieoficjalnych informacji przez konflikt z Misiewiczem.
Trzech sprawiedliwych, których Jarosław Kaczyński powołał do zbadania sprawy Bartłomieja Misiewicza, nie zasypia gruszek w popiele. Specjalna komisja już dzień po powołaniu przesłucha świadków. Nie tylko Bartłomieja Misiewicza. Na liście znajdzie się też jego protektor Antoni Macierewicz - zdradził marszałek Senatu Stanisław Karczewski w TVN24. Ale na Nowogrodzkiej pojawi się ktoś jeszcze: Arkadiusz Siwko - informuje "Gazeta Wyborcza".
Kluczowy świadek
Jego zeznania nie wzbudzą takich emocji jak Antoniego Macierewicza, a mogą być największym ciosem w szefa MON i jego podopiecznego. Siwko w latach 90. był bliskim współpracownikiem ministra Macierewicza - kierował jego gabinetem. Później sprawdzał się w biznesie - za rządów PiS w państwowych spółkach, gdy rządzili inni, w prywatnych. W grudniu 2015 roku powołano go na prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która przeszła pod kuratelę MON.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Nagle, po nieco ponad roku pracy, Siwko zrezygnował. Antoni Macierewicz oficjalnie podziękował mu za pracę. Powody dymisji tłumaczył, jak zwykle przy takich ruchach kadrowych, zrealizowaniem zadań. - To była ciężka bardzo i wymagająca praca. Została w ciągu 14 miesięcy dobrze przez niego wykonana - mówił Macierewicz w połowie lutego.
Tajemnicze odejście
Ale oczywiście sprawa była nieco bardziej złożona. Prezes miał słabo dogadywać się ze swoim zastępcą Maciejem Lwem-Mirskim - informował "Puls Biznesu". To syn Andrzeja Lwa-Mirskiego, od lat broniącego Macierewicza w rozmaitych procesach (m.in. w sprawie raportu z likwidacji WSI)
. Po przejęciu władzy przez PiS Lew-Mirski senior podpisał umowę z MON, na podstawie której co miesiąc inkasuje ok. 10 tysięcy złotych. Zajmuje się sprawami katastrofy smoleńskiej.
Z kolei Lew-Mirski junior trafił nie tylko do zarządu PGZ, ale i do Służby Kontrwywiadu Wojskowego - informowała "Gazeta Wyborcza". Brał też udział w nocnym wejściu do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Operacją dowodził... Bartłomiej Misiewicz. Dobrze zna tematykę, bo był w komisji likwidacyjnej WSI, później tworzył z Antonim Macierewiczem Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Po przegranych wyborach był na etacie w PiS, często pojawiał się w prawicowych mediach, np. w TV Republika.
Czas zemsty?
Arkadiusz Siwko miał mieć problemy nie tylko z Maciejem Lwem-Mirskim, ale i szarą eminencją resortu Bartłomiejem Misiewiczem. Zapewne kierownictwu MON nie podobało się też, że Siwko zostawił część szefów podległych mu spółek. Tak było np. z Nitro-Chemem, producentem materiałów wybuchowych z Bydgoszczy. Dopiero niedawno następca Siwki wymienił prezesa Tomasza Ptaszyńskiego na Krzysztofa Kozłowskiego. Jak pisaliśmy w WP, poprzednio zajmował się on sprzedażą rybek akwariowych.
Teraz dla Arkadiusza Siwki może przyjść czas zemsty. Jasne jest, że komisja będzie dążyła do usunięcia Misiewicza z PiS, może zdecyduje się też w jakiś sposób uderzyć w samego Macierewicza. Siwko będzie mógł dostarczyć Brudzińskiemu, Kamińskiemu i Suskiemu cennej amunicji.