Niespełnione obietnice Tuska?
Rząd Donalda Tuska, mówiąc najprościej, obciął wydatki na służbę zdrowia, w tym także na płace, a dzisiaj nam przypisuje winę za własne decyzje, a poza tym była zapowiedź i głosem Donalda Tuska przekazana całemu społeczeństwu, wszystkim Polakom, że w bardzo krótkim czasie, właściwie natychmiast lekarzom się radykalnie poprawi - powiedział Jarosław Kaczyński w "Sygnałach dnia".
03.01.2008 | aktual.: 03.01.2008 10:42
Jacek Karnowski: Pozostając jeszcze chwilę przy problemie lekarzy, służby zdrowia, jak rozumiem, zarzut pański i pańskiej partii dotyczy tego, że rząd zarzucił wasze propozycje zwiększenia finansowania, głównie Fundusz Pracy.
Jarosław Kaczyński: No tak, 4 miliardy, przeszło 4 miliardy złotych. To jest właściwie ta suma, która dzisiaj, gdyby była, bardzo ułatwiłaby rozwiązanie bieżących problemów. Ale proszę pamiętać, że te 4 miliardy to był tylko początek, od 2009 roku miało następować zwiększenie składki, ale nie kosztem pracownika, tylko kosztem podatków, i to zwiększenie składki miało doprowadzić do tego, że niedługo, bo na przełomie 2010/2011 roku, czyli właściwie za dwa lata, te główne roszczenia środowisk pracowniczych służby zdrowia miałyby być już zaspokojone. To był plan odważny, ale myśmy taki plan mieli, on został ogłoszony, a pierwsza jego część już przybrała charakter legislacyjny. Z tego się wycofano, co szczególnie – jeszcze raz to podkreślę – w świetle zapowiedzi wyborczych jest czymś zupełnie niebywałym, bo tak wprowadzać w błąd, oszukiwać po prostu obywateli nie wolno.
W sprawie tych 4 miliardów z Funduszu Pracy przedstawiciele Platformy pytani o tę sprawę mówią, że to jest psucie jednego, by naprawić rzecz inną, że te 4 miliardy złotych są potrzebne choćby po to, żeby korzystać ze środków unijnych, że bez tego wsadu krajowego nie da się skonsumować unijnych funduszy i dlatego są przeciw.
- Przecież rezerwa na korzystanie z środków unijnych została zapewniona w innym punkcie, w innym paragrafie budżetu, rezerwa potężna, trudna do wykorzystania i panowie, którzy coś takiego mówią, czy może panie, to liczą na niepoinformowanie dziennikarzy i niepoinformowanie opinii publicznej. To jest po prostu nadużycie. Nie ma takiego powodu, przy pomocy którego dałoby się racjonalnie wytłumaczyć tę decyzję. Jeszcze raz podkreślam: szczególnie w świetle tego, co zapowiadano w trakcie kampanii wyborczej. Chyba że chodzi o coś zupełnie innego – chodzi o to, żeby zrealizować ten dawno deklarowany plan środowisk Platformy Obywatelskiej i jeszcze tych środowisk, które były przed Platformą Obywatelską, żeby po prostu wszystko sprywatyzować, oddać komuś, bardzo niewielkiej grupie za darmo, żeby bardzo niewielka grupa się wzbogaciła, a reszta będzie musiała płacić w tym czy innym sensie. Więc to jest coś, co my odrzucaliśmy i co jest głęboko antyspołeczne, żeby było jasne, co nie występuje w innych krajach Unii
Europejskiej.
Panie premierze, Ministerstwo Zdrowia ogłosiło wczoraj czy była wypowiedź przedstawiciela Ministerstwa, wiceministra, który stwierdził, że o ile PiS planowało naprawić służbę zdrowia w siedem lat, to obecnej ekipie uda się to w dwa lata.
- No, myśmy mówili rzeczywiście, a dokładnie pan profesor Religa mówił o siedmiu latach jako takim terminie, w którym ostatecznie wszystkie sprawy służby zdrowia będą załatwione. Później pod wpływem różnych wydarzeń społecznych te terminy zostały skrócone. Jeśli w dwa lata, to znaczy że za dwa lata albo po prostu będzie zrobione to, o czym przed chwilą mówiłem i rząd będzie mówił, że to nie jego sprawa, albo też nastąpi cud – zapowiadany zresztą, dzisiaj każdy w Polsce ma prawo liczyć na cuda – i bez żadnych posunięć w tym kierunku te pieniądze, które są tutaj potrzebne, się znajdą. Bo one się mogą znaleźć, ja przecież też mówiłem o terminie za dwa lata, przełom 2010/2011, ale pod warunkiem, że się podejmie pewne decyzje. Te decyzje nie są podejmowane, więc nie bardzo wiem, o co chodzi panu ministrowi. Obawiam się, że chodzi o to tylko, żeby w tej chwili zareagować na to, że my podjęliśmy krytykę, że ja bezpośrednio wziąłem w tym udział, że zaczynamy przypominać zobowiązania wyborcze i zaczynamy mówić o
czymś, co dotyczy całego społeczeństwa, bo przecież to nie chodzi tylko o lekarzy. My już od letnich strajków mówiliśmy tak: żądania są uzasadnione, tylko nie można ich spełnić od razu, ale będziemy je spełniać już od 2008 roku. I podjęliśmy odpowiednie decyzje. Dzisiaj te decyzje zostały wycofane, żadnych planów – poza w istocie propagandowymi w rodzaju ustawy o prawach pacjenta – nie ma i jest chyba gra mająca na celu dostarczenia pewnym grupom okazji do szybkich zarobków. Ja o tym muszę w tym kontekście przypomnieć wypowiedzi pani Sawickiej, te wypowiedzi nagrane i później pokazane o tym, że będzie prywatyzacja i będzie okazja do zarobienia.