Zełenski i Putin siądą do rozmów pokojowych? "Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty"

Zełenski i Putin siądą do rozmów pokojowych? "Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty"

Zełenski i Putin siądą do rozmów pokojowych? "Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty"
Zełenski i Putin siądą do rozmów pokojowych? "Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty"
Źródło zdjęć: © PAP
Żaneta Gotowalska-Wróblewska
15.11.2022 19:00, aktualizacja: 15.11.2022 19:59

Coraz częściej mówi się o możliwości rozmów pokojowych, do których miałaby przystąpić Rosja i Ukraina. Amerykański generał Mark Milley, powiedział, że kraj Wołodymira Zełenskiego prawdopodobnie nie będzie w stanie zwyciężyć militarnie, a zbliżająca się zima to dobra okazja do rozpoczęcia negocjacji. Czy to dobry moment na rozmowy pokojowe? Jakie warunki są dla Ukrainy nieakceptowalne? Jak może zareagować Rosja? Dr Michał Piekarski, specjalista od bezpieczeństwa narodowego z UWr w rozmowie z Wirtualną Polską przedstawia możliwe rozwiązania.

W ostatnim czasie pojawiają się liczne głosy na temat ewentualnych rozmów pokojowych, do których miałoby dojść między Rosją a Ukrainą. Andrij Kostin, prokurator generalny Ukrainy udzielił wywiadu brytyjskiej stacji BBC. Według Kostina, Ukraina nie przystąpi do negocjacji z Rosją na jej warunkach, by zakończyć wojnę. Ukraiński prokurator generalny podkreślił również, że kraj sumiennie dokumentuje dowody zbrodni wojennych popełnianych przez Rosjan.

"The Washington Post" donosił kilka dni temu, że niektórzy urzędnicy ze Stanów Zjednoczonych sugerowali ukraińskim władzom, by wznowiły rozmowy pokojowe z Rosją, nawet na jej warunkach.

Kancelaria Wołodymyra Zełenskiego zaprzeczyła, by jakiekolwiek naciski USA w tej sprawie miały miejsce. Doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak powiedział, że to absurdalne sugestie, ponieważ Zachód wciąż wspiera Kijów m.in. poprzez dostawy uzbrojenia. Podolak podkreślił, że w stosunkach z Waszyngtonem nie ma "żadnego przymusu", a tego rodzaju doniesienia to część rosyjskiej propagandy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"The Wall Street Journal" informował, że Jake Sullivan, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego, miał zalecić administracji prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, by zastanowiła się nad postawieniem realistycznych wymagań, które umożliwiłyby rozpoczęcie negocjacji z Rosją. Jednym z elementów miałaby być rewizja stanowiska w sprawie konieczności zwrotu Krymu.

"WSJ" poinformował także, że Sullivan prowadzi poufne rozmowy z Rosjanami. - Utrzymywanie kontaktu z Moskwą leży w interesie każdego kraju, który jest dotknięty tym konfliktem - potwierdził te ustalenia Sullivan.

Ponadto podczas wystąpienia w Economic Club of New York amerykański generał, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Mark Milley pochwalił ukraińską armię za kolejne sukcesy na froncie, ale jednocześnie wskazał, że prawdopodobnie ani Moskwa, ani Kijów nie będą w stanie ostatecznie zwyciężyć militarnie w trwającej wojnie. Według generała, zima może być dobrą okazją do rozpoczęcia rozmów z Rosją.

- Kiedy nadarza się okazja do negocjacji, kiedy można osiągnąć pokój, wykorzystaj ją. Wykorzystaj ten moment - ​​powiedział Milley.

Kijów jednak odrzuca taką możliwość, ponieważ obecnie ukraińska armia odnosi na froncie kolejne sukcesy i działa z dużym impetem. W zeszłym tygodniu wojskom udało się odbić Chersoń. Słowa amerykańskiego generała rozwścieczyły urzędników w Kijowie - donosi portal POLITICO powołując się na ośmiu urzędników amerykańskich.

Co powinna zrobić Ukraina?

Dr Michał Piekarski, specjalista od bezpieczeństwa narodowego z Uniwersytetu Wrocławskiego w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "Ukraina mogłaby zgodzić się na rozmowy pokojowe lub przynajmniej dotyczące przerwania ognia, ale pytanie brzmi, jakie będą warunki wyjściowe". - Jeżeli byłaby to sytuacja, że doszłoby już teraz do zawarcia rozejmu i zatrzymania linii frontu w tym miejscu, w którym ona aktualnie jest, to są warunki dla Ukrainy nieakceptowalne.

- Znaczna część terytorium Ukrainy jest w tej chwili okupowana, a z ludnością cywilną dzieją się tam rzeczy straszne. W związku z tym - z punktu widzenia politycznego i humanitarnego - ta sytuacja jest nie do zaakceptowania - mówi.

W ocenie naszego eksperta, w obecnej sytuacji Ukraina nie powinna zasiadać do rozmów pokojowych. - Ma szansę osiągnąć jeszcze kilka kolejnych zwycięstw na polu walki. Gdyby Rosja zadeklarowała, że jest w stanie wycofać się na granicę z 24 lutego, że ograniczy swoją obecność wojskową na Krymie albo że jest gotowa rozmawiać na temat jego neutralizacji, wówczas byłoby to jakieś pole do rozmów - zaznacza.

Z drugiej strony w jego opinii ważną kwestią jest fakt, że Ukraina aspiruje do przystąpienia do NATO, do Unii Europejskiej. - Z wielu powodów ten cel nie jest do zrealizowania w ciągu najbliższych kilku lat. Wobec tego być może pojawią się jakieś żądania neutralizacji Ukrainy. Trzeba mieć świadomość, że nawet jeśli Ukraina zadeklarowałaby, że nie przystąpi do NATO, żadne suwerenne państwo nie ma obowiązku zaprzestać współpracy wojskowej z tym krajem - dodaje.

Ekspert zaznacza, że tym, co jest istotnym czynnikiem, który może wpływać na warunki takich rozmów, jest to, "czy Ukraina będzie w stanie wyzwolić w najbliższym czasie kolejne obszary spod okupacji rosyjskiej". I dodaje: - To jest możliwe, ale nie należy się spodziewać, że wszystkie tereny, które po 24 lutego zostały zajęte, będą mogły zostać odbite.

Kolejna kwestia, na którą wskazuje dr Piekarski, jest przejęcie kontroli nad tzw. republikami ludowymi w Donbasie i kwestia Krymu. - Armia Ukrainy, mimo że odnosi spore sukcesy, jest armią, która przechodzi dużą modernizację w czasie konfliktu zbrojnego, wykorzystując rozwiązania doraźno-prowizoryczne - mówi.

- Ponadto mamy do czynienia z sytuacją, w której Ukraina, w coraz większym stopniu, jest zależna od dostaw z Zachodu. Sprzęt, który mógł zostać dostarczony z innych państw, a jest kompatybilny ze sprzętem poradzieckim, w znacznej mierze został dostarczony. Zapasy sprzętu wojskowego na Zachodzie nie są niewyczerpywalne. A możliwości produkcyjne, o czym sygnalizowano już kilkukrotnie, też są ograniczone. Państwa zachodnie nie są też w stanie oddać wszystkich stanów uzbrojenia z uwagi na własne potrzeby, jak i na fakt, że implementacja tych systemów zajmuje czas, wymaga środków - zaznacza.

W jego opinii prawdopodobne jest, że "do jakiegoś porozumienia prędzej czy później dojdzie". - Ale raczej wtedy, gdy Rosja poniesie kolejne porażki na polu walki, być może w Donbasie. Będą osłabieni przez świadomość, że nie są w stanie wygenerować kolejnych fal żołnierzy. Nawet jeśli będą ich rzucać na front to ci żołnierze długo nie uciągną - dodaje.

- Gdyby więc doszło do jakiegoś porozumienia rozejmowego (wątpię, by doszło do trwałego pokoju), utrzymywalibyśmy sytuację, którą znamy z Półwyspu Koreańskiego, gdzie formalnie wojna dalej się toczy. Ze świadomością, że konflikt w każdej chwili może znów z pełną siłą wybuchnąć - prognozuje dr Piekarski.

I zaznacza, że "odbudowanie tego potencjału, który Rosja już utraciła, zajmie co najmniej pięć do siedmiu lat". - Mówimy o odbudowie kadry dowódczej, częściowej odbudowy strat w sprzęcie. Straty w lotnictwie są prawdopodobnie nie do odrobienia. Rosja, z uwagi na sankcje, nie będzie w stanie odtworzyć tych straconych samolotów - ocenia.

"Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty"

- Czynnikiem ryzyka jest też to, że w Rosji prawdopodobnie władza się zmieni. A nawet jeśli Władimira Putina zastąpi ktoś inny, to będzie jakiś wojskowy lub funkcjonariusz służb specjalnych. W Rosji będziemy mieli do czynienia z całym pokoleniem ludzi, oficerów, którzy przeszli przez wojnę w Ukrainie. Takich, którzy mają świadomość tego, czym jest konflikt zbrojny, ale i mających świadomość, że brali udział w wojnie, która dla Rosji skończyła się upokorzeniem. Ponieważ nie udało się Ukrainy podbić - ocenia.

I zaznacza: - Trzeba się bać tego, że - mówiąc kolokwialnie - Rosja będzie dyszeć żądzą zemsty. Szczęściem w nieszczęściu będzie to, że nie będzie ona w stanie zorganizować się szybko technicznie. Wszystkie systemy, którymi się chwalili, zostaną odstawione na półkę.

- Rosja będzie za to, prawdopodobnie, budować silną liczebnie, niezbyt wyrafinowaną technicznie armię, wykorzystując te środki, które będą mogły być wykorzystane. Rosjanie nie są w stanie skutecznie zwalczać celów, które są mobilne. Ale są w stanie uderzać w infrastrukturę krytyczną. Niestety może się okazać, że Rosja będzie grozić za 10 lat państwom NATO, a Tallin, Gdańsk, Sztokholm, Warszawa, Helsinki zostaną zasypane uderzeniami, jak te z irańskich dronów w Ukrainie - dodaje.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także