Zuzanna Ziemska: Niech medycy jedzą ciastka
Medycy głodują by nie głodować. Czy jest lepsza okazja dla lepiej uposażonych, by dać im trochę złotych rad? Póki co usłyszeli chociażby, że warto wyjechać. Być może pomysł niezły, ale na pewno nie dla nas.
Lubię dowcipy o zapisach do lekarza. To humor bardzo polski, bo autoironiczny. Śmiejemy się z historii o facecie, który mówił recepcjonistce, że jeśli chce go zapisać na za cztery lata do okulisty to koniecznie po południu, bo rano ma ortopedę. Na Facebooku komentujemy kolejne statusy znajomych chwalących się, jak to dopiero za rok mają wizytę u endokrynologa czy dermatologa. A potem idziemy ze skierowaniem do przychodni i śmiech zamiera nam na ustach. Na chwilę, bo przecież idzie się przyzwyczaić. Nie inaczej jest na SOR-ze tylko tu zamiast lat są godziny, ale kiedy ktoś cierpi, dłużą się jak lata. I to ciągłe pytanie, czy nie da się szybciej?
Oczywiście, że się da. I znów możemy wrócić do dowcipów. Tym razem, żeby odkryć sposób na szybsze leczenie. Weźmy na przykład żart o tym, jak to w NFZ wybuchł pożar a dyspozytor straży pożarnej informuje, że gaszenie może umówić najwcześniej za 2 lata, bo od ręki to tylko prywatnie, za opłatą.
Faktycznie, w rosnących jak grzyby po deszczu oddziałach sieci medycznych i prywatnych gabinetach, czas oczekiwania magicznie się skraca. Najprościej winić lekarzy. To oni są pierwszą linią frontu. Nieroby, które połaszą się na pieniądz, zamiast służyć Misji. Proste? Jak konstrukcja cepa. I jak cep głupie.
Kliknij, aby zobaczyć - Sejm o lekarzach. Posłanka PO: Rezydenci mogą wyjechać. Posłanka PiS: Niech jadą:
Głodowe stawki
Protest rezydentów przypomniał bardzo niewygodna prawdę. Po latach niezwykle ciężkich studiów, przy nawale pracy i ciągłej nauce, ta misja wyceniana jest wyjątkowo nisko. Rezydenci zarabiają od 3100 do 3900 złotych brutto miesięcznie. Dużo? No cóż, podawanie zarobków brutto zawsze robi większe wrażenie. Netto to znacznie mniejsza kwota. Nic więc dziwnego, że pojawiły się głosy o "głodowych stawkach". Może taką nomenklaturę narzuciła sama forma protestu? Medycy podjęli przecież głodówkę.
To nie spodobało się chociażby redaktor Dominice Wielowieyskiej. W swoim tekście dla wyborcza.pl pisała, że taka a nie inna forma powinna być zarezerwowana dla obrony wartości fundamentalnych. Pensja taką nie jest. Oczywiście to spłycenie powodu samego protestu – medycy domagają się przecież zwiększenia nakładów na służbę zdrowia, a nie wyłącznie większych wpływów na własne konta (tę różnicę warto wyjaśnić także autorom osławionego paska w Wiadomościach).
Ale nawet gdyby chcieli wyłącznie podwyżek, to cóż z tego? Może nareszcie czas solidnie wziąć się za debatę na temat zarobków w Polsce. Jeśli mamy zacząć od jakiejś grupy – to lekarze wydają się idealni. Bo od nich – ich dostępności, nieustannego podnoszenia kwalifikacji, wypoczętego umysłu, zależy ludzkie życie. A to już wartość fundamentalna bezsprzecznie.
Jednostka kontra idea
My jednak żyjemy najwyraźniej w kraju nieco innych fundamentalnych wartości. Tu nad jednostką od zawsze unosiła się Idea, Misja, Powinność. Poświęć życie, bo Misja. Nie domagaj się podwyżki. Bo Idea. Podporządkuj życie czyimś interesom bo Powinność. Idąc tym tropem możemy faktycznie uznać, że skoro medycy nie są ludźmi idei, to nie pasują do polskich realiów. Słusznie więc posłanka Józefa Hrynkiewicz rzuciła swoje słynne "niech jadą".
Nie jestem zwolenniczką zaglądania ludziom do portfeli. Nie wiem, ile zarabia Wielowieyska. Nie interesowały mnie także zarobki Ziemca czy Hrynkiewicz. Niemniej w przypadku tych ostatnich, bardzo szybko stały się one przedmiotem kpin czy analiz. Ziemiec doczekał się prześmiewczej przeróbki słynnego paska...
...Hrynkiewicz zaś szczegółowych wyliczeń, które wykazały, że zarabia rocznie sześć razy tyle, co lekarz rezydent. Oboje mają prawo zarabiać nawet i więcej, niech im będzie na zdrowie! Problem, że z wysokości swoich pensji grzmią na nisko wynagradzanych medyków. Że ludzie stosunkowo zamożni kolejny raz mówią niezamożnym, co jest właściwe, co jest fundamentalne i jak mają się zachowywać.
