"Zupa turystyczna" nad Morskim Okiem. W górach sypią się mandaty

- Ludzi jest za dużo, a nas za mało, żeby dało się wszystkich upilnować, żeby nie moczyli nóg czy nie śmiecili - mówi leśniczy znad Morskiego Oka. Gdy trzeba, dajemy mandaty - dodaje jednak. Wspólna akcja strażników z Polski i Słowacji ma trwać w Tatrach przez cały sezon letni, mandaty już zdążyły się posypać.

Turyści nad Morskim Okiem
Turyści nad Morskim Okiem
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot

18.07.2024 | aktual.: 18.07.2024 15:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Morskie Oko to popularne wśród turystów miejsce, do którego każdego roku tłumnie przybywają. Jednak nie każdy pamięta o przestrzeganiu podstawowych zasad. Zwraca na to uwagę cytowany przez "Gazetę Wyborczą" Grzegorz Bryniarski, leśniczy znad Morskiego Oka, który miejsce to porównuje do plaży w Międzyzdrojach.

- Jest piwo, popcorn, paluszki, lody. Dzieci wchodzą do wody. Na dole jest taka "zupa turystyczna", tak to nazywamy, bo ludzie mącą wodę - mówi Grzegorz Bryniarski i dodaje, że część brzegu trzeba było wygrodzić specjalną taśmą po to, aby ludzie tam nie wchodzili i nie niszczyli roślin. Wspomina też, że wiele osób, pomimo grożącego mandatu, próbuje się kąpać.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Robimy, co możemy"

- Ludzi jest za dużo, a nas za mało, żeby dało się wszystkich upilnować, żeby nie moczyli nóg czy nie śmiecili. Robimy, co możemy, rozmawiamy, tłumaczymy, edukujemy, a jak trzeba, dajemy mandaty - podkreśla.

Leśniczy opowiada o tym, jak razem z dwoma słowackimi strażnikami interweniował w rejonie Gładkiej Przełęczy w stosunku do osób, które poruszały się poza szlakiem. Za swoje zachowanie zostali ukarani mandatami, w sumie sięgającymi 600 złotych.

Powszechne niestety są też próby ominięcia kolejek w drodze na szczyt Rysów czy Giewontu. Przez swoją nieostrożność turyści strącają w dół kamienie, które niejednokrotnie ranią stojące niżej osoby. Takie sytuacje również podlegają karze, a sprawa może nawet trafić do sądu.

Po słowackiej stronie wyższe mandaty

Wstęp do parku po słowackiej stronie Tatr jest darmowy, wyższe są natomiast mandaty. Choć kiedyś maksymalnie można było zapłacić 60 euro, obecnie kwota sięgnęła 300 euro. W przypadku, gdy sprawa trafia do sądu, może to być nawet 700 euro.

Jeśli chodzi o Polskę, mandaty wynoszą maksymalnie 500 złotych. - W wypadku, kiedy są dwa wykroczenia, maksymalna wysokość mandatu może osiągnąć 1000 zł. Przy większej liczbie wykroczeń, sprawa trafia do sądu - mówi Grzegorz Bryniarski, dodając, że jednym z przykładów takiego zachowania może być biwak na terenie parku. Wówczas bowiem osoba łamie zakaz poruszania się po zmroku, biwakowania, używania otwartego ognia.

Działania mają potrwać przez całe lato

Róbert Javorský, słowacki szef straży parku TANAP, cytowany przez gazetę, podsumowuje, że "to smutne, że większość odwiedzających, którzy naruszają regulamin parku, robi to świadomie, a nawet celowo".

Czytaj również:

Źródło: Gazeta Wyborcza

Komentarze (36)