Mobbing w Ministerstwie Zdrowia. Zofia Szczepańska: do dziś leczę skutki rozmowy z dyrektorem
- Do dziś leczę skutki tego, jak zostałam potraktowana przez tego pana - mówi Wirtualnej Polsce Zofia Szczepańska, była sekretarka wiceministrów w Ministerstwie Zdrowia, o dyrektorze generalnym Marcinie Antoniaku. W ubiegłym tygodniu departament kontroli i nadzoru kancelarii premiera rozpoczął kontrolę w tym resorcie.
17.04.2015 | aktual.: 22.04.2015 12:50
Wcześniej informowaliśmy, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zwrócił się do Antoniaka o wyjaśnienia po tym, jak kilkanaście osób złożyło - wobec niego oraz dwóch nominowanych przez niego zastępców - zarzuty o mobbing.
Szczepańska pracowała w resorcie zdrowia przez dziewięć lat. Została bezpodstawnie zwolniona z pracy w kwietniu 2012 roku. Orzeczeniem sądu przywrócono ją do obowiązków z dniem 1 lipca 2014 roku. Od stycznia przebywa na emeryturze.
Marcin Antoniak został powołany na stanowisko zastępującego dyrektora generalnego w Ministerstwie Zdrowia w marcu 2012 roku. Funkcję dyrektora generalnego pełni od grudnia 2012 roku.
W marcu 2012 roku Zofia Szczepańska udała się na urlop. Jak twierdzi, trzy tygodnie wcześniej złożyła w tej sprawie stosowny, pisemny wniosek. Gdy wróciła do pracy powiedziano jej, że nie miała na niego zgody i została odsunięta od obowiązków.
"Pójdziemy pani na rękę"
W rozmowie z WP kobieta przywołuje spotkanie z Antoniakiem, na którym miał on oznajmić: - Powinna pani zostać zwolniona dyscyplinarnie, ale pójdziemy pani na rękę.
Jak dodaje Szczepańska, zaproponowano jej, by sama złożyła podanie o rozwiązanie umowy o pracę, jeśli zależy jej na uniknięciu zwolnienia dyscyplinarnego. Podkreśla, że wielokrotnie usłyszała od przełożonych o ich "dobroduszności" i "czynieniu wyjątku" w jej sprawie.
- Byłam w szoku, napisałam to podanie i wyszłam. Dopiero potem, po powrocie do domu oraz rozmowie z mężem i przyjaciółmi zrozumiałam w jakiej sytuacji zostałam postawiona - mówi Szczepańska.
Kobieta postanowiła złożyć w ministerstwie oświadczenie o działaniu pod presją i wycofać wcześniej złożone podanie o rozwiązanie umowy. Po dwóch dniach otrzymała telefon z poleceniem przyjścia do pracy.
"Chyba umie pani czytać?"
Pół godziny po stawieniu się w resorcie została ponownie wezwanie do gabinetu Antoniaka. Dyrektor miał jej przypomnieć, że w swoim oświadczeniu napisała o zwolnieniu dyscyplinarnym, po czym (według relacji kobiety) dodał: - To właśnie je pani ma. Następnie wręczył kobiecie dokument.
- Niech to pani weźmie i czyta. Chyba pani umie? - miał powiedzieć Antoniak. Kobieta przyjęła pismo i wyszła.
Sprawa zakończyła się w sądzie, który uznał podważenie uzasadnienia zwolnienia przez Szczepańską. "Zwolnienie nie miało usprawiedliwionych podstaw" - napisano w uzasadnieniu.
Winnych sytuacji nie znaleziono. 1 lipca 2014 roku kobieta została przywrócona do obowiązków na poprzednich warunkach pracy i płacy. Ze względu na zły stan zdrowia przebywała jednak na zwolnieniu lekarskim. Od stycznia tego roku jest na emeryturze.
"Mogłam się nie spodobać"
Jak podkreśla kobieta, przed objęciem przez Antoniaka stanowiska dyrektora generalnego nie było żadnych zastrzeżeń do jej pracy. - Wszystko układało się wręcz doskonale - stwierdza.
Zdaniem Szczepańskiej, sprawa została "ułożona i sfingowana". Na pytanie, dlaczego mogło się tak stać, odpowiada: - Mogłam się nie spodobać.
Wspomina ponadto o wydawaniu przez przełożonych poleceń prywatnych. - Odbierałam je jako próbę złapania mnie na odmówieniu wykonania zadań - oznajmia i wspomina, jak z prywatnego telefonu jednej z wysoko postawionych urzędniczek państwowych miała spisać wszystkie kontakty do jednego pliku, po czym - wyselekcjonowaną przez nią część - przepisać do innego aparatu. - Były tego cztery strony - zaznacza.
