Niemieckie media: Polska i Węgry nie porzuciły twardej polityki migracyjnej
Dziennikarz berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel", udowadnia, że chociaż obecny kryzys uchodźczy różni się od tego z 2015 roku, Polska i Węgry dalej nie zmieniły swojej twardej polityki wobec przyjmowania uchodźców.
"Niemieckie media nagle z uznaniem informują o polskiej polityce wobec uchodźców. To nowość. Jeszcze kilka miesięcy temu Warszawa była krytykowana za twardą obronę swojej wschodniej granicy" - zauważył Christoph von Marschall z dziennika "Der Tagesspiegel".
Komentator berlińskiej gazety wskazuje, że Polska czy Węgry, krytykowane dotychczas za nieugiętą postawę wobec uchodźców i oskarżane o rozbijanie europejskiej solidarności, nie zmieniły nagle podejście.
Polityka migracyjna Polski i Węgier. Kluczowe są kwestie kulturowe
"Czy opamiętanie się Polski i Węgier ma związek z wojną, która zbliża się do ich granic? Ponieważ teraz sami są zdani na jedność NATO i UE?" - zastanawia się von Marschall. Jego zdaniem zdumienie Niemców odmiennym zachowaniem Polski i Węgier świadczy o tym, że "przyczyny niezgody między Niemcami a ich wschodnimi sąsiadami wciąż nie zostały usunięte".
Ukraina krajem członkowskim UE? "Polityczna decyzja zapadła"
Z Ukrainy do Polski przybywają przede wszystkim kobiety i dzieci, co zdaniem dziennikarza jest kluczową kwestią w zrozumieniu polityki migracyjnej Polski i Węgier. Wielu Ukraińców wraca nawet z zagranicy, by zaciągnąć się do wojska i walczyć za ojczyznę. Newielki jest też procent uchodźców wojennych, którym udało się znaleźć schronienie w Polsce, aby planowali dalszą emigrację na zachód Europy. Taką decyzję ma ułatwiać podobieństwo polskiego języka i kultury oraz półtora miliona już żyjących w Polsce Ukraińców, z czego 60 tys. to dzieci, które chodzą do polskich szkół.
Polacy i Węgrzy podczas kryzysu migracyjnego z 2015 i 2022 roku
Christoph von Marschall zauważa, że obecne okoliczności są zupełnie inne niż w 2015 roku, będącym pierwszym takim zjawiskiem na starym kontynencie w powojennej historii. Dwie trzecie ówczesnych migrantów stanowili młodzi mężczyźni pochodzący z dalekich krajów, jak Afganistan, Irak czy Syria. "Ich celem nie było pozostanie w najbliższym państwie, w którym nie groziło im niebezpieczeństwo. Emigrowali do Niemiec przez wiele bezpiecznych państw trzecich z nadzieją na lepsze życie. Nie ma w tym nic nagannego. Co więcej, wielu Niemców zrobiłoby na ich miejscu podobnie" - pisze dziennikarz "Der Tagesspiegel.
Zdaniem Marschalla w tym tkwi sedno sporu o przyjmowanie imigrantów. Większość państw unijnych nie zgodziła się z interpretacją Niemiec, zgodnie z którą osoby przybyłe w 2015 roku to uchodźcy wojenni, którzy nie mogli znaleźć bezpiecznego schronienia podczas swojej podróży. Zdaniem wschodnich partnerów UE, większość przybyłych nie ubiegało się o azyl, co czyniło ich migrantami ekonomicznymi. Z tego też powodu, dziennikarz uważa, że twierdzenie, że Polska i Węgry zmieniły swoje nastawienie, jest mylące.
"Z ich perspektywy działają konsekwentnie. Tak dla przyjmowania uchodźców wojennych z krajów bezpośrednio sąsiadujących, nie dla rozdzielania migrantów ekonomicznych z odległych państw" - podsumował Christoph von Marschall.
Źródło: PAP
Czytaj także: Wojna z wyboru, żołnierze z przypadku
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski