Zmarł po galarecie z targowiska. Są wyniki sekcji zwłok

Są już wyniki sekcji zwłok 54-letniego mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu galarety, kupionej na targowisku w Nowej Dębie. Niestety, nie wskazały one bezpośredniej przyczyny jego zgonu. Konieczne jest przeprowadzenie dodatkowych badań, w tym toksykologicznych.

Zmarł po zjedzeniu galarety z targowiska. Są wyniki sekcji zwłok (zdjęcie ilustracyjne)
Zmarł po zjedzeniu galarety z targowiska. Są wyniki sekcji zwłok (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Hukalo
Violetta Baran

- Sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu. Biegli wskazali na konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań, w tym toksykologicznych i dopiero po uzyskaniu wyników z badań będą w stanie się wypowiedzieć na temat bezpośredniej przyczyny zgonu - poinformował w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prokurator Andrzej Dubiel.

Informacja o zatruciu pokarmowym trzech osób pojawiła się w lokalnych mediach w sobotę wieczorem. Niestety, jedna z nich, 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. zmarł w szpitalu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Domowymi wyrobami sprzedawanymi z samochodu zatruły się także dwie kobiety: 67- i 72-latka, które trafiły do szpitala. Jak przekazał prokurator, jedna z kobiet już opuściła szpital, a stan drugiej, która wcześniej została przetransportowana do placówki w Krakowie, nie zagraża jej życiu.

- Z policją skontaktowały się jeszcze dwie osoby, które również kupiły domowe wyroby na targowisku w Nowej Dębie. Policjanci pojechali do ich domów i zabezpieczyli kupioną galaretę garmażeryjną - przekazała rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona.

Sprzedawali z samochodu "swojskie wyroby"

W sprawie zostało zatrzymane małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że to oni sprzedawali z samochodu wyroby garmażeryjne własnej produkcji.

- Hodują trzodę chlewną dla podreperowania budżetu domowego. Wyrabiają wędliny, które następnie są sprzedawane na terenie Nowej Dęby - potwierdził policyjne ustalenia rzecznik prokuratury w Tarnobrzegu.

Małżonkowie usłyszeli zarzut, że "działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych". Przyznali się do zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień. Nie zgodzili się także na odpowiadanie na pytania prokuratora.

Zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze - dozór policji i zakaz wytwarzania wyrobów mięsnych i ich sprzedaży.

W sprawie mają być przesłuchane także inne osoby, które w sobotę kupiły w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy wyroby wędliniarskie.

W sobotę, w domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. Będą poddane badaniom m.in. na obecność laseczki jadu kiełbasianego oraz związków chemicznych stosowanych w truciznach na gryzonie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (654)