Lekcje o morzu. "Tak wygląda śmierć moimi oczami"
"Tak wygląda śmierć moimi oczami, widziałem jej nad wodą ponad 100" - zaczyna swój wpis Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, specjalista zarządzania bezpieczeństwem i oficer pożarnictwa. "Mówi się, że człowiek 'tonie po cichu' i tak jest" - dodaje.
W ostatnim czasie na wielu portalach społecznościowych możemy zobaczyć wysyp jak grzybów po deszczu dobrych rad związanych z bezpieczeństwem nad morzem. Wśród nich historia o prądach wstecznych występujących w strefie przyboju oraz przy budowlach hydrotechnicznych.
"O ile większość zawiera prawidłowe instrukcje postępowania osoby, która się znalazła pod wpływem takich prądów, o tyle obrazki ilustrujące wygląd prądu wstecznego pochodzą z dalekich krajów i nie dotyczą Bałtyku" - tłumaczy Kluska w kilku wpisach, które zamieścił na portalu X.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Efekt takich działań jest tragiczny. "Turyści często zostawiający zdrowy rozsądek w domu i instynkt przetrwania, obserwują powierzchnię wody i nie widzą 'rzeki' płynącej w przeciwnym kierunku niż fale i uznają, że zjawiska nie ma. A ono jest zawsze" - pisze Kluska.
Upwelling to zjawisko, występowania lodowatej wody w morzu w środku lata, nawet gdy jest gorąco. "Potrafi mieć 10, a nawet poniżej 10 st. C. Gdy ma mniej niż 14 stopni, ratownicy wywieszają czerwoną flagę – zakaz kąpieli. Wejście do takiej wody może bowiem skończyć się wstrząsem termicznym, gdy rozgrzani przez słońce wskoczymy do wody" - przestrzega dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Upwelling występuje za sprawą wschodniego lub północnowschodniego wiatru.
"Powstaje prąd, który wynosi na powierzchnię morza zimną wodę zalegającą na większych głębokościach. Cieplejsza woda na powierzchni jest odpychana od brzegu, w jej miejsce napływa chłodna woda znad dna morza z głębokości 15-30 metrów, gdzie różnica temperatury między warstwami wody może sięgać 10 stopni. Strefa występowania upwellingu, ze względu na ukształtowanie Bałtyku, to głównie środkowe wybrzeże, Ustka, Kołobrzeg, Łeba i region Półwyspu Helskiego" - czytamy.
Falochrony, rafy i ostrogi brzegowe
"To jedna z najczęstszych przyczyn śmierci w polskim Bałtyku. Wzdłuż tych budowli powstaje prąd skierowany do morza i wiry, które wciągają człowieka pod powierzchnię wody, występuje duża różnica głębokości. Kilka kroków w bok lub w głąb morza powoduje, że woda może nagle przykryć człowieka – kąpiący się wpada w rów o głębokości 2-3 metrów i zachłystuje się wodą lub tonie, blisko plaży" - pisze Kluska.
"Tak wygląda śmierć moimi oczami"
"Tak wygląda śmierć moimi oczami, widziałem jej nad wodą ponad 100. Utonięcia nad morzem mają miejsce również w sytuacji, gdy w pobliżu są ludzie i w teorii łatwo o pomoc. W przeciwieństwie do tego, co pokazują filmy, tonący nie wołają o pomoc, ani nie machają rękami, gdyż nie mają takiej możliwości. Mówi się, że człowiek 'tonie po cichu' i tak jest. W pierwszym etapie dochodzi do zachłyśnięcia wodą, a człowiek panikuje. Jeżeli ma głowę nad powierzchnią wody, istnieje szansa, że uda mu się wziąć oddech, albo zwróci na siebie uwagę innych osób. Jednak jeżeli miał w danej chwili głowę pod wodą, zalewane są drogi oddechowe, następuje niedrożność dróg oddechowych i dochodzi do zwiotczenia mięśni oraz utraty przytomności" - opisuje Kluska.
Dodaje, iż można wyróżnić kilka faz tonięcia. Najpierw tonący wpada w panikę, próbuje wstrzymywać oddech. "Trwa do czasu, aż dwutlenek węgla osiągnie takie stężenie, że organizm zacznie się bronić i mimowolnie wznowi oddychanie. Następną fazą jest kilka spontanicznych oddechów, które występują po przekroczeniu progu pobudliwości ośrodka oddechowego przez ilość dwutlenku węgla we krwi. Gdy organizm nie może już wstrzymywać oddechu, następuje jego wznowienie, a tonący łyka wodę, broniąc się przed dostaniem się do płuc. Trwa to do czasu, aż żołądek wypełni się wodą, a wtedy dochodzi do wymiotów i aspiracji wody oraz wymiocin do płuc. Następuje niedotlenienie organizmu i utrata przytomności. Zatrzymanie czynności życiowych powoduje zamartwicę. Serce może wpaść w nieregularny rytm, uniemożliwiający prawidłowe pompowanie krwi. W przeciągu około 3 minut rozpoczynają się nieodwracalne szkody neurologiczne wywołane niedotlenieniem" - opisuje ekspert.
Ostatnią fazą są tzw. oddechy końcowe, jest to okres skurczów i krótkich nieregularnych oddechów. "Mogą występować drgawki toniczne. Nieco inaczej przebiega utonięcie w wodzie słonej nad morzem i słodkiej. Woda słodka jest hipoosmotyczna, a więc przenika do krwi w całości, powodując m.in. szybki spadek ciśnienia krwi. W płucach osoby tonącej może nie być wody. Woda słona jest hiperosmotyczna, pozostaje w płucach i powoduje napływ wody z krwi, co może powodować obrzęk płuc" - podkreśla Kluska.