"Nie lubił alkoholu tak jak ktoś, kto nie cierpi np. szpinaku"
Czytając opinie osób z otoczenia Jaruzelskiego, można chwilami odnieść wrażenie, że generał przejawiał niewiele ludzkich cech - zwraca uwagę Koper. Pracoholik drobiazgowo czytający każdy dokument, jaki trafił na jego biurko, człowiek właściwie niemający przyjaciół. A już całkowicie zaskakiwał fakt, że Jaruzelski nie utrzymywał bliższych znajomości z ludźmi, z którymi służył w czasie wojny czy też w pierwszych latach PRL. Generał miał właściwie tylko współpracowników i podwładnych. "Zawsze mnie to dziwiło - mówił Gotówko. - Z własnego doświadczenia wiem, że przyjaźnie z początku służby bywają najsilniejsze, tym bardziej z wojny. W opowiadaniach o moim byłym szefie pojawia się wspomnienie kolegi, który zginął. To wszystko. (...) Jaruzelski jakby wymazał ten okres z pamięci".
Ze względów wizerunkowych podtrzymywał jednak znajomość z niektórymi absolwentami Wyższej Szkoły Piechoty. Uznał to za konieczne dla kreowania własnego obrazu w siłach zbrojnych. "Generał zapraszał do gabinetu kilka osób z tamtego grona, na 40 minut. Podawano kawę, paluszki, rozmawiano, wspominano dawne czasy i wzorowego słuchacza, który zrobił tak błyskawiczną karierę. Uczestnicy spotkania nie omieszkali później pochwalić się tym w swoich środowiskach. Fama o równym, swoim chłopie, który jest ministrem, a później zaszedł jeszcze wyżej, szła w Polskę".
Było to tym ważniejsze, że z powodu abstynencji alkoholowej Jaruzelskiego postrzegano jako osobę nieco egzotyczną. Florian Siwicki opowiadał, że gdy byli jeszcze młodymi oficerami, to wielokrotnie "wpadał do Jaruzelskiego z flaszką". Namawiał go jednak bezskutecznie, bo podobno generał "nie lubił alkoholu tak jak ktoś, kto nie cierpi np. szpinaku". Być może z tego powodu obaj oficerowie właściwie nigdy się nie zaprzyjaźnili, a Siwicki pozostał wyłącznie podwładnym.
"Na jedzenie nie zwraca uwagi - opisywał Jaruzelskiego Jerzy Urban. - Kiedyś spędziłem z nim całą dobę. Pracowaliśmy i co trzy, cztery godziny podawano nam te same parówki na gorąco. Stołując się w Urzędzie Rady Ministrów czy w Komitecie Centralnym, jadał to, co podawano wszystkim prominentom. Jedynie na specjalne życzenie podawano mu mleko. Jadł też dużo owoców, ale to nie było nic ekstra, po prostu wszystkim podawano owoce, ale większość stołowników nie jadła ich, gdyż owoce są ohydne z natury rzeczy".