Sensacja na listach PiS. W tle głośna dymisja
Niespodzianka na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. W okręgu nr 36 do Sejmu kandyduje Beata Maj, żona byłego szefa polskiej policji Zbigniewa Maja. Mundurowy odszedł ze stanowiska ledwie po dwóch miesiącach, w tle było prokuratorskie śledztwo i zatrzymanie przez CBA. Małżeństwo przed laty nie zostawiało suchej nitki na działaniach służb.
- Kwestie poglądów politycznych to indywidualna sprawa mojej żony. To, że jest na listach PiS świadczy o tym, że ktoś znacznie się pomylił w ocenie moich rzekomych win. Skoro postępowania w mojej sprawie są umarzane z powodu braku cech przestępstwa, to wygląda to na "prokuratorski gol" i "strzał w kolano". Czy zagłosuję na żonę? Zostawię to dla siebie – mówi Wirtualnej Polsce gen. Zbigniew Maj.
Zwolnienie z pracy powiązane z dymisją męża?
Jego żona Beata Maj, pracuje jako dyrektor szpitala w Krotoszynie i startuje z okręgu obejmującego m.in. Kalisz i Leszno. Wśród 24 kandydatów na liście otrzymała 21 miejsce. Listę otwierają minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg i minister zdrowia Katarzyna Sójka.
O żonie byłego szefa policji zrobiło się głośno tuż po dymisji Zbigniewa Maja ze stanowiska komendanta głównego policji w połowie lutego 2016 r. Odwołano ją wówczas ze stanowiska prezesa Kaliskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. W jej ocenie, decyzja miała związek ze sprawą męża. Do jej zwolnienia doszło w dniu, w którym Maj podał się do dymisji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oficjalnie przyczyną zwolnienia prezes Beaty Maj był brak porozumienia między władzami miasta a zarządem spółki oraz brak wizji rozwoju. Beata Maj w rozmowie z RMF FM twierdziła jednak, że przedstawiała konkretną wizję rozwoju i zaprzeczała jednocześnie, by miała wcześniej jakiekolwiek sygnały o złej współpracy. Odwołana prezes nie miała wątpliwości, że straciła pracę w związku z zamieszaniem wokół jej męża.
Przypomnijmy, że Zbigniew Maj został powołany na szefa polskiej policji 11 grudnia 2015 roku przez ówczesnego szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Dokładnie dwa miesiące później złożył rezygnację (została przyjęta 15 lutego 2016 r.), zapisując się w historii policji jako najkrócej urzędujący komendant główny.
Powodem miało być wielowątkowe śledztwo w sprawie podejrzeń nieprawidłowości w kaliskim samorządzie, w którym przewijało się nazwisko Maja. Jak argumentował koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński, zarzuty wobec ówczesnego szefa policji miały być poważne, sugerowano nawet korupcję. W sprawie pojawił się też wątek rzekomego załatwienia przez Maja pracy dla żony w TBS.
Uderzali w służby
W maju 2018 r. o godz. 6 rano CBA zatrzymało Maja w rodzinnym domu. "Kładzie mi się całą rodzinę, z nieletnią córką, na podłodze, kuje się mnie w kajdany" – opowiadał wówczas mediom były komendant. Na działaniach służb, podległych PiS, suchej nitki nie zostawiła też jego żona.
- Weszli z hukiem, przeszukali cały dom. Ich wejście w taki, a nie inny sposób do domu było tym bardziej nieprzyjemne, ponieważ wszystko widziała nastoletnia córka. (...) Uważam, że coś takiego nie powinno mieć miejsca. (...) To było jakieś show CBA – mówiła wówczas Beata Maj.
Sam Maj od początku zaprzeczał, by popełnił jakiekolwiek przestępstwa. W rozmowach z dziennikarzami wskazywał, że sprawę przeciwko niemu rozpoczął agent CBA, który jako były mąż jego siostry, miał prywatne powody do zemsty. Po pięciu latach, pod koniec grudnia 2020 r. śledztwo "z braku cech przestępstwa" zostało umorzone. W trakcie postępowania okazało się, że CBA podsłuchiwało gen. Maja.
Obecnie w sądzie toczy się jedno postępowanie przeciw Majowi o przekroczenie uprawnień. Według prokuratury miał bezprawnie informować dziennikarzy o efektach prowadzonych przez policję działań, m.in. w sprawie Kajetana P., który bestialsko zamordował korepetytorkę.
- To sprawa, która ciągnie się już 8 lat. Już sam ten fakt się odpowiednio komentuje. Jako komendant główny policji i centralny organ administracji miałem prawo i obowiązek udzielać informacji mediom. Żadnej ze spraw to nie zaszkodziło - mówi Wirtualnej Polsce gen. Zbigniew Maj.
"Zostałem wrobiony"
W mocniejszych słowach ocenia działania służb w jego poprzedniej, umorzonej sprawie.
- Moja ocena materiałów CBA i śledczych może być tylko jedna. Zostałem wrobiony. Nie wiem za co i przez kogo. Tylko w jednym z wątków śledztwa było czterech prowadzących prokuratorów, ponad 2 tysiące przesłuchanych osób i mnóstwo zleconych ekspertyz. Dzisiaj mogę zapytać: o co to tutaj chodziło? - pyta retorycznie gen. Maj.
Co ciekawe, były szef policji pracuje od jakiegoś czasu na stanowisku doradcy zarządu w czeskiej spółce-córce Orlen UniPetrol. Doradza w kwestiach bezpieczeństwa. - Nie wiem jak to nazwać. Próbą rehabilitacji? W pewnym momencie dostałem propozycję startu w konkursie na doradcę zarządu. Nie zostałem mianowany, przeszedłem procedurę konkursową. Pracuję tam już czwarty rok - mówi WP Maj.
Były komendant główny nie omieszkał też wbić szpilki w służby PiS.
- Po mojej dymisji i zwolnieniu mojej żony z pracy, pojawiały się zarzuty CBA, które nie miały pokrycia w rzeczywistości. M.in. choćby takie, że moja żona nie miała odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia, by pełnić funkcje kierownicze. Mówiono niesłusznie o braku kompetencji. Dzisiaj małżonka startuje z list PiS, a ja pracuję w państwowej spółce kontrolowanej przez rząd PiS. Cieszę się, że ten stek bzdur i pomyj wylany na nas, świadczy tylko o ministrze Mariuszu Kamińskim i jego zastępcy Macieju Wąsiku. A może o ich pozycji w partii - ironizuje były szef policji.
"W każdej partii znajdzie się czarna owca"
Zapytaliśmy żonę byłego szefa policji o powody jej startu z list PiS w wyborach. Okazuje się, że podłożem decyzji jest dobra współpraca zawodowa z liderkami listy wyborczej w okręgu.
- Moja decyzja o kandydowaniu jest podyktowana moimi przekonaniami i przede wszystkim bardzo dobrą, merytoryczną współpracą z panią minister Marleną Maląg i panią minister zdrowia Katarzyną Sójką. Współpraca ta, zaangażowanie i wsparcie zaowocowały dużymi inwestycjami w obszarze zdrowia w naszym rejonie - mówi Wirtualnej Polsce Beata Maj.
I jak dodaje, wybór partii wynikał z "przekonań oraz z dotychczasowych doświadczeń zawodowych". - Mam na myśli świetną i efektywną współpracę przynoszącą korzyści społeczne - zapewnia żona Zbigniewa Maja.
Pytana, czy sytuacja z 2016 roku związana z dymisją męża nie była przeszkodą w podjęciu decyzji mówi nam: - Nie wolno łączyć ówczesnej sytuacji zawodowej mojego męża z działaniami całej partii. Były to działania indywidualnych osób, którzy się przyczynili do krzywd jakich doświadczyła cała moja rodzina. W każdym zespole ludzkim, także w partii znajdzie się ktoś, kogo można nazwać "czarną owcą" – i przez ten pryzmat nie należy oceniać całokształtu - uważa Beata Maj.
I jak podkreśla, nie ocenia władz partii PIS w kontekście dymisji męża. - To była jego decyzja. A powodem dymisji były działania indywidualnych osób z CBA, które poprzez pomówienia doprowadziły do ciągu traumatycznych przeżyć mojej rodziny - komentuje.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski