Jak Włosi przekonali Kaczyńskiego do spotkania z Salvinim. Kulisy negocjacji
Co skłoniło PiS do zgody na spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Matteo Salvinim mimo jego prokremlowskich sympatii? Główną rolę odegrały interesy wewnątrz UE oraz... sympatie senator Anny Marii Anders. Doradca Salviniego przekonywał natomiast, że Liga nie jest tak prorosyjska, jak ją malują.
W środę wicepremier Włoch i przywódca Matteo Salvini zjawi się w Warszawie, by porozmawiać z Kaczyńskim o budowie wielkiej europejskiej koalicji populistów, która miałaby szansę stać się drugą siłą w Europie po majowych wyborach do europarlamentu. Informacje o spotkaniu wzbudziły niemałe zainteresowanie - a także trochę zdziwienia. Prezes PiS spotyka się z zagranicznymi politykami tylko w szczególnych okazjach, a Salvini to czołowy sympatyk Władimira Putina, a do tego lider skrajnie prawicowej partii, która jeszcze nie tak dawno opowiadała się za secesją północnych Włoch.
Podziw dla Salviniego
Jak więc doszło do spotkania? Jak mówi WP Anna Maria Anders, senator PiS i Sekretarz Stanu ds. Dialogu Międzynarodowego główną rolę odegrała ona sama oraz włoski ambasador Aldo Amati. Jak zdradziła, od dawna jest pod wrażeniem włoskiego wicepremiera.
- Ja po prostu podziwiam Salviniego jako osobę i polityka. Mimo wszystkich kontrowersji, jest najbardziej popularnym politykiem we Włoszech. Podobają mi się też jego dowcipne tweety - mówi senator.
Dlatego, jak wyjaśnia Anders, kiedy podczas grudniowej ceremonii honorującej jej ojca, gen. Andersa, spotkała jednego z parlamentarzystów Ligi, natychmiast poruszyła temat spotkania z wicepremierem. Włosi od dawna chcieli spotkać się z Kaczyńskim, więc senator udała się z propozycją do prezesa PiS, który bez większych oporów dał się przekonać do pomysłu. Wszystko dlatego, że "prezes jest człowiekiem, który patrzy w przyszłość".
- Owszem, czytałam, że coś podpisali z partią Putina, ale połowę z tego, co czytam uznaję za "fake news" - mówi Anders.
Kluczowym pośrednikiem między Salvinim, a PiS okazał się być włoski ambasador i to on pomógł ustalić szczegóły wizyty.
Wspólne interesy
Jednak pierwsze kroki ze strony włoskiej były podejmowane już wcześniej. Kontakty między politykami Ligi - w tym samym Salvinim - i PiS sięgają czasów, kiedy obecny wicepremier był jeszcze znanym z ekscentrycznych zachowań europosłem. Szczególnie aktywne kontakty Liga podtrzymywała z ludźmi Zbigniewa Ziobry. Głównym człowiekiem od kontaktów z Ligą był zaufany współpracownik ministra sprawiedliwości Kamil Kamiński. Z wysłannikami Ligi spotykał się też zastępca Ziobry Łukasz Piebiak.
A w miarę jak Salvini rósł w siłę (po wyborach w marcu został wicepremierem i szefem MSW), rósł też apetyt PiS na współpracę, a nawet sojusz z Włochami.
- Salvini to najpopularniejszy polityk Włoch, który już niedługo może zostać premierem. Mamy podobne spojrzenie na Unię, a jeśli dwa z pięciu największych krajów w UE mówi jednym głosem, to nie można będzie tego zignorować. Mamy wiele wspólnych interesów gospodarczych, w tym w sektorze zbrojeniowym. Dlatego nie możemy sobie pozwolić, żeby z nim nie współpracować - mówi polityk PiS zaangażowany w dyskusje.
To, że rozmowy przebiegały gładko potwierdza też uczestnik rozmów ze strony Ligi.
- Nigdy nie było żadnego sceptycyzmu w podejściu do nas. Łączą nas poglądy na zdecydowaną większość spraw. W niektórych mamy różne podejście. Przykładem jest dialog z Rosją. Ale nasza pozycja w tej kwestii była zawsze klarowna - podkreśla Włoch.
Putin już nie taki ważny
W obliczu tych interesów, wieloletnie prokremlowskie sympatie nacjonalisty zeszły na boczny tor. Tym bardziej, że skłonności te nie przełożyły się w żaden konkretny sposób na włoską politykę czy na kwestię europejskich sankcji. Tymczasem przedstawiciele Ligi starali się bagatelizować znaczenie rosyjskich powiązań partii - nawet mimo faktu, że w 2017 roku Liga podpisała formalne porozumienie o współpracy z Jedną Rosją Władimira Putina).
