Trwa ładowanie...
d41vd9f
Zmasowany atak koronawirusa w Polsce. Dramatyczna relacja

Zmasowany atak koronawirusa w Polsce. Dramatyczna relacja

- Chorych jest bardzo dużo. Decyzja o rozszerzeniu restrykcji na cały kraj nie dziwi, chociaż ja sam byłem zwolennikiem regionalizacji obostrzeń. Te liczby rosną jednak w takim tempie, że za chwilę, czy powiemy, że wprowadzamy lockdown ogólnopolski, czy też wypunktujemy czerwone strefy we wszystkich województwach, to wyjdzie na to samo - ocenił w programie "Newsroom" w WP dr Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc. - Popatrzmy na warmińsko-mazurskie. Ten region zamknęliśmy już dawno temu. Czy liczba zakażeń tam spadła? No, właśnie nie. Więc obawiam się, że rozszerzenie tych obostrzeń na cały kraj niekoniecznie w sposób bardzo istotny przełoży się na te liczby. To oznacza, że trzeba będzie prawdopodobnie pójść jeszcze o krok dalej i ograniczyć ludziom możliwość poruszania się tylko do określonych przypadków. 25 tysięcy zakażeń, tych zgonów jeszcze nie będziemy widzieli teraz, to wszystko dzieje się z odroczeniem półtora - dwutygodniowym, ale to wszystko przełoży się na liczbę osób, które być może już nigdy świąt wielkanocnych nie zobaczą - dodał dr Karauda. Gość "Newsroomu" przyznał, że największy smutek wzbudza w nim liczba zwalnianych respiratorów. - Bo co to oznacza? Najczęściej oznacza to śmierć chorego. Niestety, w tej ostatniej fazie, kiedy pacjenta intubujemy, to w przypadku tej konkretnej choroby, COVID-19, taka osoba ma niewielkie szanse na przeżycie, sięgające według amerykańskich danych zaledwie kilkunastu procent. Do końca staramy się podtrzymywać oddech własny, bo taka jest strategia ogólnoświatowa - stwierdził. Na uwagę, że to brzmi jak wyrok, przyznał, że jest to coś strasznego. - Respirator oznacza już ten ostatni etap w przypadku tej choroby. Często tego pacjenta widzimy ostatni raz - przyznał lekarz. - Te statystyki są dramatyczne. Pamiętam wiele rozmów z pacjentami, bo pacjent, gdy jest przytomny, musi wyrazić zgodę na intubację, no chyba, że jest to sytuacja nagła. Są jednak takie sytuacje, że spodziewamy się tego, że trzeba będzie pacjenta zaintubować, bo sprzęt nieinwazyjny nie daje rady. I siadamy, rozmawiamy, mówimy o tych procentach. Te osoby wyrażają zgodę, mówią: powalczmy, może się zmieszczę w tym procencie. Ale niestety, bardzo często jest inaczej - mówi dr Tomasz Karauda.

25 tysięcy przypadków dzisiaj, tenRozwiń

Transkrypcja:

25 tysięcy przypadków dzisiaj, tendencje niepokojąca - o 75% rośnie to w tydzień, porównując konkretny dzień jednego tygodnia z tym samym dniem poprzedniego tygodnia, mówi pan minister zdrowia. I zastanawiam się czy doktor Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc widzi tę tragedię na swoim oddziale. Dzień dobry, panie doktorze. Witam serdecznie, panie redaktorze. Witam państwa. Rzeczywiście tych chorych jest bardzo, bardzo dużo i tutaj ta decyzja trochę nie dziwi, chociaż ja sam byłem zwolennikiem regionalizacji, jeżeli chodzi o obostrzenia, ale kiedy też liczby rosną w takim tempie, to za chwilę czy powiemy, że to jest lockdown ogólnopolski, czy po prostu wypunktujemy czerwone strefy we wszystkich województwach, to w sumie wyjdzie na to samo. Patrzymy na warmińsko-mazurskie, gdzie zamknęliśmy już duży czas temu, długi czas temu tamten region i czy liczba zakażeń tam spadła? No właśnie nie. Więc obawiam się, że nawet wprowadzenie tych obostrzeń, które były w mazowieckim, w warmińsko-mazurskim, w lubuskim, na cały kraj niekoniecznie w sposób bardzo istotny przełoży się na te liczny. To oznacza, że prawdopodobnie trzeba będzie pójść jeszcze krok dalej i ograniczyć możliwość poruszania się ludzi w w obrębie, w uzasadnionych tylko przypadkach. 25 tysięcy zakażeń, tych zgonów jeszcze nie będziemy widzieli teraz, to zawsze będzie z odroczeniem gdzieś półtora, dwutygodniowym, ale to wszystko przełoży się na liczby osób, które być może już świąt wielkanocnych nigdy nie zobaczą. Na razie to jest wprowadzenie do tej konferencji prasowej, pan minister już przemawia, będziemy państwu te informacje na bieżąco przekazywać. Będę pana, panie doktorze, też prosił o skomentowanie tych informacji, które do mnie dotrą. Te pierwsze są takie, że mamy 3000 zajętych łóżek w tym tygodniu więcej. To jest po prostu najbardziej konkretna liczba, która pokazuje, co się dzieje w szpitalach. Tak, tych liczb jest rzeczywiście dużo. Ja zawsze z takim smutkiem trochę przyjmuję informację, jeżeli mamy zwalniane respiratory - to że one są zajęte, to swoją drogą, ale zwalniane, co to oznacza zwolniony respirator? Najczęściej oznacza to śmierć chorego. Bo niestety w tej ostatniej fazie, kiedy pacjenta intubujemy, to w przypadku tej konkretnej choroby COVID-19, to taka osoba ma niewielkie szanse na przeżycie, sięgające według tych amerykańskich danych kilkunastu zaledwie procent. Do końca staramy się podtrzymać oddech własny pacjenta, bo taka jest strategia ogólnoświatowa. Ale chwila, chwila, czyli z tych osób, które trafiają pod respirator, tylko kilkanaście osób, kilkanaście procent przeżywa? To straszne jest. Znaczy to brzmi jak wyrok. To jest coś strasznego, panie redaktorze. Zależy jeszcze co na myśli ma ministerstwo mówiąc "respirator", bo czasami respiratorami używamy tego słownictwo nazywając wysokoprzepływową tlenoterapię - to też jest rodzaj sprzętu, który dostarcza bardzo dużej ilości tlenu, ale człowiek jest przytomny przy tym. To jest wspomaganie jego własnego oddechu. Podobnie jak formy nieinwazyjnej terapii, takich masek ściśle przylegających do twarzy. Też pacjent jest przytomny, oddycha własnym oddechem, ale jest on wspomagany. Natomiast respiratory już oznaczają ten ostatni etap i w przypadku tej choroby bardzo rzadko wychodzi się niestety - to jest, często widzieliśmy już tego pacjenta po raz ostatni u siebie i te statystyki są dramatyczne. A pamiętam wiele rozmów, bo to też często pacjent jeszcze przytomny musi wyrazić zgodę na ta intubację - chyba, że to jest nagła sprawa w nocy i trzeba szybko - ale często są pacjenci, w których spodziewamy się już ten sprzęt, który daliśmy, nie daje rady i siadamy i rozmawiamy, i mówimy o tych procentach i te osoby decydują i mówią: no powalczmy, może się zmieszczę w tym procencie. Ale niestety bardzo często jest inaczej.
d41vd9f
d41vd9f
Więcej tematów