Zwłoki znalezione na cmentarzu w Łopienniku Nadrzecznym należą do ks. Bogusława P.
Na cmentarzu w Łopienniku Nadrzecznym spalił się człowiek. Zwłoki najprawdopodobniej należą do ks. Bolesława P., podejrzanego o molestowanie nieletnich. Wiele wskazuje na samobójstwo. W domu księdza znaleziono list pożegnalny, a obok ciała leżał nóż i pojemnik z resztką łatwopalnej cieczy.
Jak poinformował Wirtualną Polskę zastępca Prokuratora Okręgowego w Zamościu Mirosław Buczek, zwłoki zostały już wstępnie zidentyfikowane przez znajomego ks. Bolesława P.
- Mężczyzna rozpoznał księdza mimo że zwłoki w dużym stopniu zostały zwęglone. Stuprocentową pewność będziemy mieli po otrzymaniu wyników badań DNA. Zwłoki zostały już przetransportowane do Zakładu Medycyny Sądowej lubelskiego Uniwersytetu Medycznego. W przyszłym tygodniu będzie przeprowadzona sekcja zwłok - powiedział prokurator.
Prokurator Buczek przyznaje, że ciało znaleziono na cmentarzu koło grobu rodziny księdza Bolesława P. W pobliżu leżał nóż i pojemnik z łatwopalnym płynem. W domu księdza znaleziono z kolei list pożegnalny. Wiele wskazuje więc na samobójstwo. Mimo to śledczy wciąż biorą pod uwagę różne wersje. Od rana trwają przesłuchania świadków.
Ks. Bolesław P. w ostatni wtorek usłyszał zarzuty molestowania dwóch nastolatków. Przestępstwa miały miejsce w 2002 i 2003 r., kiedy był on proboszczem parafii w miejscowości Turka pod Lublinem. Duchowny jest też oskarżony o wykorzystanie seksualne 11-letniego ministranta z parafii w Niemczech, gdzie przez pewien czas pracował. Proces w tej sprawie trwa przed sądem w Krasnymstawie. Ksiądz nie przyznaje się do winy. Sąd w Lublinie nie uwzględnił wniosku prokuratury o areszt; we wtorek ksiądz został zwolniony.
"Pali się człowiek"
Policjantów rano zaalarmował jeden z mieszkańców. - Zawiadomienie o palącym się człowieku na cmentarzu w Łopienniku Nadrzecznym dyżurny dostał tuż przed godziną 6 rano - mówiła rano Wirtualnej Polsce Marzena Skiba, rzeczniczka krasnostawskich policjantów.
Na miejsce wysłana została policja, straż pożarna i pogotowie. Na pomoc było już jednak za późno. Ciało było doszczętnie spalone. Lekarz stwierdził zgon. - Stan zwłok uniemożliwiał identyfikację. Nie można nawet stwierdzić, czy to kobieta czy mężczyzna - zaznaczyła Skiba.