Zdziesiątkowany oddział Rosjan na Syberii. Żona jednego z nich prosi o ratunek
Kilkuset rosyjskich żołnierzy zmobilizowanych w okolicach Irkucka przed rozpoczęciem walk w Ukrainie skierowano na szkolenie na syberyjski poligon. Gdy temperatury spadły do -30 stopni C., oddział został zdziesiątkowany przez choroby i odmrożenia. Żona jednego z wojskowych napisała do gubernatora z prośbą o ratunek. Co może zaskakiwać, wcale nie jest przeciwniczką wojny.
- Wy chyba chcecie, żeby oni w ogóle nie dojechali do strefy operacji specjalnej? - tak Anna Iwkina napisała gubernatorowi obwodu irkuckiego Igorowi Kobzewowi. Na jego stronie w serwisie społecznościowym VKontakte opisała sytuację zmobilizowanych żołnierzy i poprosiła o "podjęcie zdecydowanych kroków". Mężczyźni z Irkucka trafili na poligon w Kolcewie (Syberia), gdzie przy 30 stopniach mrozu nocowali w namiotach. Mąż Iwkiny i jego koledzy od kilku tygodni chorują na zapalenie płuc albo leczą odmrożenia po próbach rozgrzania się wypitym alkoholem.
Gubernator Kobzew nie zareagował na ten post. Zapewne uznał, że nie ma takiej potrzeby. W połowie listopada na poligonie był Anatolij Łokiet, mer miasta Nowosybirsk. W relacji na Telegramie poinformował, że "zmobilizowani mieszkają w normalnych warunkach, mają zapewnione wszystko, co niezbędne - ciepłe posiłki, mundury, broń. Bojownicy są zdeterminowani, aby wypełnić swoją misję bojową, ich obowiązkiem jest obrona Rosji".
Pogrom na syberyjskim poligonie. 95 proc. choruje
Temat podjął za to regionalny serwis "Ludzie Bajkału", który skontaktował się z żoną rosyjskiego żołnierza. Ta opowiedziała, że od końca października 32-letni Cyryl Iwkin przebywa na szkoleniu wojskowym, ale w praktyce dano im strzelać tylko trzy razy. Resztę czas spędzają, walcząc o przetrwanie w trudnych warunkach. Rozdano im filcowe buty, zimowe kurtki, mają namioty ogrzewane piecykami na drewno, ale to niewiele, gdy temperatury w regionie spadają do -30 stopni C.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin w końcu się podda? Były oficer GROM komentuje
Na całe zgrupowanie piechoty jest jedna wanna. Po kąpieli w zimnie wielu żołnierzy zachorowało na zapalenie płuc. Sami muszą zapewnić sobie leki, bo wojskowy lekarz wmawia im, że to niegroźne infekcje.
Serwis "Ludzie Bajkału" skontaktował się z żołnierzem, ale z poligonu Szilowo (to także Syberia). Ten - bez podawania swojego nazwiska - ujawnił, że w jego oddziale surowe warunki bytowe i choroby rozłożyły już 95 proc. zmobilizowanych Rosjan. Sam mężczyzna cierpiał na obustronne zapalenie płuc i spędził miesiąc w szpitalu. 7 grudnia wrócił na poligon. - Wielu tutaj pije, aby łatwiej znosić zimno. Z tego powodu zdarzały się przypadki odmrożeń, niektórzy trafiali do szpitala - relacjonował żołnierz.
Co myślą "wojenne żony"? Wcale nie chcą pokoju
Z relacji wynika, że rosyjscy żołnierze dzwonią z poligonu do swoich żon, te zaś bombardują skargami urzędników lokalnej administracji. Ale wcale nie są przeciwne wysłaniu mężów na wojnę w Ukrainie. Chcą, żeby dobrze walczyli.
- Wierzymy, że to wszystko jest w słusznej sprawie, jesteśmy dumni z chłopaków - powiedziała dziennikarzom Anna Iwkina. - Pozwalamy sobie mówić o pretensjach, aby podnieść ducha chłopaków. Jeśli władze wysyłają naszych ludzi, to muszą robić wszystko, aby zapewnić, że pojadą przygotowani i wyposażeni oraz będą tam walczyć tak, jak powinni - wyjaśniła żona wojskowego. Dodała, że mąż dostał przestrzeloną kamizelkę kuloodporną. Dlatego chce kupić mu nową za 140 tys. rubli (ok. 9,5 tys. zł). Chce mu ją wysłać przed 18 grudnia, gdy planowany jest koniec szkolenia.
Armia nędzy i rozpaczy? Nie do końca
W ostatnich tygodniach media informowały o kulisach mobilizacji, które kompromitują armię Putina. Rekruci byli głodni, rozdano im zardzewiałe karabiny, a mundury zimowe i śpiwory często musieli kupować sobie sami, gdyż te państwowe rozkradziono. Według analityków to jedna strona medalu. Druga to zawodowe rosyjskie wojsko, które po 9 miesiącach walk odbudowuje swój potencjał.
- O tych zawodowych jednostkach wiemy niewiele nowego. Ukrywają się za wojenną mgłą, różnymi sensacyjnych doniesieniami z frontu. Jednak te rosyjskie siły nadal są blisko frontu i odbudowują zdolność bojową - powiedział WP płk rez. Piotr Lewandowski, obserwator wojny w Ukrainie.
- Spośród zmobilizowanych 300 tys. Rosjan około 80 tys. szybko trafiło na front do Ukrainy jako uzupełnienie strat w ludziach. Ich los był zazwyczaj tragiczny: ginęli w pierwszych akcjach bojowych. Jednak obawiałbym się rosyjskich rezerw, które dopiero są przygotowywane do boju. To około 200 tys. ludzi, z których uda się wyselekcjonować zdolnych do kontynuowania napaści na Ukrainę - dodaje.
Zdaniem analityków Instytutu Badań nad Wojną, Putin "ustala warunki dla przedłużającej się inwazji na Ukrainę", a także "przygotowuje Rosjan do przedłużającej się wojny, której celem jest podbój dodatkowych terytoriów Ukrainy".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski