Kolejny dramat Polaków po tragedii na Broad Peak
Jak powiedział w TVN24 znany himalaista Krzysztof Wielicki, początkowo wydawało się, że większe kłopoty ma Kaczkan, bo do Polski dotarły informacje, że to on oderwał się od ściany. Informacja o tym wypadku w niedzielę dotarła sms-em wysłanym - jak sądzono - z telefonu satelitarnego Artura Hajzera. Od tego momentu telefon ten milczał. Dopiero we wtorek okazało się, że wiadomości o upadku nie wysłał Hajzer, a najprawdopodobniej kucharz wyprawy, który nie znał dobrze nazwisk Polaków i pomylił Kaczkana z Hajzerem.
Okazało się tymczasem, że ze ściany spadł Hajzer, zaś Kaczkanowi nic się nie stało i bez przeszkód dotarł do obozu II, gdzie pomogli mu himalaiści z Rosji.
- Oni wspinali się razem. Kończył się okres dobrej pogody, pewnie myśleli, że zdążą przed złą pogodą, ale załamała się ona wcześniej. Gdy rozpoczęli powrót, pozostałe zespoły już się wycofały i były w bazie - poinformował znany himalaista Krzysztof Wielicki, który na bieżąco przekazywał mediom informacje o tym, co dzieje się w Karakorum.