"To naprawdę działa". Seria nietypowych zdarzeń w armii Putina
W większości obrońcy kraju są nastawieni nie na tworzenie "drugiej armii", a na nękanie przeciwnika. Takie niekonwencjonalne działania mają na celu destabilizację zaplecza rosyjskiego wojska. Nie od dziś wiadomo, że działania partyzantki są nie mniej ważne niż ruchy regularnej armii. Ilość nietypowych wydarzeń, także na głębokim zapleczu rosyjskiej armii, świadczy o dużej skuteczności ukraińskich operacji.
08.08.2022 | aktual.: 08.08.2022 09:54
O istocie partyzantki doskonale wiedzą wszyscy, którzy choć trochę orientują się w historii Polski. Zresztą zaledwie kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, zorganizowanego przez Armię Krajową w ramach operacji "Burza". Akcje zbrojne to jednak niejedyna forma walki z okupantem - do legendy przeszło choćby hasło "Tylko świnie siedzą w kinie". Podobnie jest obecnie w Ukrainie.
- Ukraina dość późno, bo po koniec 2021 r., zaczęła tworzyć system powszechnego oporu, przyjmując specjalną ustawę. Obecnie działania nieregularne są koordynowane przez dowództwo sił operacji specjalnych i prowadzone zarówno przez te wojska, siły terytorialne oraz ochotników spośród ludności cywilnej - wyjaśnia w rozmowie z WP dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ukraińscy partyzanci działają na wszystkich terenach okupowanych przez Rosjan, wykorzystując szeroką gamę możliwości - od malowania haseł na murach, przez niszczenie mostów, linii kolejowych oraz budowania zaplecza dla własnych żołnierzy, aż po te najbardziej radykalne rozwiązania, jakim jest "likwidacja" kolaborantów.
- Rola partyzantki rośnie i moim zdaniem będzie rosła coraz bardziej w kontekście przyszłych operacji, czyli kontrofensywy czy ofensywy armii ukraińskiej - twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
- Wiadomo o działaniach kinetycznych - w tym likwidowaniu kolaborantów, atakach na rosyjskich żołnierzy, prowadzone są także działania psychologiczne i z całą pewnością także rozpoznawcze. Te ostatnie mają zapewne szczególne znaczenie, także wobec dostaw i użycia artylerii rakietowej dalekiego zasięgu - dodaje dr Piekarski.
Zobacz też: Tak Ukraina broni Charkowa. Rakiety "VERBA" w akcji
"Nieznani sprawcy"
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną informował w lipcowym raporcie: "źródła ukraińskie potwierdzają, że zabito kolaborującego z Rosją zarządcę miasta w obwodzie charkowskim". Ofiarą "nieznanych sprawców" padł Jewhenij Junakow, który został wyznaczony na zarządcę niewielkiego miasta Wełykyj Burłuk. Zginął w wybuchu bomby podłożonej pod jego samochód.
Przez innych "nieznanych sprawców" w obwodzie chersońskim został zastrzelony Serhij Tomka, który "uważał się za wiceszefa policji w Nowej Kachowce". Przeprowadzono również próby zamachu na szefa administracji obwodu chersońskiego, Władimira Saldo, oraz Andrija Sihitu, szefa władz rejonu Melitopola w obwodzie zaporoskim.
Ten ostatni, choć udało mu się uniknąć śmierci, zmienił miejsce zamieszkania, ale partyzanci dość szybko otrzymali od wywiadu nowy adres. Przez takie działania władza okupacyjna przemieszcza się wyłącznie w kamizelkach kuloodpornych i z odpowiednio silną ochroną.
- Prawdopodobne jest także, że w walkach biorą udział żołnierze i funkcjonariusze innych formacji, którzy z różnych powodów znaleźli się na terenach okupowanych przez agresora - mówi dr Piekarski.
"Sztuka uliczna"
W większości obrońcy kraju są nastawieni nie na tworzenie "drugiej armii", a na nękanie przeciwnika. Takie niekonwencjonalne działania mają na celu destabilizację zaplecza rosyjskiego wojska. Przykładowo - Ukraińcy niszczą szlaki przerzutu materiałów niezbędnych do walki, co wymusza na Rosjanach używanie pociągów pancernych do patrolowania zagrożonych linii kolejowych.
