Zderzenie sarny z samolotem
Na lotnisku w Balicach samolot wojskowy w
czasie startu zderzył się z sarną. Obyło się bez ofiar ale
dyrekcja lotniska chce odstrzelić zwierzęta stanowiące
zagrożenie dla samolotów i podróżnych. Ekolodzy biją na alarm -
czytamy w "Gazecie Krakowskiej".
Do zderzenia samolotu wojskowego z kozłem sarny doszło 22 sierpnia. Wolę nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby to był samolot pasażerski - mówi rzecznik lotniska Piotr Pietrzak.
Według dyrekcji lotniska można uniknąć tragedii odstrzelając zwierzęta. Wniosek o wydanie odpowiedniego zezwolenia trafił już do starostwa powiatowego w Krakowie. Pracownicy lotniska przekonują: sarna ma 65-70 cm wzrostu, waży prawie 20 kg. Pracujący silnik Boeinga zasysa wszystko z odległości 2 metrów. Jeżeli sarna wpadnie do silnika, to w najlepszym wypadku spowoduje jego automatyczne wyłączenie się. W najgorszym - silnik eksploduje i dojdzie do katastrofy.
Nie możemy czekać aż stanie się coś złego. Musimy reagować już teraz - mówi dziennikowi Pietrzak.
Obrońcy praw zwierząt zapowiadają protesty przeciwko. Przekonują, że to zbyt drastyczne rozwiązanie. Ich zdaniem sarny trzeba odłowić i przetransportować w inne miejsce.
Lotnisko w Balicach zajmuje 426 ha. Połowa to budynki, pas startowy i drogi kołowania. Reszta to laski z gęstym poszyciem i łąki. W 1997 r. wokół lotniska wybudowano płot o długości 8 km i wysokości 242 cm. Sarny - zabezpieczone przed drapieżnikami oraz kłusownikami - znalazły tam świetne warunki do życia. Próbowano je przepędzić, bezskutecznie. W 2000 r. zezwolenie na odstrzał dostali wojskowi ze stacjonującego w Balicach 13. pułku lotnictwa transportowego. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami protestowało, ale saren nie udało wówczas się uratować. Po sześciu latach problem powrócił - pisze "Gazeta Krakowska". (PAP)