Myśleli, że to polowanie. Potem z lasu wybiegła zapłakana rodzina
Mieszkańcy Lubowidzy nadal w szoku po brutalnej zbrodni. 39-letni Dawid M. spowodował wypadek, a następnie zastrzelił mężczyznę swojej byłej partnerki. Świadkowie opowiadają, że gdy padł pierwszy strzał, myśleli, że ktoś poluje. Potem pojawiła się kobieta z dwójką dzieci. - Podbiegli do nas, dzieci strasznie płakały - mówi jeden z mieszkańców.
03.10.2024 | aktual.: 03.10.2024 11:56
W sobotę 28 września w miejscowości Lubowidza kierujący mercedesem 39-latek doprowadził do zderzenia z toyotą. Ten drugi samochód dachował i wpadł do rowu. Gdy kierowca toyoty wyszedł z auta, to zaczął uciekać, a 39-latek go gonił i oddawał strzały.
49-latek z toyoty zginął. Z kolei jego pasażerowie - partnerka oraz dwójka dzieci - uciekli do pobliskich domów.
Jeden z mieszkańców Lubowidzy w rozmowie z "Faktem" wspomina, że stał wtedy z synem przed domem. Gdy padł pierwszy strzał, to myśleli, że "ktoś strzela do dzików". Niepokój wzbudził dopiero trzeci strzał. Chwilę później z pobliskiego lasu wyłoniła się przerażona kobieta z dwójką dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina wbiegła do zagajnika, a następnie dobiegła do domu pana Włodzimierza. - Staliśmy z synem akurat przed domem. Podbiegli do nas, dzieci strasznie płakały. Szybko zaprowadziliśmy ich o do domu. Syn wezwał pogotowie i policję - mówi mężczyzna.
Zwraca uwagę, że kobiecie i jej dzieciom pomogło to, że w jego domu paliło się światło. - Zwykle, gdy jesteśmy z żoną sami w domu, włączamy tylko telewizor. A dzięki temu, że teraz było jasno, kobiety wiedziały, w którą stronę biec i szukać pomocy - mówi.
Wspominają napastnika. "Baliśmy się"
Napastnik Dawid M. po strzelaninie uciekł do Łodzi, gdzie ukrył się w mieszkaniu kolegi. Gdy zobaczył policjantów, postanowił odebrać sobie życie.
Jak podaje "Fakt", mężczyzna pochodził z Głowna. Jak informowaliśmy - w przeszłości przez 7 lat był w związku z poszkodowaną kobietą. Para miała syna.
39-latek miał kryminalną przeszłość, był w więzieniu za rozbój. Mieszkańcy, którzy go znali, wspominają, że był agresywny. - Baliśmy się obok parkować samochody, bo mówił, że je rozwali - mówią "Faktowi".
Czytaj więcej:
Źródło: "Fakt"