Duże znaczenie mają też tzw. operacje psychologiczne. Obejmują one m.in. akcje plakatowe na okupowanych terenach. Rozmówca jednego z ukraińskich portali nazwał to "sztuką uliczną". - Staramy się rozwieszać nasze ulotki, demonstrować swoją sztukę na trasach ich patroli. Pokazujemy im, że są tu wrogami. To naprawdę działa: patrole wzmacniano (…). Naszym celem jest sprawić, żeby ziemia paliła im się pod nogami. I na dzień dzisiejszy to się udaje - mówił.
Do powszechnej wiadomości "wypływają" również prywatne rozmowy rosyjskich żołnierzy, którzy mówią o tym, że odczuwają opór lokalnej ludności. Czy te rozmowy są prawdziwe? Tego nie wiemy, ale… nawet jeśli nie, to i tak negatywnie oddziałują na morale najeźdźców, jednocześnie podnosząc na duchu Ukraińców, którzy czują, że ich rodacy w końcu doprowadzą do końca wojny.
Wedle prawa za "narodowy opór" odpowiadają w Ukrainie Siły Operacji Specjalnych, dostarczając informacji dla "wszystkich tych, którzy chcą walczyć o wyzwolenie naszej ziemi od rosyjskich okupantów". Mowa tutaj na przykład o radach, jak zapewnić sobie alibi, jak zachowywać się w niewoli, czy jak podłączyć się do prywatnych sieci VPN, które pozwalają obejść rosyjskie bariery.
Ktoś może zastanowić się teraz, po co "zwykłym ludziom" takie źródło komunikacji. Na to pytanie odpowiedział reportaż opublikowany przez ukraiński portal Hromadskie.
- Każdy może być partyzantem tam, gdzie jest. Niezależnie od tego, czy jest sprzątaczką, czy dyrektorem jakiejś miejskiej instytucji - mówił, zachowujący anonimowość, rzecznik Centrum Narodowego Sprzeciwu. - Możesz nie dokręcić kół, oleju nie dolać, żeby silnik się zatarł (…) hydraulik wie, jak przykręcić rurę tak, by po czterech dniach się zapchała, wszystko w biurze okupanta zacznie pływać, a oni chodzić będą po kolana w fekaliach. Urzędnik wie (...), jak spowodować, by dokument wymagający pięciu podpisów, cofnąć do ponownego rozpatrzenia. (…) To wszystko jest sabotażem - opowiadał.
Wytłumaczył również, dlaczego taka presja jest niezbędną bronią w walce z okupantami.
- Ulotka, graffiti, kanał na Telegramie, karteczka z pogróżką naklejona na samochodzie. Uwierzcie, jeżeli przez trzy miesiące jakiś szeregowy lub oficer z Rostowa mieszka w miejscu, gdzie wszyscy życzą mu śmierci, a on jest tam bez rodziny i w dodatku gnębi go dowództwo, bo nie radzi sobie z narzuconymi zadaniami, to jest ogromne uderzenie w jego kondycję moralno-psychologiczną - wyjaśnił.
Mgła wojny
- Z uwagi na oczywistą w czasie wojny szczupłość danych, trudno jest o pełny obraz działań partyzanckich. Zapewne jednak ich rdzeniem są grupy wojsk specjalnych wspomagane przez ochotników, co pasuje do ogólnych zasad prowadzenia takich działań podczas konfliktu konwencjonalnego - wyjaśnia dr Piekarski.
Ilość nietypowych wydarzeń, także na głębokim zapleczu rosyjskiej armii, świadczą o dużej skuteczności ukraińskich operacji. Pożary wybuchające w strategicznych obiektach, przecinane linie komunikacyjne, a także dalekie rozpoznanie, są to jedynie pozornie nieistotne czynności, które mają jedynie "uprzykrzyć" życie na okupowanym terenie. Jak można wnioskować z doniesień - takie akcje są potrzebne i skuteczne, bo morale rosyjskiej armii jest wyjątkowo niskie.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski