Wszyscy go szukali. Sceny w TV Republika
Od rana policjanci ze Skierniewic, Łodzi i Warszawy szukali Zbigniewa Ziobry, aby doprowadzić go przed komisję śledczą ds. Pegasusa. Tymczasem były minister sprawiedliwości udzielał wywiadu w studiu TV Republika.
- Ta komisja działa nielegalnie. Dlatego nie mogłem dobrowolnie udać się na jej obrady, natomiast świadomie przybyłem do Polski, aby nikt nie mógł postawić zarzutu, że czegokolwiek się obawiam, jeśli chodzi o Pegasusa - oświadczył na antenie Republiki poszukiwany od rana przez policję Zbigniew Ziobro.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia - podkreślił. - Moja obecność jest wyrazem pokazania państwu Tuska, że stosuje on regularnie działania bezprawne i przemoc - dodał.
Tymczasem do siedziby telewizji wkroczyli umundurowani policjanci. - Proszę wpuścić, to jest policja. Święte prawo mam tu wejść - krzyczał policjant.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy PiS dziękują Muskowi. "Składają mu nieustające hołdy"
Sytuacja była wyjątkowo kuriozalna. Od samego rana policjanci próbowali zrealizować wydany przez Sąd Okręgowy w Warszawie nakaz zatrzymania i doprowadzenia przed komisję śledczą byłego ministra sprawiedliwości.
Kilka minut przed godziną 9 policjanci pojawili się przed domem Zbigniewa Ziobry przy ulicy Nowoursynowskiej w Warszawie. Rankiem policjanci z jednostki w Skierniewicach i Łodzi podjęli kilka analogicznych prób w miejscowości Jeruzal.
Gdy policjanci próbowali wkroczyć do Republiki i zatrzymać Ziobrę, Tomasz Sakiewicz zablokował im przejście. Ziobro zaapelował na antenie do pracowników telewizji, by umożliwić im działania.
- Policjanci to są służby mundurowe, wykonują rozkazy, więc jeżeli jest taka decyzja, to prosiłbym, żebyście państwo nie blokowali, tylko wpuścili tych panów policjantów. Ja poinformuję panów o tym, że decyzja sądu jest nielegalna i sprzeczna z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego - oświadczył.