"Bliscy się o mnie bali"
Szczepańska mówi, że przez trzy lata była pod opieką psychiatry. - Zdiagnozowano u mnie depresję. Bliscy się o mnie bali - wyznaje. Podkreśla, że do dziś leczy skutki tego, jak została potraktowana przez dyrektora.
- Cieszę się, że sprawa wyszła na jaw - oznajmia. - Ludzie na stanowiskach nie ponoszą odpowiedzialności za swoje czyny. Tymczasem dyrektor generalny w ministerstwie to naprawdę wysokie stanowisko - dodaje. Jej zdaniem za często wykorzystuje się fakt, że ludzie boją się o swoje posady.
"Sprawa jest delikatna"
14 kwietnia rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk oznajmił w rozmowie z WP, że "sprawa mobbingu w resorcie jest delikatna". Poinformował, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zwrócił się do dyrektora generalnego Marcina Antoniaka o złożenie stosownych wyjaśnień.
Następnie w pisemnym oświadczeniu oznajmił, że "w związku z zarzutami dotyczącymi naruszenia praw pracowniczych i stosowania przemocy psychicznej wobec pracowników urzędu przez Dyrektora Generalnego Marcina Antoniaka, Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz złożył zawiadomienie do Szefa Służby Cywilnej Claudii Torres-Bartyzel o możliwości naruszenia praw pracowniczych przez Dyrektora Generalnego Ministerstwa Zdrowia i zwrócił się z prośbą o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w trybie art. 125 ust. 1 ustawy z dnia 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (Dz.U. z 2014 r. poz. 1111, z późn. zm.)".
"Ze względu na charakter sprawy konieczne jest jej wyjaśnienie i ustalenie, czy faktycznie zostały popełnione czyny stanowiące naruszenie obowiązków członka korpusu służby cywilnej" - dodano w oświadczeniu.
Rzecznik ministerstwa nie odpowiedział na pytanie, czy Marcin Antoniak i jego zastępcy pozostaną na stanowisku.
Kontrola w resorcie
Z kolei w piątek Centrum Informacyjne Rządu poinformowało, że w związku z doniesieniami o mobbing departament kontroli i nadzoru kancelarii premiera rozpoczął kontrolę w resorcie, a jej zakres dotyczy kilku wybranych aspektów zarządzania zasobami ludzkimi w latach 2012-2015, m.in. przeprowadzania ocen okresowych oraz przestrzegania praw i egzekwowania obowiązków pracowniczych.
Odrębne postępowanie wyjaśniające prowadzone jest przez rzecznika do spraw dyscyplinarnych osób zajmujących stanowiska dyrektorów generalnych - zaznaczono.
Dyrektor milczy
Do poniedziałku Marcin Antoniak przebywał na urlopie. We wtorek pojawił się w pracy, jednak nie udziela żadnych komentarzy w swojej sprawie.
Krzysztof Bąk - rzecznik Ministerstwa Zdrowia - potwierdził w rozmowie z WP, że "do momentu zakończenia postępowania wyjaśniającego komentarze ze strony ministerstwa nie będą udzielane".
Milczy również Departament Służby Cywilnej oraz Centrum Informacyjne Rządu.
"Bali się przychodzić do pracy"
O tym, że kilkanaście osób przedstawiło zarzuty wobec dyrektora Marcina Antoniaka oraz dwóch nominowanych przez niego zastępców - Justyny Mieszalskiej i Edyty Kramek - poinformował jako pierwszy dziennik "Fakt".
Jak pisała gazeta, "urzędnicy bali się przychodzić do pracy, nie zgłaszali faktu, że dostali zwolnienia lekarskie, w pracy notorycznie spotykali się z groźbami i obelgami. W efekcie jedni popadli w depresje, inni ze stresu posiwieli i cierpieli na przeróżne dolegliwości, a w znakomitej większości musieli poddać się leczeniu psychiatrycznemu".
Milczenie postanowiła przerwać urzędniczka z wydziału kontroli Joanna Koczaj-Dyrda. Napisała list do wszystkich pracowników, w którym wezwała do przeciwstawienia się praktykom dyrektorów.
Zofia Szczepańska w rozmowie z WP oznajmiła: - Rozumiem te osoby. One najwyraźniej przeżywały takie sytuacje jeszcze częściej ode mnie. I dodała: - Dla mnie była to bardzo nieprzyjemna sprawa. Staram się o niej nie pamiętać.