Wśród krajów nie ma Polski. Ekspert mówi, że raport jest "przerażający"
- Liczba zjawisk nadzwyczajnych, jak powodzie błyskawiczne czy tornada, wzrosła w ostatnich 10-20 latach o 60 proc. A jednak decydenci nie chcą tego zauważać - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Witold Lenart, klimatolog Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.
09.08.2023 | aktual.: 09.08.2023 14:19
Gwałtowne zjawiska pogodowe pokrzyżowały wielu z nas plany wakacyjne. Niektórzy z urlopu wywieźli koszmarne wspomnienia o ewakuacji.
Tegoroczne pożary strawiły też setki domów i biznesów w Grecji czy we Włoszech. Władze Słowenii mówią z kolei o największej powodzi w historii.
Słowem - to jeden z najbardziej niebezpiecznych okresów letnich na naszym kontynencie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z najnowszych badań wynika, że z powodu rekordowych upałów w 2022 roku zmarło ponad 60 tysięcy Europejczyków. Największą śmiertelność odnotowano we Włoszech, Hiszpanii i Niemczech. - Przeanalizowaliśmy bazę danych Eurostatu dotyczącą śmiertelności, która zawiera 45 184 044 zgonów z 823 sąsiadujących ze sobą regionów w 35 krajach europejskich, reprezentujących całą populację ponad 543 milionów ludzi - przekazali naukowcy w rozmowie z agencją AFP.
"Świadomość wybiórcza"
Klimatolodzy ostrzegają, że w kolejnych latach "nie należy się spodziewać niczego dobrego".
- Niedawno pojawił się raport Światowej Unii Ochrony Przyrody, mówiący o związkach klimatu z polityką, czyli generalnie z administracją. Jest przerażający. Świadczy o tym, że świadomość zagrożeń zmian klimatycznych jest niestety bardzo wybiórcza i obejmuje tylko kilkanaście państw na świecie. Wśród nich Polski nie ma. Jesteśmy gdzieś na szarym końcu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską klimatolog dr Witold Lenart.
Jak dodaje, jest tylko kilka krajów, które podjęły właściwe działania. To m.in. Australia, Nowa Zelandia i kraje nordyckie.
- Liczba zjawisk nadzwyczajnych, jak powodzie błyskawiczne czy tornada, wzrosła w ostatnich 10-20 latach o 60 proc. Zatem trudno tego nie zauważyć - mówi ekspert i zaznacza, że dane klimatologiczne są bardzo wstrzemięźliwe ze względu na konieczność długiego okresu obserwacyjnego.
Ekspert tłumaczy, że natężenie ekstremalnych zjawisk bierze się stąd, iż w atmosferze jest coraz więcej energii. Tę energię Ziemia musi w jakiś sposób spożytkować, więc na lądzie rozprasza się w postaci ekstremalnych zjawisk.
- Obserwacje z krótszych okresów, jak sekwencje rok do roku, jasno wskazują natężenie tych zjawisk. Fachowców to zupełnie nie dziwi. Dziwi nas kompletny brak reakcji administracji w skali świata, ale także w Polsce. W Polsce można powiedzieć, że reakcja jest zerowa. Rząd się tym w ogóle nie zajmuje. I to jest niezrozumiałe - ocenia klimatolog.
"Polska nie realizuje międzynarodowych rezolucji"
Dr Lenart wyjaśnia, że krótkofalowe możliwości działania w tej sytuacji to przede wszystkim próba dostosowania się do zmian klimatycznych. - I to się dzieje lokalnie. Jednak w skali centralnej jest w naszym kraju pod tym względem beznadziejnie - ocenia.
Jeżeli chodzi o długofalowe działania, to zdaniem eksperta przede wszystkim trzeba skończyć z energetyką węglową i spalaniem jakichkolwiek paliw. Trzeba zająć się także planowaniem przestrzennym, żeby było bardziej przyjazne dla klimatu.
- Nie jesteśmy w stanie tego zrobić jako pojedyncze państwo czy region. Są takie dokumenty i rezolucje, tylko Polska ich nie realizuje. My uważamy, że to jest jakaś "lipa" i będziemy nadal kopać węgiel, mając wszystko w nosie - mówi klimatolog.
Sara Bounaoui, dziennikarka Wirtualnej Polski