Żołnierze NATO zaangażują się w Ukrainie? Eksperci uspokajają
Żołnierze NATO zaangażowani w wojnę w Ukrainie? Takie komunikaty pojawiły się po spotkaniu, jakie miało miejsce w Paryżu. - To były rozważania na temat ewentualnych scenariuszy, także skrajnie negatywnych, co się w Ukrainie może wydarzyć - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską płk Maciej Matysiak.
27.02.2024 18:45
Andrzej Duda przekazał, że podczas spotkania w Paryżu uczestnicy "najbardziej żarliwie" dyskutowali o wysłaniu do Ukrainy żołnierzy. - Niczego nie można wykluczyć. Zrobimy wszystko, co musimy, by Rosja nie wygrała - powiedział z kolei Emmanuel Macron.
W spotkaniu uczestniczyli m.in. prezydent Finlandii Sauli Niinisto, prezydent Rumunii Klaus Iohannis, prezydent Litwy Gitanas Nauseda, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, kanclerz Austrii Karl Nehammer, premier Słowacji Robert Fico, premier Holandii Mark Rutte, premier Estonii Kaja Kallas, premier Czech Petr Fiala, premier Hiszpanii Pedro Sanchez i minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Cameron.
- Nie ma planów, żeby wysyłać polskich żołnierzy do Ukrainy. Takie stanowisko przedstawił prezydent na spotkaniu w Paryżu. Stanowisko było wcześniej konsultowane z premierem Donaldem Tuskiem - mówi Wirtualnej Polsce współpracownik Andrzeja Dudy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W podobnym tonie wypowiedział się we wtorek na konferencji prasowej w Pradze sam Donald Tusk. - Polska nie wyśle swoich oddziałów na Ukrainę - zapowiedział.
"Nie możemy niczego wykluczać w przyszłości"
Prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że to, co żyje teraz w przestrzeni medialnej, to po prostu pewnego rodzaju komunikat ze strony Pałacu Elizejskiego. - Jest w nim jasne, że nie ma żadnego konsensusu dotyczącego wysyłania jakichkolwiek sił NATO na pomoc Ukrainie - dodaje.
- Jednak, ponieważ ta wojna jest nieprzewidywalna i działania Rosji są nieprzewidywalne, nie możemy niczego wykluczać na przyszłość. Taki to był komunikat, nie ma na teraz żadnego pomysłu na temat wysyłania wojska, jakichkolwiek sił NATO do Ukrainy - podkreśla ekspert.
"Europa zaczyna brać kwestie bezpieczeństwa w swoje ręce"
Prof. Boćkowski podkreśla, że na spotkaniu w Paryżu było podejmowanych wiele bardzo ważnych spraw, dotyczących tego, jak Europa ma budować swoją architekturę bezpieczeństwa sama. - Musimy liczyć się z tym, że zadania stoją także przed samą Europą - kwestie amunicji, sprzętu, współpracy i wielu innych rzeczy - dodaje.
- Informacja, którą przekazano za sprawą Macrona do Rosji jest bardzo jasna - Europa, niezależnie od Stanów Zjednoczonych, będzie robić wszystko, co możliwe, by Rosja nie pokonała w żaden sposób ani wojskowo, ani politycznie Ukrainy - podkreśla.
I dodaje, że "to, co płynie z Paryża, to po prostu zapewnienie Ukrainy o wsparciu". - Plus jasny sygnał do Federacji Rosyjskiej, żeby zdawała sobie sprawę, że Europa zaczyna brać kwestie bezpieczeństwa w swoje ręce, niezależnie od sytuacji, która się wydarzy w Stanach Zjednoczonych - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
"Rozważania na temat scenariuszy"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że na ten moment "nie ma takiej opcji", by wojska NATO zostały wysłane do Ukrainy.
- Rozmowa w Paryżu była rozmową za zamkniętymi drzwiami, niepubliczną. To były rozważania na temat ewentualnych scenariuszy, także skrajnie negatywnych, co się na Ukrainie może wydarzyć - dodaje.
Jak podkreśla, Ukraina w jakiś sposób może nie uzyskać powodzenia na froncie i w końcu może dojść do wymuszonych (albo nie) negocjacji. - Albo sytuacji takiej, kiedy ten front się zatrzyma - wyjaśnia ekspert.
NATO jako siły rozjemcze
- Wtedy pojawi się pytanie, co dalej. Jest taki wariant, który mówi, że będzie jakaś linia rozgraniczenia i że Rosjanie, w niekorzystnym oczywiście rozwoju sytuacji dla Ukrainy, będą te terytoria zajęte okupować. Bierze się zapewne pod uwagę, choć tego nikt nie wie na 100 procent, że niewykluczone będą siły rozjemcze - dodaje.
Płk Matysiak podkreśla, że taką pomocą mogą być zainteresowani Ukraińcy, "bo oni będą trochę za słabi, żeby blokować tę linię demarkacyjną". - Być może taka opcja była dyskutowana, że jeżeli by do tego doszło, to trzeba by pomyśleć, czy NATO nie powinno jednak wspomóc Ukrainę, na przykład swoimi żołnierzami w taki sposób - zaznacza.
Rozmówca Wirtualnej Polski dodaje, że Francja jako taka, "która ma jedną z wiodących ról, bo ma silną armię, jest mocarstwem nuklearnym, bierze pod uwagę wszystkie opcje i te opcje powinny być dyskutowane".
- Uważam, że Macron zrobił taki trochę zwrot na zasadzie niemieckiego Zeitwende (punkt zwrotny, dosłownie: przełom czasów - red.). Zmienił narrację z początku dzwonienia do Putina (Macron odbywał na początku pełnoskalowej wojny liczne rozmowy telefoniczne z rosyjskim dyktatorem - red.) na taką, że trzeba Ukrainę wspierać - wyjaśnia.
I podkreśla, że mówienie o tym, że żołnierze NATO włączą się do wojny w Ukrainie, zostanie podchwycone przez rosyjską propagandę. - Będą mówili, że to NATO jest agresywne, będzie dmuchać w tę narrację na użytek własny - mówi płk Matysiak.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski