Znów jest jak w ZSRR. Rosjanie stoją w kilometrowych kolejkach
Mieszkańcy rosyjskich miast wracają pamięcią do czasów, w których godzinami stali w kolejkach do sklepów po podstawowe produkty żywnościowe. Kilka dekad temu powodem były niedostatki i komunistyczne problemy z dystrybucją. Teraz to efekt wojny, którą wywołał Putin.
Rosjanie odczuwają efekt niedoborów, spowodowanych sankcjami. Z trudem zdobywają cukier, kaszę czy mięso. Czasem na targach dochodzi do awantur i walk o produkty.
O problemach zaopatrzeniowych w Rosji i kłopotach zwykłych obywateli z podstawowymi zakupami informuje brytyjski "Guardian". Żywność o długich terminach przydatności do spożycia, taka jak cukier czy kasza, zaczęła znikać ze sklepowych półek w już na początku marca, zaledwie tydzień po inwazji Rosji na Ukrainę. Władze Saratowa, miasta w zachodniej Rosji, chciały zadbać o mieszkańców, więc zorganizowały specjalne targi, na których ludzie z samochodów mogli kupić podstawowe produkty.
Сотни саратовцев выстроились в очередь за сахаром
Rosjanie stoją w kolejkach po żywność
- Ludzie dzielą się wskazówkami, gdzie kupić cukier. To szaleństwo - mówi "Guardianowi" mieszkaniec miasta - To smutne i zabawne. Znów jest jak w latach 90., stoimy w kilometrowych kolejkach i walczymy o pożywienie, bo boimy się, że dla nas zabraknie.
W mediach społecznościowych zobaczyć można nagrania, prezentujące te codzienne wysiłki zaopatrzeniowe rosyjskich obywateli. Taka jest rzeczywistość.
Nagłe niedobory to przedsmak problemów Rosji. Sankcje, jakie są odpowiedzią świata na agresję Kremla i atak na Ukrainę, spowodują jeszcze większe perturbacje gospodarcze, wysoką inflację i odcięcie od światowej gospodarki.
Rosja powraca do czasów ZSRR
- Myślę, że wracamy do ZSRR - powiedziała "Guardianowi" Elina Ribakowa, zastępca głównego ekonomisty Instytutu Finansów Międzynarodowych, wskazując, że rosyjski rząd prawdopodobnie nadal będzie zamykał się na światową gospodarkę. - Nie postrzegam tego jako chwilowego szoku, po którym wrócimy do liberalnej demokracji i reintegracji ze światem. Chyba że nastąpi zmiana rządu - mówi ekonomistka.
Gdy zaczęła się wojna w Ukrainie, rosyjskie sklepy w dużych miastach zaczęły odczuwać braki podstawowych produktów. Ceny importowanych produktów poszybowały w górę, gdy wartość rubla spadła. Za ten wzrost cen towarów rząd obwinia panikę konsumentów i działania spekulantów. Oficjalna narracja władzy jest taka, że dostęp do towarów jest wystarczający.
- Podobnie jak w 2020 roku, teraz też chcę uspokoić naszych obywateli. Jesteśmy wystarczająco zaopatrzeni w takie towary jak cukier i kasza gryczana. Nie ma co panikować i kupować tych towarów. Wystarczy ich dla wszystkich - powiedziała w specjalnym wystąpieniu wicepremier Rosji Wiktoria Abramczenko.
Jednak obywatele spokojni nie są. Zwłaszcza że w aptekach odczuwalny zaczyna być niedostatek niektórych leków.
Rosyjska gospodarka szaleje, rośnie inflacja. Według Ribakowej sięgnie ona niebawem 20 procent. Dla zwykłych Rosjan, jak mówi ekonomistka, oznacza to ubóstwo i desperację.
- Ludzie znów będą musieli być skoncentrowani na przetrwaniu i zdobyciu podstawowych leków, podstawowej żywności. Niewielu Rosjan ma oszczędności, bo niektórzy, na przykład emeryci, już wcześniej ledwo żyli. Teraz będą spędzać dni w kolejkach i nie będą mieli dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej i leków - mówi Ribakowa.