Zdesperowane żony piszą do Putina. Lawina pytań

Rosyjskie kobiety domagają się powrotu swoich mężów i synów z frontu w Ukrainie. Czy ta inicjatywa społeczna ma jakieś szanse?

Zdesperowane żony piszą do Putina. Lawina pytań
Zdesperowane żony piszą do Putina. Lawina pytań
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
oprac. KAR

Żony i matki zmobilizowanych Rosjan, których wysłano na wojnę z Ukrainą, organizują się coraz wyraźniej w ruch społeczny. Żądają powrotu swoich mężów i synów z frontu, organizują pikiety i flash moby, apelują do prezydenta Władimira Putina. Bojąc się rozszerzenia protestów, władze próbują powstrzymać ich akcje.

Kreml przyznaje jednocześnie, że mobilizacja w Rosji będzie obowiązywała do chwili zniesienia jej przez prezydenta. Poborowych można więc trzymać na froncie przez nieograniczony czas, a rotacja również nie jest przewidziana.

Dodatkowym bodźcem do protestów była wiadomość, że pewien mężczyzna, skazany za najcięższe zbrodnie, został ułaskawiony przez prezydenta tylko dlatego, że wziął udział w wojnie z Ukrainą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W oczekiwaniu wielkiej telewizyjnej debaty z Putinem

14 grudnia tego roku ma się znów odbyć wielka telewizyjna debata "Linia bezpośrednia" z Władimirem Putinem. Zdesperowani członkowie rodzin zmobilizowanych Rosjan nadsyłają więc mnóstwo pytań. Informuje o tym kanał "Put' domoj" (Droga do domu) na Telegramie, zajmujący się problemami osób zmobilizowanych i posiadający 30 500 użytkowników.

- Mój mąż i mój brat są na froncie, zostali powołani do wojska na początku mobilizacji, a od dziewięciu miesięcy nie dostali urlopu. Mój syn pyta, dlaczego tylko jego ojciec musi walczyć, wśród jego rówieśników tylko jego ojciec został zmobilizowany - mówi Tatiana (imię zmienione na jej prośbę). Zgodziła się na rozmowę z Deutsche Welle, ale nie chciała podać żadnych osobistych danych. - Nie boję się o siebie, lecz o męża i brata, to mogłoby narazić ich na niebezpieczeństwo - podkreśla Tatiana.

Według niej przedstawiciele gubernatora regionu zaoferowali jej mężowi i bratu podpisanie kontraktów z armią rosyjską. - Ale to nie zmienia sytuacji. Są zmęczeni, wyczerpani, nie mają ani siły, ani motywacji - opowiada Tatiana, nie oceniając rosyjskiej wojny z Ukrainą. Dodaje, że wszystkie jej zapytania zostały zignorowane przez władze.

Media informują tymczasem, że dowództwo rosyjskiej armii stara się osiągnąć jakiś sukces na froncie jeszcze przed wielkim występem telewizyjnym Putina 14 grudnia. Członkowie rodzin żołnierzy służących w jednostce nr 95411 (Zachodni Okręg Wojskowy) mówią, że niektórych zmobilizowanych, w tym lekko i nieco ciężej rannych, wysłano w listopadzie do szturmu na miasto Awdijiwka. Około 100 osób zwróciło się wtedy do Putina z pisemnym żądaniem wycofania z frontu członków ich rodzin.

Pikiety, flash moby i zastraszanie

We wrześniu 2023 roku, rok po rozpoczęciu mobilizacji, matki i żony żołnierzy zaczęły coraz częściej ściągać na siebie uwagę władz. Krytykują to, że mobilizacja obowiązuje faktycznie na czas nieokreślony i domagają się rotacji. Władze w Krasnojarsku, Nowosybirsku, Petersburgu i Moskwie zabroniły kobietom manifestacji, a w Czelabińsku i Niżniewartowsku obiecały przekazać ich postulaty instancjom federalnym.

Nie czekając na zgodę, niektóre kobiety ustawiły się w kilku pikietach w Moskwie. Wykorzystały do tego tradycyjny wiec Partii Komunistycznej 7 listopada przy pomniku Karola Marksa. Zdjęcia kobiet z plakatami w dłoniach szybko obiegły media społecznościowe.

Później kobiety w Uljanowsku zorganizowały flash mob i okleiły swoje auta plakatami wyrażającymi niezadowolenie i żądającymi powrotu mężów, synów i zięciów. Także te zdjęcia wywołały ożywione dyskusje w mediach społecznościowych. Władze nie dopuściły jednak do kolejnych akcji kobiet. Niektóre otrzymały wezwania od wicegubernatora z żądaniem usunięcia zdjęć. Cztery inne odwiedziła policja, która zwróciła im uwagę, że "dyskredytowanie armii" podlega karze. Nie powstrzymało to jednak ogólnego ruchu na rzecz demobilizacji. W listopadzie na kanale "Put' domoj" pojawiły się manifest i petycja w tej sprawie.

Następnie wierni Kremlowi blogerzy z impetem zaatakowali regionalne kanały czatowe "Put' domoj", twierdząc, że grupy żon i matek żołnierzy stworzyli pracownicy Fundacji Antykorupcyjnej (FBK) uwięzionego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego w celu wszczynania protestów w Rosji. Czołowy kremlowski propagandysta Władimir Sołowjow opublikował listę kanałów czatowych, prowadzonych rzekomo przez "zagraniczne tajne służby". Kanał "Put’ domoj" został w końcu oznaczony jako "fake", ale Telegram nie podaje, z jakich powodów.

W Nowosybirsku bliskim zmobilizowanych mężczyzn udało się natomiast porozumieć z władzami i odbyć spotkanie w miejscowym domu kultury, jednak bez niezależnych dziennikarzy. Wolno było natomiast robić zdjęcia smartfonami. Na spotkanie przyszło około 30 osób. Jedna z kobiet zwróciła się w nakręconym filmie do Sołowjowa słowami: - Nie jesteśmy wrogami ludu, jesteśmy ludem. Także nasi synowie i mężowie na froncie są ludem.

Jakie szanse ma ruch antywojenny?

Rosyjski opozycjonista Leonid Gosman uważa, że protesty to dla Kremla sprawa drażliwa i mogą doprowadzić do zmian politycznych w kraju. Nie sądzi jednak, by władze ustąpiły wobec żądań kobiet, gdyż zostałoby to zinterpretowane jako "słabość władzy państwowej". - Gdyby władza wyszła im naprzeciw, to również inne kobiety zażądałyby powrotu swoich mężczyzn. Jeśli nie wyjdzie im naprzeciw, to nie będzie wprawdzie masowych protestów, ale reputacja rządu centralnego będzie nadal cierpieć - mówi Gosman.

Dla wielu zmobilizowanych zaczyna się już druga zima na froncie. - Będzie to potęgować niezadowolenie - twierdzi adwokat i bloger Nikołaj Bobrinski. W akcjach kobiet widzi szansę na spopularyzowanie ruchu antywojennego w Rosji. Ekspert wskazuje ponadto na nadchodzące wiosenne wybory prezydenckie w Rosji. - Ważne, by nie przegapić tych wyborów, które nawet w razie ustalonego z góry oficjalnego wyniku mogą się stać okresem ożywienia społecznego, a poza tym umożliwią bezpieczne odbywanie wieców - jeśli kandydaci w ogóle będą gotowi mówić o zmobilizowanych - podkreśla.

Od września 2022 roku istnieje "Rada Matek i Żon" żołnierzy, która wystawiała pikiety w Petersburgu w pobliżu prokuratury wojskowej i kwatery głównej Zachodniego Okręgu Wojskowego. Kobiety żądały zabrania ich odbywających służbę wojskową synów z objętego ostrzałem rosyjskiego regionu Biełgorodu. Kierowniczka organizacji Olga Zukanowa była wielokrotnie zatrzymywana, a w lipcu 2023 roku ministerstwo sprawiedliwości napiętnowało ją jako "zagraniczną agentkę". Organizacja musiała wtedy wstrzymać swoje akcje.

Źródło: Deutsche Welle/Aleksiej Strielnikow

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie