PolskaŻołnierze oskarżeni ws. Nangar Khel zostają w areszcie

Żołnierze oskarżeni ws. Nangar Khel zostają w areszcie

Duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego czynu, obawa matactwa, grożąca surowa kara oraz obawa ucieczki jednego z żołnierzy - to powody przedłużenia o trzy miesiące aresztów żołnierzom podejrzanym o ostrzał afgańskiej wioski, w wyniku którego zginęli cywile - podał Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Bliscy żołnierzy nie kryją rozżalenia w związku z tą decyzją.

Żołnierze oskarżeni ws. Nangar Khel zostają w areszcie
Źródło zdjęć: © PAP

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )
Polscy żołnierze oskarżeni o zabójstwo

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie podał, że zachodzi potrzeba wykonania kolejnych czynności procesowych i obecnie nie istnieją przesłanki przemawiające za uchyleniem aresztu i zamiany go na poręczenie - majątkowe lub osób godnych zaufania.

Postanowienie sądu jest nieprawomocne. Obrońcy podejrzanych zapowiedzieli odwołanie do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego.

Mec. Piotr Kruszyński, obrońca Damiana L. (któremu prokuratura zarzuca atak na niebroniony obiekt) ujawnił po posiedzeniu, że sąd zaapelował do prokuratora o "większą dynamikę w prowadzonych czynnościach".

Naszym zdaniem, nie ma przesłanek ani do zastosowania aresztu, ani do jego przedłużania. Nasz klient wykonywał rozkaz, nie mógł wiedzieć, że rozkaz jest przestępstwem, ani też, że strzela do obiektów cywilnych- argumentował Kruszyński.

Rozżalenia z wtorkowego rozstrzygnięcia sądu nie kryli najbliżsi żołnierzy, obecni w sądzie.

To hańba systemu sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej, że najlepszych żołnierzy traktuje się w ten sposób - powiedział Władysław B., ojciec jednego z oficerów. Niszczy się młodych żołnierzy i fizycznie i psychicznie. Prokuratura wojskowa miała dość czasu, aby przeprowadzić kwestie związane z wyjaśnieniem tej sprawy, przede wszystkim przeprowadzić konfrontacje - dodał.

Miałem nadzieję, że syn będzie odpowiadał z wolnej stopy. Niestety, zapadła decyzja o przedłużeniu aresztu. Jestem bardzo rozczarowany. Przeżywam to bardzo i brak mi słów - zaznaczył.

Żona innego żołnierza, Barbara Ligocka - zapowiadając złożenie odwołania - wyraziła nadzieję, że wówczas jej mąż i pozostali opuszczą areszt. Mąż wyjechał w kwietniu, wrócił w połowie listopada. Był w domu tydzień; proszę to sobie wyobrazić - powiedziała.

Sześciu żołnierzom z batalionu desantowo-szturmowego w Bielsku-Białej prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny - grozi mu do 25 lat więzienia. Żołnierze zostali aresztowani 13 listopada.

Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło 16 sierpnia ub. roku. Na miejscu zginęło sześć osób, dwie następne zmarły w wyniku odniesionych ran. Wśród poszkodowanych były dzieci i kobiety - trzy zostały poważnie okaleczone.

Według prokuratury, żołnierze po dotarciu na miejsce nie stwierdzili obecności bojowników, mimo to, na rozkaz oficera, ostrzelali wioskę z wielkokalibrowego karabinu maszynowego i moździerza. Początkowo żołnierze twierdzili, że do ostrzału doszło w następstwie wymiany ognia z bojownikami. Potem przyznali, że była to wersja wymyślona, w obawie przed konsekwencjami.

Według relacji medialnych, zeznania żołnierzy i dowódcy bazy Wazi Khwa są sprzeczne; nawzajem próbują oni obarczać się winą. Żołnierze twierdzą, że to dowódca mjr Olgierd C. wydał im rozkaz ostrzelania wioski. Według jednego z żołnierzy, cytowanego przez "Superwizjer" w TVN, Olgierd C. miał powiedzieć: "niech gniew Boży spadnie na te wioski". Inny żołnierz twierdził, że ostrzał wioski był planowany, zanim w ogóle wyjechali z bazy.

C., który jako jedyny z siedmiu aresztowanych nie był na miejscu zdarzenia, zaprzeczał, by wypowiedział takie słowa i by kazał otworzyć ogień w kierunku osady. Według jego obrońcy, oficer wydał rozkazy, które obligowały żołnierzy do działania w zupełnie innym rejonie, inne były też zasady użycia moździerza. Stacja podała też, że żołnierze nazwali swój podoodział "Delta" (co miało być skrótem od "Dynamiczny Element Likwidacji Terrorystów Afgańskich" bądź "Arabskich"), a do swoich mundurów przypinali emblematy z trupimi czaszkami, być może, by dodać sobie animuszu.

W programie sugerowano także, że kilku wysokich rangą wojskowych próbowało tuszować całą sprawę. Ówczesny szef MON Aleksander Szczygło pytany o to przez "Superwizjer" powiedział tylko, że "trwa postępowanie, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy". Odchodząc, wyraźnie poirytowany, rzucił: "Proszę nie mówić do mnie, że ja mam jakąś odpowiedzialność za to, że banda durniów strzela do cywili". Szczygło przeprosił później za swoje "niepotrzebne" słowa. Zapewnił, że nie przesądza o niczyjej winie.

W mediach pojawiały się też doniesienia, że żołnierze mieli informacje o współpracy mieszkańców Nangar Khel z talibami, wieśniacy mieli pomagać organizować zasadzki na wojska sił NATO, w tym na Polaków. Według wtorkowej "Rzeczpospolitej", zdjęcia pokazane w ub. roku w TVN świadczą o tym, że w wiosce ukrywał się podejrzewany o ataki na wojskowe konwoje i zabójstwa afgańskich cywilów terrorysta Bismaelah.

Prokuratura przesłuchała dotychczas kilkudziesięciu świadków, wśród nich m.in. dowódcę 1. zmiany PKW w Afganistanie gen. Marka Tomaszyckiego (szef MON przeniósł go do rezerwy kadrowej do czasu wyjaśnienia sprawy) i dowódcę Wojsk Lądowych gen. Waldemara Skrzypczaka.

Nie wiadomo na razie, kiedy przesłuchany zostanie płk Martin Schweitzer, amerykański dowódca 4. grupy bojowej w Afganistanie. Jego zdaniem, akcja polskich żołnierzy w Nangar Khel była błędem, a nie "działaniem kryminalnym". Niewykluczone, że jeszcze w lutym przesłuchany zostanie były szef MON Aleksander Szczygło.

Odrębny wątek sprawy dotyczy sprawności moździerza i amunicji, z której ostrzelano wioskę. Według obrońców zatrzymanych, amunicja była wadliwa i to mogło być powodem, że pociski spadły na zabudowania. Jednak testy przeprowadzone - już po zdarzeniu - na poligonie w Polsce, wykazały, że amunicja spełnia normy. W tym tygodniu pociski mają zostać ponownie sprawdzone. Pod koniec marca do Afganistanu ma wyjechać komisja biegłych, by na miejscu przeprowadzić eksperyment procesowy w tej sprawie.

O uwolnienie podejrzanych i umożliwienie im odpowiadania przed sądem z wolnej stopy zaapelowali przed kilku dniami emerytowani generałowie - wśród nich bohaterowie II Wojny Światowej, członkowie Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari i pierwszy dowódca jednostki GROM Sławomir Petelicki, a także profesorowie prawa.

Źródło artykułu:PAP
afganistanżołnierzewioska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)