Zreformować Pierwszą Komunię Świętą [OPINIA]
Jest maj, a to oznacza, że w polskich parafiach zaczyna się okres Pierwszych Komunii Świętych. Okres żniw mają jednak nie tylko parafie, ale i restauracje, a także handel, bo polski model uroczystości pierwszokomunijnych czyni je świętem wielkiej konsumpcji - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.
11.05.2024 15:55
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Od jakiegoś czasu w maju powraca debata nad zakazem spowiedzi dzieci przed Pierwszą Komunią Świętą. Media wałkują ten temat, telewizje zapraszają ekspertów, a rok temu pojawił się nawet apel, by spowiedzi zakazać. Jednak, wbrew temu, co twierdzą zwolennicy zakazu spowiedzi dzieci (a przynajmniej jej ograniczenia), to wcale nie ona jest prawdziwym źródłem problemów czy traum, a jej zniesienie wcale tak wiele nie zmieni. Jeśli szukać tego, co jest problemem prawdziwym, który nie tylko uniemożliwia rodzicom i dzieciom autentyczny wolny wybór, ale także sprawia, że Pierwsza Komunia Święta traci swój wymiar religijny, to będzie nim społeczny, rytualny i konsumpcjonistyczny charakter jej polskiego przeżywania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nacisk społeczny
O czym mówię? Odpowiedź jest prosta. Otóż w trzeciej klasie podstawówki (kiedyś w drugiej) wszystkie dzieci z rocznika (a obecnie prawie wszystkie) przystępują razem - często klasami - do Pierwszej Komunii Świętej. Ani ich gotowość, ani wiara rodziców nie mają tu znaczenia. Jeśli dziecko nie było wcześniej ochrzczone - a jeśli porozmawiać z katechetami, to w dużych miastach nie jest to wcale zjawisko rzadko spotykane - przygotowuje się je do chrztu i chrzci jeszcze przed Komunią, tak by mogło pójść do niej z rówieśnikami.
Powód jest zaś dość oczywisty: istnieje spory nacisk społeczny na wspólne uczestnictwo w tym doświadczeniu. Nacisk, który - wbrew pozorom - często wcale nie ma podłoża religijnego.
Eucharystia, pierwsze do niej przystąpienie (poprzedzone w polskim Kościele pierwszą spowiedzią) wcale nie jest najistotniejsze, o wiele ważniejsze jest spotkanie rodzinne, często organizowane już nie w domu, ale w restauracji, i prezenty, które są coraz droższe i coraz istotniejsze.
W wielu miejscach na to wszystko nakłada się jeszcze rewia mody (choć powoli jest to ograniczane, bo proboszczowie wprowadzają jednolite stroje). Sukienki pierwszokomunijne coraz mniej różnią się od ślubnych, a i chłopcy wciskani są niekiedy w garniturki, których nie powstydziliby się ich ojcowie.
Szał konsumpcji
Efektem tego szału konsumpcji, który ma społeczny, a nie religijny charakter, jest to, że do Pierwszej Komunii Świętej idą wszyscy lub niemal wszyscy, niezależnie od tego, czy ich rodziny są wierzące i praktykujące. I jeśli coś jest źródłem problemów, to właśnie ten społeczny model świętowania.
Dlaczego? Bo spowiedź dla dziecka, którego rodzice nigdy się nie spowiadają, którzy nie mają tego doświadczenia, albo pamiętają je wyłącznie z przeszłości jako traumę, może być rzeczywiście trudna. Jeśli jednak rodzice sami się spowiadają, jeśli mają doświadczenie dobrych spowiedzi, jeśli dziecko wie o tym, to oni - o wiele lepiej niż katecheta czy ksiądz - mogą przygotować swoje potomstwo do dobrego przeżycia spowiedzi.
Czytaj również: Ceny wbijają w fotel. "Mogą obudzić się z ręką w nocniku"
Jeśli zatem coś powinno się zmienić, to właśnie pozbawienie Pierwszej Komunii Świętej jej wspólnotowego, społecznego charakteru. To już nie jest czas, w którym wszyscy są wierzący, wszystkie dzieci podlegają socjalizacji religijnej w domach i mniej więcej w tym samym czasie mogą i powinny przystępować do Pierwszej Komunii Świętej. I właśnie z tego trzeba wyciągnąć wnioski i sprawić, by była ona przeżyciem jednostkowym, by każde dziecko mogło do niej przystępować w innym okresie.
Te dzieci, które są do tego gotowe, których rodzice i proboszcz, czy duszpasterz, wspólnie ocenią, że jest to możliwe, mogłyby przystępować do Eucharystii (i związanej z nią w Polsce pierwszej spowiedzi) już jako sześciolatki, inne w wieku siedmiu, ośmiu czy dziesięciu lat. O każdym decydowano by osobno, a same uroczystości miałyby o wiele bardziej prywatny, jednostkowy charakter. Dzięki temu uniknęłoby się rywalizacji na stroje komunijne, opowiadania o prezentach, a także społecznego nacisku, by każdy do Eucharystii przystąpił.
Dzieci i rodziny, które z jakichś powodów nie przystępowałyby do Pierwszej Komunii Świętej, nie byłyby społecznie dostrzegane czy stygmatyzowane, bo w istocie stałaby się to kwestia prywatna. Ten bardziej indywidualny charakter przeżywania mógłby sprawić, że zniknęłaby także czysto konsumpcyjna rywalizacja na prezenty, imprezy i ubranka, a to wyszłoby tylko na korzyść religijnemu przeżywaniu tego wydarzenia.
I żeby nie było wątpliwości - to, o czym piszę, wcale nie jest niemożliwe ani tym bardziej wyssane z palca. Już teraz - niewielka, ale rosnąca - grupa dzieci przystępuje do tzw. wcześniejszej Komunii Świętej, jest indywidualnie przygotowywana, a potem często tylko w otoczeniu najbliższej rodziny przystępuje do Eucharystii, a wcześniej jest spowiadania przez księdza, który najpierw im i ich rodzicom towarzyszył w przygotowaniach. To sprawia, że duchowny w konfesjonale nie jest dla nich kimś obcym, a w proces przygotowania, ale i rozeznania, czy dziecko jest rzeczywiście gotowe do przystąpienia do Komunii Świętej i spowiedzi, zaangażowani są także rodzice.
Z własnego doświadczenia - a część z moich dzieci przystępowała do zwyczajnej Pierwszej Komunii Świętej, a część do wcześniejszej - mogę powiedzieć, że to drugie rozwiązanie bardzo pozytywnie wpływa na "jakość" duchowego przeżywania. Istniejące więc rozwiązania wystarczy zastosować szerzej. I wiele problemów zniknie.
Czytaj również: Komunie jak wesela. "Voucher do SPA dla katechetki"
Spowiadanie dzieci
Ale oczywiście nie oznacza to, że znikną wszystkie. Konieczne są bowiem także rozwiązania związane z formacją duchownych, którzy dzieci spowiadają. Część z nich ma oczywiście konieczną wiedzę z psychologii rozwojowej i świadomość odpowiedzialności, ale istnieje grupa, która ich nie ma.
I jeśli coś trzeba zrobić, to skutecznie "uformować" tych nieświadomych albo uniemożliwić im (a są na to metody kanoniczne) spowiadanie. Aby było to jednak możliwe, rodzice muszą rozmawiać z dziećmi, muszą - szczególnie, jeśli widzą, że dziecko po spowiedzi jest nieswoje - dowiedzieć się, dlaczego tak było.
Jeśli okaże się, że duchowny przepytywał dziecko przed Pierwszą Komunią Świętą na przykład z kwestii związanych z jego seksualności, to należy sprawę natychmiast zgłosić do delegata do spraw ochrony małoletnich, do biskupa, bo tego rodzaju działania są niedopuszczalną seksualizacją dzieci, a duchowny, który się ich dopuszcza, nie powinien spowiadać ani mieć kontaktu z dziećmi. Jeśli zaś oni nie działają, należy sprawę nagłośnić medialnie, co zazwyczaj jest najlepszą drogą wymuszania działania.
Inny model działania trzeba przyjąć, gdy ksiądz jest nieprzyjemny, chamski. I wtedy jednak warto interweniować, a przynajmniej porozmawiać z duchownym. Jeśli uwag rodziców nie przyjmuje, warto udać się do przełożonych. Dlaczego? Bo to także jest kwestia naszej odpowiedzialności za Kościół, bo to pozwala, a niekiedy zmusza go, do zmiany, ale także za wiarę naszych dzieci, której zaszkodzić może złe doświadczenie spowiedzi, czy zły spowiednik.
Zawsze zaś trzeba rozmawiać z dziećmi, wyjaśniać im sytuację, towarzyszyć. To jest najważniejsze, nie tylko w życiu religijnym, ale w ogóle, co możemy naszym dzieciom dać.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in.: "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła, jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".