Ważną rolę odegrał tu Guglielmo Pichhi, formalnie podsekretarz stanu w MSZ, nieformalnie - "osobisty minister spraw zagranicznych Salviniego". Jak pisze "Il fatto quotidiano", w ciągu kilku ostatnich miesięcy poseł nacjonalistycznej Ligi zainicjował serię spotkań z polskimi politykami, próbując zachęcić ich do zawarcia sojuszu. Jak mówi WP źródło w zespole Salviniego, pierwsze rozmowy w sprawie spotkania Salviniego z prezesem miały miejsce jeszcze w 2017 roku, ale zostały przełożone ze względu na rekonstrukcje rządu. Głównym partnerem rozmów Picchiego był wówczas wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Pichhi od dawna stara się przekonywać zagranicę, że włoscy nacjonaliści wcale nie są putinowską V kolumną w Europie. Robi to też całkiem publicznie. W wywiadzie dla dziennika "Il Foglio" z kwietnia ubiegłego roku, Picchi stwierdził, że Liga jest partią "atlantystów", ani myśli podważać NATO i skupia się przede wszystkim na współpracy z USA.
- Odkąd jest Salvini, dużo rozmawiamy z Amerykanami. Zawsze byliśmy Atlantystami, nie jak ludzie z Ruchu Pięciu Gwiazd, którzy podpisywali się pod aktami parlamentarnymi idącymi w przeciwną stronę. Pierwszym ambasadorem, którego przyjął Salvini był Amerykanin Eisenberg, rosyjski dyplomata nawet się jeszcze z nim nie spotkał - przekonywał polityk Ligi.
Wielki sojusz na prawicy? PiS: Tak, ale bez Le Pen
Już wtedy Pichhi kreślił wizję powstania szerokiej "partii konserwatywnej" w Europie, skupiającej zarówno populistów typu Salviniego, Marine Le Pen czy postnazistowskiej Austriackiej Partii Wolności jak i partie Kaczyńskiego i Orbana.
- Orbán mówi bardziej naszym językiem niż chadeków z Europejskiej Partii Ludowej, podobnie zresztą jak bawarska CSU, Austriacy Strachego oraz Polacy Kaczyńskiego - mówił Picchi.
Mimo że partii Salviniego prawdopodobnie nie uda się przeciągnąć Orbana, to Kaczyński wciąż jest w grze. W potencjalnej koalicji, na której lidera kreuje się Salvini, mieliby znaleźć się także Prawdziwi Finowie oraz Szwedzcy Demokraci.
- Nazwijcie to międzynarodówką suwerenistów czy populistów, ale fakty mówią za siebie: jest nas wielu - stwierdził Picchi w wywiadzie dla magazynu "Formiche".
W rzeczy samej, gdyby projekt Salviniego się udał, nowa partia mogłaby liczyć nawet na 140 mandatów w europarlamencie i status drugiej siły w Europie.
Plan Włocha może się jednak okazać zbyt ambitny. Aby stał się ciałem, populiści z całej Europy musieliby pokonać wiele wzajemnych uprzedzeń i antypatii. Jak mówi WP ważny polityk PiS, sojusz partyjny PiS z Ligą jest "jak najbardziej na stole". Jednak wizja partii Kaczyńskiego odbiega od tej kreślonej przez Włochów.
- Sojusz na poziomie frakcji jest możliwy, ale jeśli do niego dojdzie, nie będzie to żadna międzynarodówka, o której piszą media. Nie zgodzimy się na sojusz z Le Pen - mówi rozmówca WP. Dodaje, że mimo że od lat są we wspólnej frakcji w europarlamencie, ostatnio ich relacje się pogorszyły, m.in. za sprawą stosunku do Donalda Trumpa: Salvini jest jego gorącym fanem, Le Pen jest głęboko sceptyczna. Jednak Włosi są przekonani, że PiS nie będzie miał innego wyboru niż wejść w szeroki sojusz, również z nacjonalistami z Francji. A to dlatego, że po Brexicie, frakcja PiS w europarlamencie będzie jedną z mniejszych sił w Brukseli.
- Patrząc na szeroki plan, to jeśli PiS i Salviniemu uda się przejść nad sprawą Rosji do porządku, będą dobrze do siebie pasować na gruncie UE - ocenia w rozmowie z WP dr Alexander Clarkson, politolog i europeista z King's College w Londynie. - PiS musi tylko zdać sobie sprawę, że Liga nie będzie miała skrupułów przed zmianą partnera w mgnieniu oka, jeśli tylko otrzyma lepszą ofertę - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl