PolskaZnowu są podwójne pogrzeby. Szef branży pogrzebowej o IV fali epidemii

Znowu są podwójne pogrzeby. Szef branży pogrzebowej o IV fali epidemii

Branża pogrzebowa odczuwa już skutki IV fali epidemii koronawirusa. Wróciły obrazy znane z wiosny, czyli podwójne pogrzeby ofiar epidemii - mówi nam Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej.

Skutek trzeciej fali epidemii. Wiosną 2021 zapełniały się nowe kwatery na jednym z cmentarzy komunalnych w Warszawie
Skutek trzeciej fali epidemii. Wiosną 2021 zapełniały się nowe kwatery na jednym z cmentarzy komunalnych w Warszawie
Źródło zdjęć: © WP | wp.pl
Tomasz Molga

28.11.2021 07:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Już odczuwamy wzrost liczby ofiar epidemii. Znak, że jest źle, to coraz częstsze podwójne pogrzeby. Właściciele zakładów pogrzebowych mówią mi, że podczas wspólnych ceremonii pochowani zostali matka z córką czy para seniorów. Ostatni raz doświadczaliśmy czegoś podobnego podczas wiosennej fali epidemii, dlatego IV fala wzbudza niepokój również u nas - mówi Wirtualnej Polsce Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej.

W mijającym tygodniu (22-26 listopada) Ministerstwo Zdrowia odnotowało 1784 zgonów związanych z COVID-19. W WP informowaliśmy także o wzroście tzw. zgonów nadmiarowych, czyli ukrytych ofiar epidemii.

- Najgorszej sytuacji spodziewam się kilka tygodni po szczycie zakażeń. Gdy szpitale - ze względu na obciążenie pacjentami COVID-19 - ograniczają zabiegi planowe. Wywołuje to opóźnioną falę zgonów osób z chorobami przewlekłymi. Słyszymy wtedy od rodzin, że zmarły nie doczekał zabiegu albo jeszcze gorzej - że przerwał leczenie ze strachu przed pójściem do szpitala - komentuje Robert Czyżak.

Podkreślił, że ze względu na obostrzenia epidemiczne pochówki ofiar epidemii są wyjątkowo dramatyczne. - Rodziny przeżywają większy ból, ponieważ nie mogą pożegnać bliskich przy otwartej trumnie. Zdają sobie też sprawę, że ciała osób zmarłych w szpitalach są składane do worków i nie ma możliwości umycia czy ubrania zwłok - wyjaśnia szef izby pogrzebowej.

Był moment, kiedy zaczynało brakować trumien

Rozmówca ocenia, że w tej chwili, przy 300-400 ofiarach epidemii dziennie, nie ma problemów z organizacją pogrzebu w ciągu najbliższych dni.

- Poprzednio w dużych miastach stworzyły się kolejki do ceremonii w krematoriach, zapisy na termin pogrzebu. Na rynku zaczynało brakować trumien, ponieważ w zakładach produkcyjnych były przestoje w związku z kwarantanną czy problemami finansowymi. W szczycie fali zgonów odebrałem telefon od jednego z urzędników dopytującego, czy będziemy mogli pomieścić więcej ciał - relacjonuje szef branży pogrzebowej.

- Jednak w ostatnich miesiącach branża przygotowywała się na IV falę. Spodziewaliśmy się jej, śledząc wydarzenia w innych krajach europejskich - dodaje.

Efekt epidemii. Zasmucające rekordy

W trakcie epidemii branża odnotowała rekordowy wzrost przychodów. W 2020 roku odbyło się około 480 tys. pogrzebów. W przeliczeniu na średni koszt ceremonii, który wynosi tyle co kwota zasiłku pogrzebowego (4000 zł), przyniosło to zakładom pogrzebowym około 1,9 mld zł wpływów.

Z kolei na opłaty za miejsca na cmentarzach Polacy mogli wydać kolejne 2,4 mld zł - wynika z szacunków Polskiej Izby Branży Pogrzebowej. W Polsce obecnie funkcjonuje już 67 krematoriów - to ze względu na fakt, że większość rodzin zmarłych wybiera pochówek w urnie.

W 2021 roku odnotowano już 84 tys. zgonów nadmiarowych. Jak informowaliśmy, łączna liczba zgonów może do końca grudnia sięgnąć nawet 500 tys.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
zgony covidbranża pogrzebowakoszt pogrzebu
Komentarze (789)