Wszechświaty równoległe
Sam fakt, że bogatsi są mentalnie oderwani od biednych, nie dziwi. Żyjemy w innych światach, bańkach, które praktycznie nawet się nie stykają. Wystarczy wspomnieć szok celebrytów biorących udział w Azja Express po zetknięciu z biedą. Hanna Lis po powrocie opowiadając o swoim katharsis, wspomniała, że zmiana popchnęła ją w objęcia minimalizmu i drastycznych oszczędności. Kupiła nawet sandały za 60 złotych! Jak poczuły się osoby, dla których takie buty to nadal spory wydatek? Mam to szczęście, że mogę sobie to tylko wyobrażać. Miliony (tak, miliony) Polaków tego szczęścia nie mają.
Ale jak to? Przecież żyjemy w kraju mlekiem i miodem płynącym, a GUS w tym roku podał, że średnia krajowa znacznie wzrosła. Brawo my! Problem ze średnią polega jednak na tym, że jeśli idę na spacer z psem, to średnio oboje mamy po trzy nogi. Dodatkowo, wyliczając średnią, GUS bierze pod uwagę wyłącznie średnie i duże firmy oraz wyklucza zatrudnionych na umowach zlecenie, czy o dzieło. Mamy więc sytuację, w której dodajemy medyka i posłankę a następnie wysnuwamy wniosek, że średnio zarabiają całkiem solidne pieniądze. Tyle że to tak prawdziwe, jak moja dodatkowa, psia noga. Mamy kraj o ogromnym rozwarstwieniu dochodów. I jest coś wysoce nieetycznego w tym, że ci z dochodami wysokimi czy średnimi mówią tym z niskimi o tym, co uznać za fundamentalne, gdzie jechać i czego chcieć.
Pal więc sześć dobre rady w stylu bogatego wujka z ambicjami doradcy zawodowego. Bogaci są oderwani od świata biednych, oddzieleni od niego grubą mentalną szybą. Tego nie zmienimy. Najdziwniejsze jednak, że bardzo często sami Polacy, marzący o mitycznej średniej krajowej, tak skwapliwie przyjmują retorykę ludzi, którzy wiążą koniec z końcem nie tylko z ogromną łatwością, ale nawet na fantazyjną kokardkę. Niestety, póki banki nie przyjmują rozliczenia w ideach, póki za światło nie da się zapłacić misją, to godziwy zarobek za rzetelną pracę jest i będzie kwestią fundamentalną.
Jaka piękna katastrofa
Być może najlepszym, co mogliby teraz zrobić protestujący medycy, to właśnie wyjechać. Oczywiście podniosłoby się larum że misja, że idea. Oni dostawaliby wypłatę w Euro a nie ideach. Nie słyszeliby pouczeń o roszczeniowej postawie, nie czytaliby komentarzy, w których domorośli mędrcy ogłaszają, że lekarze to dno, bo przecież widzieli ich degenerację w filmie Patryka Vegi, a skoro dzieło natchnęła Opatrzność, to musi to być prawda (niestety dla reżysera, kolegów z WP również natchnęło, by obalić kilka mitów i "Botoks" nie wytrzymał tej próby).
Co by to jednak oznaczało dla nas? Na początek dobra wiadomość – więcej dowcipów o coraz bardziej odległych datach wizyt. Będzie śmiech do rozpuku. A Na SOR-ze sobie również poczekamy. Ci z dużych miast, o wyższych dochodach mogą popędzić do prywatnych lecznic, ale i tu przestanie być różowo. Kto wie, może leczenie będzie tylko dla abonentów VIP? Może stać będzie na nie posłankę zarabiającą 280 tys. złotych rocznie, ale nie przeciętnego Polaka. Ba! Nawet nie Polaka o dochodach powyżej średniej.
Może potrzeba nam kompletnej katastrofy, żebyśmy zrozumieli, że faktycznie godny zarobek wart jest protestów? Chociaż pamiętajmy, że tym ludziom chodzi nie tylko o własne pensje, ale i służbę zdrowia ogółem. Powszechną. Nie tę dla VIP-ów. Tę bazową, z której posłanka nawołująca by Twój, Czytelniku lekarz, wyjechał, nawet zapewne nie skorzysta. O to chodzi medykom. Jeśli wywalczą przy tym wyższe zarobki, to znakomicie.
Pisarz Michał Radomił Wiśniewski podsumował całą sprawę bardzo celnie:
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Mam jednak nadzieję, że obejdzie się bez rewolucji. Po prostu od "niech jedzą bułki" czyli w tym wypadku od "spraw fundamentalnych" i "niech jadą", przejdziemy do merytorycznej dyskusji o zarobkach tej i innych ważnych grup zawodowych. Jeśli jednak nic nie zmienimy, to zostaną nam dowcipy o lekarzach, filmy Patryka Vegi i nadzieja, że najbliższy termin będzie za rok a nie, dajmy na to, za dekadę.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinie