Spółdzielnia rolna, w której prezesem i udziałowcem jest Zbigniew Ajchler, poseł niezrzeszony głosujący razem z PiS, podpisała w sierpniu umowę na poddzierżawę 250 hektarów z państwowych zasobów. Przy przekazaniu ziemi pominięto standardowe procedury, obowiązujące zwykłych rolników. Gdy o sprawę zaczęli dopytywać dziennikarze Wirtualnej Polski, ziemia nieoczekiwanie wróciła do państwa.
• Spółdzielnia rolna, w której prezesem jest niezrzeszony poseł Zbigniew Ajchler (w Sejmie głosuje tak jak PiS), dostała w sierpniu 2022 roku 250 hektarów w poddzierżawę.
• Gdy we wrześniu ujawniliśmy, że w ten sam sposób ziemię załatwił sobie brat wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa zaczął przeglądać umowy z politykami. I ziemia, którą dostała spółdzielnia Ajchlera, po niespełna dwóch miesiącach wróciła do państwa. Dziś leży odłogiem.
• Politycy PiS od lat twierdzą, że polska ziemia musi trafiać do polskich rolników, a wszystko powinno odbywać się na jasnych i przejrzystych zasadach.
• W tym samym czasie kolejni politycy związani z PiS i ich rodziny w kontrowersyjnych okolicznościach dostają do uprawy ziemię od Krajowego Ośrodka Wspierania Rolnictwa.
Zbigniew Ajchler jest jednym z najbogatszych posłów w polskim Sejmie. Jego oświadczenia majątkowe są wypełnione wyjątkowo niechlujnie i nieczytelnie, z dużym trudem można z nich wyczytać, że ma dom o wielkości 600 metrów kw., który wycenia na 9 milionów złotych, a także 31 ha ziemi rolnej oraz działkę z siedliskiem, wycenione łącznie na 12 milionów. Do tego trzyletni SUV porsche i niemal pół miliona oszczędności w gotówce.
Miało być dobrze, wyszło jak zwykle
Gdy Zbigniew Ajchler nie głosuje w Sejmie ręka w rękę z PiS, spędza czas zarządzając dwiema spółdzielniami rolnymi w Wielkopolsce. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna "Zdrowie" w Izdebnie, której Ajchler jest prezesem, gospodaruje na 400 ha, do tego jest producentem trzody chlewnej. W 2021 r. działalność przyniosła 1,2 mln zł zysku.
Z kolei Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie (w której Ajchler jest od 1996 r. prezesem, a wiceprezesem i beneficjentem rzeczywistym jest jego syn – Piotr) przyniosła w 2021 r. 1,1 mln zł zysku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najnowsze nagranie z Mostu Krymskiego. Do tego Rosja się nie przyznała
RSP w Lubosinie gospodaruje na ponad 400 ha ziemi. Ale przez półtora miesiąca, do wtorku 11 października 2022 r., miała tych hektarów o 250 więcej.
W oficjalnych wypowiedziach politycy PiS i ich koalicjanci przekonują, że chcą, aby polska "ziemia trafiała tylko do rolników", że trzeba "chronić ziemię przed spekulantami" i "powstrzymać niekorzystne zmiany w strukturze gospodarstw".
Pod tymi hasłami w 2016 r. PiS zmienił ustawę regulującą obrót ziemią. Wprowadzono zakaz sprzedaży, ale i dzierżawy ziemi z państwowych zasobów ludziom, którzy nie są rolnikami wystarczająco długo, nie mieszkają w gminie, gdzie położona jest nieruchomość przeznaczona pod dzierżawę albo ich gospodarstwa mają ponad 300 ha.
W ten sposób rząd PiS chciał odpowiedzieć na głód ziemi wśród rolników.
Odtąd ziemia miała być udostępniana rolnikom głównie w formie dzierżawy. To, kto dostanie ziemię w dzierżawę, miało rozstrzygać się w publicznych przetargach. A wszystkie związane z tym formalności prowadzić miał Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
Teoretycznie rozwiązanie wyglądało dobrze. Ale okazało się, że jest w nim luka, która umożliwia omijanie przepisów.
Ta luka to możliwość poddzierżawienia państwowej ziemi. Tu już żadne przetargi i ograniczenia terytorialne nie obowiązują. Jeśli ktoś, kto już dzierżawi ziemię, dogada się z kimś, kto chce ją poddzierżawić – występuje o zgodę do KOWR. Decyzja zależy od dyrektora generalnego Ośrodka.
Teoretycznie poddzierżawy miały być dopuszczalne tylko w wyjątkowych okolicznościach, np. gdy dzierżawca nie jest w stanie prowadzić działalności ze względów zdrowotnych, gdy zaczął starania o rentę lub emeryturę albo nie może prowadzić działalności gospodarczej, bo objął funkcję publiczną. Zasady te sam KOWR zapisał w broszurze "Zasób własności rolnej Skarbu Państwa. Sprzedaż. Dzierżawa. Nabywanie".
Ale w praktyce stały się furtką pozwalającą omijać przepisy o dzierżawie ziemi.
Jak pokazaliśmy na początku września 2022 r., z tej furtki skorzystała m.in. rodzina Norberta Kaczmarczyka z Solidarnej Polski, do niedawna wiceministra rolnictwa. Jego brat Konrad poddzierżawił 141 hektarów państwowej ziemi w małopolskiej gminie Kozłów, mimo że mieszka w innej gminie (gdyby ta sama ziemia została wystawiona na przetarg przez KOWR, nie mógłby się o nią ubiegać).
Starszy rolnik, który dotychczas uprawiał tę ziemię, chciał zrezygnować z dzierżawy, ale Konrad Kaczmarczyk namówił go do wycofania rezygnacji i złożenia wniosku o przedłużenie dzierżawy, a potem o poddzierżawienie mu ziemi. Jego wniosek został pozytywnie rozpatrzony przez KOWR w 2020 r., a potem znowu w 2021 r.
Kaczmarczykowie mieli wyjątkowe szczęście. Od 2020 r. na 295 dzierżaw podpisanych w Małopolsce przypadło tylko pięć pozytywnie rozpatrzonych wniosków o poddzierżawę. Dwa z nich dotyczyły brata wiceministra.
Kaczmarczyk po naszych publikacjach został odwołany z rządu. Ale okazuje się, że nie był jedynym politykiem, któremu nieobcy był patent z poddzierżawą państwowej ziemi. Skorzystał z niego także poseł Zbigniew Ajchler.
Zgoda dla spółdzielni posła
Po tekście o ziemi Kaczmarczyków zaalarmowali nas rolnicy z powiatu szamotulskiego w Wielkopolsce. Niepokoił ich los 300 hektarów we wsi Koszanowo i okolicach. - Tu jest głód ziemi. Właśnie kończy się dzierżawa tego gospodarstwa, ale nic nie wystawiają na przetarg. Już w kwietniu znajomy słyszał, że całość bierze Ajchler. Rolnicy napisali pismo do KOWR, że są zainteresowani dzierżawą od października, bo umowa się kończy. Żadnej odpowiedzi - relacjonuje jeden z lokalnych rolników, prosząc o zachowanie anonimowości, bo - jak mówi - boi się zemsty polityków.
"Obiekt Rolny Koszanowo" to pozostałość po lokalnej spółdzielni rolniczej, która w 2018 roku została postawiona w stan likwidacji. Ziemię wykupił KOWR i w październiku 2019 r., na trzy lata, wydzierżawił kontrolowanej przez siebie spółce Przedsiębiorstwo Rolniczo-Hodowlane Gałopol. Ta od razu poddzierżawiła ją firmie Green Lab (spółce-córce Gałopolu i kilkudziesięciu innych podmiotów podległych KOWR). Czyli wszystko pozostawało pod kontrolą państwa.
Aż do sierpnia 2022 r. Wtedy KOWR teoretycznie powinien już organizować przetarg, w którym zwykli rolnicy mogliby się starać o ziemię, której dzierżawa kończyła się w październiku. Ale KOWR żadnego przetargu na ziemię w Koszanowie nie ogłosił do dziś.
Za to 19 sierpnia kontrolowany przez KOWR Gałopol zwrócił się do KOWR z wnioskiem o poddzierżawę 250 z 300 hektarów na rzecz Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Lubosinie. Tej, w której prezesem jest Zbigniew Ajchler, a wiceprezesem jego syn Piotr.
Dyrektor generalny KOWR Waldemar Humięcki przychylił się do tego wniosku już 24 sierpnia. I wydał zgodę na poddzierżawę do… 11 października 2022 r. Czyli poseł dostał ziemię na półtora miesiąca. Daty, o których wspominamy, mają w tym przypadku kluczowe znaczenie dla zrozumienia okoliczności. Ludzie Ajchlera mogli wjechać na pola już w sierpniu i zacząć je uprawiać (jak relacjonują nam miejscowi rolnicy - dokładnie tak się stało), ale wątpliwości ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, budzi tak krótki okres poddzierżawy.
- Co można zrobić na polu w ciągu dwóch miesięcy? Można przygotować uprawy na przyszły rok, można zasiać oziminy, ewentualnie zebrać ostatni pokos z łąk. Nie można jednak niczego w sierpniu zasiać i zebrać w październiku - dziwi się Barbara Idczak, kierowniczka biura Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Szamotułach.
W anonimowych rozmowach sami pracownicy KOWR przyznają, że dzierżawa ziemi pod uprawę na kilka tygodni jest absurdalna i nie ma żadnego uzasadnienia.
Przypomnijmy: dyrektor KOWR może wyrazić zgodę na poddzierżawę w przypadku, gdy dzierżawca nie jest w stanie prowadzić działalności ze względów zdrowotnych, zaczął starania o rentę lub emeryturę lub gdy nie może prowadzić działalności gospodarczej w związku z wyborem na funkcję publiczną. Rzeczniczka KOWR Karolina Gaweł nie umiała odpowiedzieć na pytanie, która przesłanka zaszła w przypadku zgody wydanej spółdzielni posła Ajchlera.
Ajchler? A który Ajchler?
O okoliczności, wyjątkowo krótki okres poddzierżawy i cel przekazania ziemi spółdzielni posła Ajchlera zapytaliśmy prezesa Gałopolu Andrzeja Kojro. Zacytujmy tę rozmowę dosłownie:
Skąd się wziął Ajchler?
- A który Ajchler?
Ten, z którym podpisał pan umowę poddzierżawy.
- Skąd się wziął? No mieszka tam w tej gminie.
Dlaczego pan jemu poddzierżawił ziemię?
- (cisza)
Chodzi o tę końcówkę tej umowy? Kończyła się umowa z Green Labem… Normalna procedura. Za zgodą KOWR-u. Nie chcę tego rozwijać.
Co można wyhodować od sierpnia do października?
- Można siać ozime. Można wiele rzeczy.
Ale jakich? Jest jakaś uprawa, którą można wyhodować od sierpnia do października?
- Nie wiem, na ile pan się zna na rolnictwie. Można i przez trzy miesiące, można i krócej. I dłużej. Zależy od cyklu. Wydaje mi się, że można. Mamy uprawy ozime i jare.
Ale pan poddzierżawił to od sierpnia do października…
- Muszę wracać na spotkanie. Proszę się kontaktować z panią rzecznik.
Rzeczniczka KOWR Karolina Gaweł przekazała nam, że wniosek spółdzielni zarządzanej przez wspierającego PiS posła był jedynym dotyczącym poddzierżawy ziemi w Koszanowie. Zapytaliśmy, skąd inni rolnicy mieli wiedzieć o takiej możliwości? Nie dostaliśmy odpowiedzi na to pytanie.
A dlaczego KOWR wyraził zgodę na poddzierżawę ziemi przez spółdzielnię Ajchlera? "Spółdzielnia funkcjonuje w bliskim sąsiedztwie gospodarstwa Koszanowo. Posiadane zasoby dawały gwarancje właściwego wykorzystania gruntów i co najważniejsze utrzymania ich w kulturze rolnej do czasu pełnego rozdysponowania na rzecz rolników indywidualnych" - przekazała nam Karolina Gaweł.
- Nie spotkałam się z żadnym ogłoszeniem Gałopolu dotyczącym ewentualnej poddzierżawy. Na stronie spółki jest zakładka "przetargi", ale tam nie ma żadnej takiej informacji. Oddział KOWR w Poznaniu spytaliśmy w czerwcu, jakie są dalsze plany co do tych nieruchomości. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. We wrześniu ponowiliśmy pismo, tym razem również z interwencją do dyrektora generalnego KOWR. Nadal bez odpowiedzi - mówi Barbara Idczak, kierowniczka biura Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Szamotułach.
Byłaby afera
We wtorek 11 października wygasła zarówno umowa poddzierżawy dla spółdzielni posła Ajchlera od Gałopolu, jak i dzierżawa Gałopolu od KOWR. Ziemia wróciła do państwa i na razie leży odłogiem. Dlaczego tak się stało, przy ogromnym głodzie ziemi w Wielkopolsce?
Na to pytanie oficjalnie nikt nam nie potrafił udzielić odpowiedzi. Politycy PiS i urzędnicy KOWR są bardziej rozmowni, gdy zagwarantuje się im anonimowość. - Gałopol miał wystąpić o przedłużenie dzierżawy, a Ajchler o przedłużenie poddzierżawy. I dalej urzędowałby na tym polu - mówi nam człowiek z kierownictwa Ministerstwa Rolnictwa.
Jego słowa potwierdziliśmy niezależnie u urzędnika KOWR wysokiego szczebla oraz w kierownictwie jednej ze spółek zaangażowanych w gospodarowanie tą ziemią. Ale dlaczego do przedłużenia dzierżawy i poddzierżawy dla Ajchlera nie doszło? - Po waszym tekście o hektarach dla Kaczmarczyków zrobiło się gorąco. Zaczęło się przeglądanie umów w KOWR, zaczęły wypadać trupy z szafy. Jednym z nich była umowa poddzierżawy dla Ajchlera. Nie było mowy, żeby ją przedłużyć, bo byłaby afera - przyznaje polityk PiS zorientowany w tematach rolnych. Jego słowa potwierdziło nam dwóch innych polityków i urzędników z KOWR.
Na 250 hektarach, które trafiły do spółdzielni zarządzanej przez posła Zbigniewa Ajchlera, do niedawna trwały normalne prace. Pracownicy Ajchlera już je obsiali. Pozostałe 50 hektarów leży odłogiem.
Poseł Zbigniew Ajchler oraz Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Lubosinie otrzymali od nas następujące pytania:
- W jakich okolicznościach, kiedy i od kogo Zbigniew Ajchler dowiedział się o możliwości poddzierżawy ziemi obiektu rolnego w Koszanowie?
- Z kim z KOWR, z firm podległych KOWR lub z Ministerstwa Rolnictwa Zbigniew Ajchler rozmawiał o poddzierżawie ziemi obiektu rolnego w Koszanowie?
- Dlaczego Zbigniew Ajchler w imieniu RSP w Lubosinie podpisał umowę na poddzierżawę 250 ha obiektu rolnego Koszanowo na okres od sierpnia do października 2022 r.?
- W jaki sposób Zbigniew Ajchler i RSP w Lubosinie zamierzali zagospodarować 250 ha w ciągu 1,5 miesiąca trwania poddzierżawy?
- Czy Zbigniew Ajchler lub inny z członków RSP w Lubosinie rozmawiali na temat przedłużenia poddzierżawy 250 ha ziemi obiektu rolnego w Koszanowie z przedstawicielami firmy Gałopol lub KOWR? Jeśli tak: z kim, kiedy i jakie to były ustalenia?
- Czy 11 października Zbigniew Ajchler i RSP w Lubosinie zdali 250 ha obiektu rolnego w Koszanowie? Jakie prace przeprowadzono tam od sierpnia? Co stanie się z obsianymi polami?
- Z niechlujnie wypełnionego oświadczenia majątkowego Zbigniewa Ajchlera na stronach Sejmu nie wynika, jakie dochody uzyskał z tytułu posiadania udziałów w RSP w Lubosinie. Proszę o podanie tej kwoty.
Po przesłaniu pytań Zbigniew Ajchler zadzwonił do dziennikarza Wirtualnej Polski. Przyznał, że RSP w Lubosinie "zrobiła akces" po ziemię w Koszanowie. Stwierdził też, że nie jest właścicielem RSP w Lubosinie (nikt tak nie twierdził), a pytania w sprawie ziemi w Koszanowie powinniśmy wysłać do KOWR, a nie do niego. Na pytanie, czy jest prezesem RSP w Lubosinie, stwierdził, że "to nie jest pana sprawa". I ponownie odesłał nas do KOWR.
Od SLD przez PO do PiS
Zbigniew Ajchler od początku lat 90. był związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Z ramienia tej partii kandydował najpierw do Sejmu (bez powodzenia), potem do sejmiku wojewódzkiego w Wielkopolsce (tym razem z sukcesem). W 2011 pożegnał się z SLD, a w 2014 wstąpił do PO. Z ramienia tej partii dostał się do Sejmu w 2015 r. Cztery lata później był o krok od reelekcji, jednak więcej głosów i mandat poselski zdobył w jego okręgu wyborczym Killion Munyama. Ale gdy latem 2021 r. Munyama zamienił mandat w polskim Sejmie na pracę w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych, na jego miejsce wszedł właśnie Ajchler.
Poinformował wtedy kolegów z Platformy, że nie wchodzi do klubu poselskiego Koalicji Obywatelskiej, lecz zostanie posłem niezrzeszonym. - Zaraz po objęciu mandatu przez posła Ajchlera odbyła się rozmowa, w której uczestniczyło kilkoro polityków Platformy. Ajchler powiedział nam wtedy, że za to, że nie wejdzie do naszego klubu, ma dostać możliwość terapii genowej. Załatwiał to poseł Mejza, Ajchler był w tej sprawie na spotkaniu z premierem Morawieckim. Powiedziałam, że w jakiś sposób go rozumiem, bo w walce o życie i zdrowie próbuje się wszystkiego. Mówił, że mentalnie, poglądami i sercem jest z nami, ale walczy o życie - mówi posłanka Dorota Niedziela, uczestniczka tamtego spotkania.
Gdy kilka miesięcy później okoliczności spotkania ujawnił poseł Cezary Tomczyk, Zbigniew Ajchler w rozmowie z Interią przyznał, że bierze udział w eksperymentalnej terapii leczenia choroby Parkinsona. Zaprzeczył, żeby to był warunek jego wsparcia dla rządu i że mówił o tym posłom PO.
Łukasz Mejza nie pojawia się w tej opowieści przypadkiem. On też w marcu 2021 r., po wejściu do Sejmu z listy PSL w miejsce zmarłej Jolanty Fedak, nie dołączył do klubu ludowców, lecz został posłem niezależnym, głosującym tak jak PiS i chwalącym PiS. A parę miesięcy później został wiceministrem sportu. Ze Zbigniewem Ajchlerem zakolegował się na tyle, że razem ogłosili powołanie stowarzyszenia Centrum, które miało być "preludium do powstania nowej siły w parlamencie". Ostatecznie stowarzyszenia do dziś nie zarejestrowano, a Mejza po tekstach Wirtualnej Polski opisujących jego szemraną działalność gospodarczą stracił posadę w rządzie.
Jedyne co się nie zmieniło: Mejza i Ajchler cały czas wspierają Zjednoczoną Prawicę. Przy obecnym rozkładzie sił w Sejmie ich głosy są decydujące dla PiS.
Szymon Jadczak
szymon.jadczak@grupawp.pl
Paweł Figurski
pawel.figurski@grupawp.pl