Ukraina pod ścianą. Ekspert mówi o "wstrząsie"
W ubiegłym tygodniu Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Kijów stoi przed dwoma opcjami: dołączeniem do Sojuszu Północnoatlantyckiego lub uzyskaniem broni nuklearnej. - To jest polityczna retoryka, która ma zwiększyć nacisk na sojuszników Ukrainy, przede wszystkim na Stany Zjednoczone, i wpłynąć na debatę dotyczącą wiarygodnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Widać, że tu nie ma ciągle konsensusu (…). Ukraina postanowiła wstrząsnąć partnerami i dlatego ten komunikat polityczny się pojawił - ocenił w programie "Newsroom WP" analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Wojciech Lorenz. Według niego brak wiarygodnych zachodnich gwarancji bezpieczeństwa może spowodować, że Ukraina po wojnie znowu znajdzie się w rosyjskiej strefie wpływów. - Dzisiaj możemy mówić, że to się wydaje mało prawdopodobne, ale za kilka lat, jak się okaże, że głód zacznie zaglądać Ukraińcom w oczy, to się nagle pojawi jakaś partia pokoju, która będzie chciała pójść na kolejne ustępstwa czy na współpracę z Rosją i będziemy znowu obserwować zwiększanie rosyjskich wpływów, aż do przejęcia pełnej kontroli nad Ukrainą - ostrzegł ekspert. Tymczasem - jak dodał - na froncie ukraińska armia znajduje się obecnie w defensywie, a "Zachód już sygnalizuje, że się zmęczył wojną i nie ma zasobów, żeby dalej wspierać Ukrainę".