Zmiana podejścia policji do polityków. "Jak mieli się czuć zwykli obywatele?"
Policjanci nie chronią już domu Jarosława Kaczyńskiego, ani siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej. - Policja ma zapobiegać przestępstwom, służyć obywatelom, a nie jednemu czy garstce obywateli - komentuje w rozmowie z WP Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Wylicza też najważniejsze wyzwania, jakie stoją przed nowym komendantem.
17.12.2023 13:28
Policyjna ochrona zniknęła sprzed domu Jarosława Kaczyńskiego, ale także sprzed siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Z ochrony korzystał wcześniej także m.in. były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. Z ochrony Żandarmerii Wojskowej nadal korzysta Antoni Macierewicz, mimo że od dawna nie zasiada w rządzie.
- My to deklarowaliśmy jako formacje tworzące dzisiejszą koalicję rządzącą, że policjanci wrócą do prawdziwej pracy, że nie będą agencją ochroniarską jakiegokolwiek polityka. Myślę, że pierwsze efekty są już dostrzegane - stwierdził w piątek nowy minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński.
Policjanci widzą zmianę. Koniec specjalnej ochrony prezesa PiS
Zmiany w podejściu policji do polityków zauważa także były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, inspektor w stanie spoczynku Marek Dyjasz.
- Oczywiście, należy rozumieć powagę sytuacji, możliwość zagrożenia życia i zdrowia jakiejś osoby, także polityka. W takich przypadkach wszczyna się procedurę o ochronę osoby zagrożonej i to funkcjonuje od dawna. To nie może być tak, że jest to ochrona przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku i trwa to latami - mówi Wirtualnej Polsce insp. Marek Dyjasz, obecnie wykładowca na Uniwersytecie WSB Merito w Opolu.
- Niestety wśród elity władzy są pokusy, żeby wykorzystywać za darmo policję czy inne służby do swoich celów. Dlatego dobrze, że to zniesiono - zaznacza.
Wieloletni policjant Wydziału Zabójstw i Wydziału Kryminalnego podkreśla, jak powinna się odbywać ochrona osoby zagrożonej.
- Jeżeli polityk, czy jakaś inna osoba w państwie jest zagrożona, są na to dowody, składa odpowiednie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i rusza cała lawina działań. Taką osobę się chroni, ale policja równocześnie stara się zniwelować zagrożenie, czyli albo zatrzymać osobę, która jest wskazywana jako zagrożenie, albo sytuację, która jest zagrażająca życiu lub zdrowiu. Taka ochrona jest na jakiś czas, później wraca wszystko do normy, a nie jest stosowana przez cały czas, tak jak to się działo w wielu przypadkach w ostatnich latach - podkreśla Marek Dyjasz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Emerytowany policjant nadal ma bliski kontakt z funkcjonariuszami pracującymi w policji. I wie, jak to ostatnio funkcjonowało.
- Rozmawiam z policjantami, bo są moimi studentami. Oni się z tym nie godzą, ale rozkaz jest rozkaz, trzeba jechać i pilnować. Opór ze strony policjantów był, ale jeden policjant nie jest w stanie wygrać z machiną myśli i założeń rządzących, którzy mają władzę nad odpowiednimi służbami. Tutaj mądrość przełożonych jest kluczowa - zaznacza Marek Dyjasz.
I wylicza znane mu przypadki, kiedy do ochrony polityków ściągano policjantów "z miasta", czy z pionów kryminalnych.
- Po to, żeby siedzieli w samochodach i obserwowali jakiś budynek, zamiast realizować czynności, zapobiegać przestępstwom. Policja ma służyć obywatelom, a nie jednemu czy garstce obywateli - uważa były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji.
Nadszarpnięty wizerunek policji
Zdaniem byłego policjanta, instrumentalne wykorzystywanie formacji przez polityków do swoich celów miało wpływ na jej niekorzystny wizerunek.
- To była jedna z cegiełek, która zaważyła, że wizerunek policji jest taki, a nie inny. Ludzie to widzieli i pamiętają. To wpływa na postrzeganie, że w państwie są lepsi i gorsi. Ja idę na policję, składam zawiadomienie o przestępstwie, po miesiącu dostaję umorzenie, albo w ogóle odmawiają wszczęcia, a polityk u władzy czy osoba z koneksjami jest inaczej traktowana przez organy ścigania. Robi się dla niego wszystko, albo nawet i więcej niż to wynika z zadań. No to jak mieli się czuć zwykli obywatele? Jak gorszy sort - uważa Marek Dyjasz.
Zadania dla nowego Komendanta Głównego Policji
7 grudnia, tuż przed przejęciem władzy przez nową koalicję rządzącą, inspektor Jarosław Szymczyk zrezygnował ze stanowiska Komendanta Głównego Policji. Jego następca jeszcze nie został ogłoszony. Ale jak zaznacza rozmówca WP przed nim bardzo trudne zadanie.
- Nowy Komendant Główny Policji musi podnieść morale wśród policjantów. Żeby wiedzieli, że mają prawo również do opinii na temat swojej kariery zawodowej. Żeby kariery policjantów nie zależały od znajomości i koneksji z politykami - mówi Marek Dyjasz.
Dodaje, że komendant musi też umiejętnie dobrać sobie kierownictwo wyższego szczebla, czyli komendantów wojewódzkich. - To oni będą nadawać ton pracy w poszczególnych województwach. Oni będą czuwać nad prawidłowością realizowanych zadań przez policję - mówi Dyjasz.
- Trzecią i chyba najtrudniejszą sprawą będzie zmniejszenie liczby wakatów w policji. 3,5-4 tysiące osób to już było dużo. A 12 tysięcy wakatów to jest bardzo dużo! To tak jakby w jednym, dużym garnizonie nie było w ogóle policjantów. A zbliżamy się do początku roku, gdzie zawsze odchodzili policjanci na emeryturę, więc liczba wakatów może się jeszcze zwiększyć. Wyzwanie dla nowego komendanta będzie ogromne: jak zachęcić młodych ludzi do tego, żeby wstąpili w szeregi policji i zatrzymać przed odejściami tych, którzy mogą już odejść - dodaje insp. Marek Dyjasz.
Budowa porozumienia między zwierzchnikami a podwładnymi ma być kluczowa. - Nowych zadań jest dużo, ale nowy komendant przede wszystkim musi mieć zaufanie podwładnych. Oni muszą wiedzieć, że ktoś, kto staje na czele polskiej policji to osoba godna zaufania. To osoba, która nie będzie podatna na sugestie, wpływy czy wręcz naciski polityków. Będzie realizowała poprzez swoje doświadczenie zawodowe i zarządzanie ludźmi mądrą politykę osobową. A reszta przyjdzie. Policjanci wiedzą, co mają robić, tylko trzeba im dać narzędzia, możliwości i dobrze nimi zarządzać - radzi Marek Dyjasz.
- Nie może być sytuacji, że policjanci są wykorzystywani do partykularnych interesów polityków, bo wtedy dalej patologia będzie się pogłębiała - przestrzega.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Pawel.Buczkowski@grupawp.pl