"Otóż ja może nie jestem jakimś kibicem, który żyje wyłącznie sportem, bo wtedy nie mógłbym się zajmować polityką, ale jestem kibicem, a pierwsze zawody sportowe, na których w życiu byłem – pięćdziesiąt dwa lata temu, w 1955 roku – to był mecz Polska – Czechy. W czym? Na żużlu właśnie"
Tak prezydent mówił podczas uroczystości odznaczenia żużlowców i trenerów po zdobyciu przez reprezentację mistrzostwa świata.
O tym, że Lech Kaczyński nie pała miłością do sportu wiadomo nie od dziś. Czy chodzi o to, że trudno mu przełamać wewnętrzny wstręt przed „stadionową dziczą”, czy jest jakiś inny powód, trudno powiedzieć. Jedno jest pewne - kibica z niego nie zrobią nawet częste wyjazdy na zawody, olimpiady, czy mistrzostwa świata, które są przecież jednym z elementów pełnienia funkcji prezydenta.