Został wiceprezesem sądu. Po pięciu godzinach go odwołano
Sędzia Rafał Wagner objął funkcję wiceprezesa Sądu Okręgowego w Warszawie. Po kilku godzinach podjęto jednak decyzję o jego odwołaniu. Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się stało.
W piątek wieloletni przewodniczący I wydziału cywilnego w Sądzie Okręgowym w Warszawie Rafał Wagner objął funkcję wiceprezesa Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia pożegnał się ze swoimi współpracownikami z wydziału, a następnie wziął udział w spotkaniu prezes Joanny Przanowskiej-Tomaszek z asystentami sędziów.
Jeszcze tego samego dnia, zaledwie kilka godzin później, uchylono decyzję o jego powołaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Całe zamieszanie zostało wywołane brakiem informacji w resorcie sprawiedliwości - stwierdził jeden z sędziów.
Niejasne przyczyny decyzji
Według doniesień "Rzeczpospolitej" kierownictwo sądu negocjowało z Ministerstwem Sprawiedliwości decyzję o powołaniu Wagnera. Część sędziów zdziwiła się, gdy Zbigniew Ziobro wyraził zgodę na zajęcie przez niego stanowiska. Wcześniej sędzia zasiadał w składzie w dwóch procesach o ochronę dóbr osobistych wymierzonych przeciwko politykowi. Prokurator generalny obie sprawy przegrał.
Dziennik spekuluje, że być może z tego względu Wagnera ostatecznie odwołano. Jednocześnie zaznacza jednak, że Ministerstwo Sprawiedliwości znało jego przeszłość i wiedziało, że brał udział w tych procesach.
- Byłby profesjonalnym wiceprezesem. Jest bardzo poważany, skromny, bardzo mądry i z zasadami - wskazała jedna z sędzi orzekających w pionie cywilnych w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
- Jeśli ktoś, tak jak on, sprawdził się w roli przewodniczącego wydziału, to z pewnością poradziłby sobie na funkcji wiceprezesa - podkreślił inny sędzia.
Poproszony o komentarz w sprawie Wagner wskazał, że ostatecznie "formalnie" nie został wiceprezesem sądu. - Decyzję o powołaniu odebrałem 19 maja ok. godz. 10. Miała wejść w życie w sobotę 20 maja. Nie weszła, bo już 19 w godzinach popołudniowych została uchylona - powiedział.
Na pytanie, czy jest rozczarowany obrotem spraw, przyznał, że "nie jest", bo "to znak czasu".
Czytaj także:
Źródło: "Rzeczpospolita"