Złapał 43‑latka i rzucił nim. Leciał 7 metrów. "Maksymalna kara"
Piotr M. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa w tzw. zamiarze ewentualnym - poinformowała prokuratura. Sprawca, w trakcie szarpaniny na moście Jana Nepomucena w Olsztynie, zrzucił innego mężczyznę do rzeki. O sprawie stało się głośno po publikacji w sieci filmiku z tego zdarzenia i tego, co na filmie słychać.
09.08.2023 | aktual.: 09.08.2023 21:15
Do bulwersującej historii doszłow nocy z soboty na niedzielę. O sprawie stało się głośno po publikacji w sieci nagrania z tego zdarzenia.
Kpiące komentarze i brak reakcji
Widać na nim szarpaninę dwóch mężczyzn blisko starówki w Olsztynie; jeden z nich w końcu podnosi drugiego z chodnika i zrzuca przez barierkę mostu do Łyny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filmik wzbudził emocje w sieci z powodu wyglądającego dramatycznie przebiegu zdarzenia, ale również ze względu na zachowanie obserwujących tę scenę ludzi. Zza kadru słychać kpiące komentarze, a większość przechodniów nie reaguje na to, co się dzieje.
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ wszczęła we wtorek śledztwo w tej sprawie; jeszcze w tym samym dniu przesłuchała 43-letniego pokrzywdzonego i zatrzymała 37-letniego mężczyznę, który - jak ustalono - wrzucił go do rzeki.
"Usiłował doprowadzić do jego śmierci"
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski poinformował PAP, że Piotrowi M. przedstawiono w środę zarzut usiłowania zabójstwa w zamiarze ewentualnym, a prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące.
- Podejrzany, zrzucając pokrzywdzonego z mostu, z wysokości ponad 7 m do koryta rzeki, która w tym miejscu miała głębokość około 80 cm, usiłował doprowadzić do jego śmierci. Musiał przewidywać, że zrzucenie z takiej wysokości bezwładnego człowieka, doprowadzonego wcześniej do stanu bezbronności, może spowodować jego ciężkie obrażenia, a nawet właśnie śmierć - wyjaśnił prokurator.
Grozi mu od ośmiu lat do dożywocia
Dodał, że z podejrzanym wykonano czynności procesowe - został przesłuchany, złożył krótkie wyjaśnienia, nie przyznał się do winy. Grozi mu od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Śledczy nie informują na razie o bliższych okolicznościach tego, co wydarzyło się na moście Jana.
Prokurator Brodowski powiedział PAP, że pokrzywdzony Łukasz S. został przesłuchany i złożył stosowne zeznania, które są jednym z dowodów w sprawie. - Uzyskano również dokumentację medyczną z jego pobytu w placówce medycznej i wstępną opinię lekarza medycyny sądowej, co do obrażeń, jakie odniósł i na jakie był realnie narażony - dodał.
Wcześniej policja podawała, że zaraz po otrzymaniu informacji o zdarzeniu na moście Jana Nepomucena, na miejsce zostały wysłane służby ratunkowe. Informowała, że 43-latkowi nic poważnego się nie stało i wydostał się na brzeg o własnych siłach. W pierwszej rozmowie z policjantami miał stwierdzić, że nie zamierza składać zawiadomienia w tej sprawie.
Policja informowała również, że drugi z mężczyzn oddalił się z miejsca przed przyjazdem policjantów. Jednak funkcjonariusze rozpytali świadków zdarzenia i ustalili jego tożsamość.