Koronawirus. Krematoria przeciążone. Ciała ofiar COVID-19 spopiela się nawet o 2 nocy
Ze względu na falę zgonów w Polsce krematoria w dużych miastach są przeciążone i nie nadążają z kremacją ciał zmarłych. Na termin ceremonii spopielenia ciała trzeba czekać kilka dni, ewentualnie odbywa się ona w nocy.
12.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:50
- Nie było innego terminu. O drugiej w nocy zebraliśmy się pod bramą cmentarza na Srebrzysku. W znajdującym się obok zakładzie odbywała się kremacja babci, która zmarła po zakażeniu koronawirusem. Pomodliliśmy się, zapaliliśmy znicze. Tak to teraz wygląda. Gdy zgon następuje w związku z COVID-19, rodzina nie może nawet uczestniczyć w kremacji ciała - opowiada Wirtualnej Polsce Artur z Gdańska.
Pogrzeb ofiary epidemii odbył się kilka dni później.
Krematoria przeciążone. To efekt jesiennej fali zgonów
Jak dowiaduje się WP polskie krematoria, zwłaszcza te w dużych miastach, są przeciążone i nie nadążają z usługami spopielenia ciał zmarłych. W dużych miastach na tę usługę trzeba czekać nawet kilka dni. Zwłoki spopiela się 24 godziny na dobę.
Problem potwierdza Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej. Według niego jest to związane z nadspodziewanie dużą falą jesiennych zgonów. Tylko w październiku zmarło o 13 tys. osób więcej niż wynosi średnia wieloletnia (około 33 tys. zgonów).
Jeszcze kilka lat temu odsetek pogrzebów urnowych stanowił 30 proc. wszystkich pogrzebów, ale teraz mocno wzrasta. To ze względu na okoliczności śmierci ofiar COVID-19.
Ciała zmarłych, opuszczając szpital, znajdują się w workach. Według przepisów epidemicznych nie mogą być ubierane w kostnicach ani w żaden sposób upiększone przed złożeniem w trumnie. Dlatego większość rodzin decyduje się na kremację szczątków zmarłego.
W listopadzie w związku z COVID-19 zmarło już 3449 osób, wynika z danych Ministerstwa Zdrowia.
Kolejki do pogrzebów
Niedawno informowaliśmy, że w dużych miastach terminy na pogrzeby wydłużyły się do nawet do 2 tygodni. W Krakowie na cmentarzu komunalnym zatrudniono dodatkowych grabarzy, a urzędnicy zdecydowali, że pogrzeby będą się odbywać także w soboty. Podczas niepodziewanej fali zgonów (niezwiązanych tylko z epidemią) zaczęło brakować miejsc w kostnicach.