Zbigniew Ziobro: w sprawie Patryka Jakiego sąd dopuścił się "rażącego złamania prawa"
• Jaki złożył wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec sędzi, która prowadzi proces wytoczony mu przez posła PO Roberta Kropiwnickiego
• Ziobro: Jaki miał prawo do złożenia wniosku o wyłączenie sędzi
• Zdaniem ministra, sądy inaczej traktują posłów PO, PSL, Nowoczesnej czy lewicy
• OKO.press: sąd podobnie postąpił m.in. w sprawie Kazimierza Kutza
11.09.2016 | aktual.: 11.09.2016 10:49
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważa, że sędzia, która zajmowała się sprawą wiceszefa resortu Patryka Jakiego "dopuściła się rażącego złamania prawa" oraz standardów obowiązujących w państwach demokratycznych, i bez zgody parlamentu chciała oceniać zasadność jego wypowiedzi.
Dlatego, podkreślił minister, Jaki miał prawo do złożenia wniosku o wyłączenie sędzi.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki poinformował w piątek, że złożył wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec sędzi, która prowadzi cywilny proces o ochronę dóbr osobistych, wytoczony mu przez posła PO Roberta Kropiwnickiego. Chodzi o słowa Jakiego, które padły pod koniec stycznia z mównicy sejmowej - że Kropiwnicki prowadzi w swoim mieszkaniu agencję towarzyską.
PO i Nowoczesna chcą odwołania Jakiego
W sobotę wiceszef PO i b. minister sprawiedliwości Borys Budka stwierdził, że premier Beata Szydło "powinna w poniedziałek odwołać pana wiceministra Jakiego z pełnionej funkcji po tym, co pokazał w sądzie". - To jest kpina z wymiaru sprawiedliwości, ale to jest również kpina z elementarnych zasad, o których mówi PiS. Nie ma równych i równiejszych. Pan minister Jaki nie będzie inaczej traktowany przez sąd tylko dlatego, że w sposób obelżywy wyraża się o polskich sędziach. To kpina z polskiego wymiaru sprawiedliwości, jest mi wstyd, że w Ministerstwie Sprawiedliwości zasiada taka osoba - mówił Budka.
Wtórował mu lider Nowoczesnej Ryszard Petru, stwierdzając, że szefowa rządu powinna go "wyrzucić na zbity pysk". - Wiceminister Jaki ewidentnie naciskał na sędzię i dawał jej do zrozumienia, że jest jego podwładną. Przypomina to metody stalinowskie - dodał Petru.
Ziobro: sędzia była stronnicza
Do sprawy odniósł się minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Podkreślił, że z relacji, które do niego dotarły, wynika, iż sędzia była stronnicza i ograniczała możliwość wypowiedzi pozwanego, czyli posła Jakiego, i jego pełnomocnika. - Każdy Polak, kiedy znajdzie się w sądzie i uzna, że traktuje się go inaczej niż jego przeciwnika procesowego, ma prawo wystąpić z wnioskiem o wyłączenie sędziego. I poseł Jaki skorzystał z przysługujących mu praw - podkreślił minister.
Ziobro poinformował, że będzie się domagał, by "przebieg rozprawy został upubliczniony". Przypomniał, że do Ministerstwa Sprawiedliwości codziennie trafiają setki listów ze skargami. - Ze smutkiem przyjmuję, że są to listy ludzi skarżących się na arogancję i brak bezstronności sędziów w ich sprawach - tłumaczył.
Szef MS wskazał, że we wszystkich europejskich krajach istnieje gwarancja swobody wypowiedzi dla posła na mównicy parlamentu. - Żaden sąd bez zgody parlamentu nie może takiego posła rozliczać ze słów, które wypowiedział. To samo jest w parlamencie USA, Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy innych krajach - wymienił.
- Święta zasada brzmi, że nikt parlamentarzysty za ujawnienie patologii z mównicy sejmowej nie pociąga do odpowiedzialności bez zgody parlamentu - dodał szef MS.
W ocenie Ziobry "sędzia, która zajmowała się sprawą Patryka Jakiego, udawała, że nie wie o tej zasadzie". - W sposób oczywisty dopuściła się rażącego złamania prawa i standardów obowiązujących we wszystkich państwach demokratycznych, i bez zgody parlamentu chciała oceniać zasadność jego wypowiedzi - wskazał
Zdaniem szefa resortu sprawiedliwości takich standardów sądy przestrzegają jednak wobec posłów Platformy Obywatelskiej, PSL, Nowoczesnej czy lewicy. - Od 1989 roku sądy, nie mając zgody parlamentu, zawsze pozwy tego typu odrzucały. Gdzie więc teraz ta równość wobec prawa się podziała? - pytał minister Ziobro.
Skomentował też sobotnie słowa Ryszarda Petru, że premier powinna wiceministra Patryka Jakiego "wyrzucić na zbity pysk". - Ze smutkiem przyjmuję język, którym się posługuje pan Petru. Niczym się on nie różni od tego, jakim mówią ludzie, którzy zajmowali się ochroną pań wykonujących najstarszy zawód świata w mieszkaniu posła PO Roberta Kropiwnickiego. To nie pierwsze zachowanie pana Petru poniżej poziomu kultury. Wszyscy przecież słyszeli, jak wulgarnie się odezwał do kobiety - posłanki - mówił Ziobro.
Zdaniem szefa MS Petru powinien swoją radę skierować nie do premier polskiego rządu, lecz do szefa PO Grzegorza Schetyny, by "uczynił z niej użytek w stosunku do posła Kropiwnickiego, który skompromitował polski parlamentaryzm, wprowadził w błąd opinię publiczną i nie mówił prawdy".
- Wiemy dziś, że wbrew jego zapewnieniom w jego mieszkaniu miały miejsce pożałowania godne zdarzenia. Wiemy, że przez długie miesiące były udręczeniem dla sąsiadów - dzieci, kobiet, starszych osób - a pan poseł, pobierając sowity czynsz, temu kategorycznie zaprzeczał i faktycznie na to pozwalał - dodał minister sprawiedliwości.
- To jest zdarzenie, które nie ma precedensu i powinno wywołać natychmiastową reakcję PO, jeśli dla tej partii standardy etyczne mają rzeczywiście takie znaczenie, jak to Platforma deklaruje. Warto też przypomnieć, że minister Patryk Jaki przygotował wiele projektów zmian w wymiarze sprawiedliwości, choćby stworzenia nowych miejsc pracy dla więźniów, co z pewnością boli opozycję, która sobie z tym problemem przez wiele lat nie poradziła. To prowokuje ataki na ministra Jakiego - dodał Ziobro.
Podczas piątkowej rozprawy sądowej Jaki powołał się na publikację piątkowego "Super Expressu", w której przytoczono zeznania jednej z kobiet przesłuchanych przez legnickich śledczych. Przyznała ona, że w mieszkaniu Kropiwnickiego świadczyła usługi seksualne, ale na własny rachunek, nikt nie czerpał z tego korzyści. Jaki zwrócił uwagę sądowi, że wymaga to zbadania i złożył gazetę z publikacją jako wniosek dowodowy w sprawie.
Jaki podnosił też przed sądem, że chroni go immunitet, a jego słowa padły z sejmowej mównicy i chociażby z tego względu nie powinien ponosić żadnych konsekwencji. Sędzia, której ukarania chce Jaki, odmówiła odrzucenia pozwu, uznając, że sprawa może być przedmiotem rozprawy w trybie cywilnym.
Wiceminister ocenił, że postawa sędzi była stronnicza. - Widać, że jest to, niestety, zemsta pani sędzi za krytykowanie sądów. Złożyłem wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec pani sędzi oraz by jednocześnie zbadać, w jaki sposób sprawę dostała ta akurat sędzia - mówił wiceminister. Jak dodał, nie boi się, że będzie mu zarzucane ingerowanie w działanie sądów. Przypomniał, że zarówno konstytucja, jak i ustawa w sposób szczególny chroni posłów i ich wypowiedzi na forum Sejmu.
OKO.press: sąd podobnie traktował innych parlamentarzystów
OKO.press informuje z kolei, że wiceminister Patryk Jaki mówił nieprawdę, gdy twierdził w sądzie, że odrzucając jego wniosek, sędzia Alicja Fronczyk potraktowała go "inaczej niż wszystkich" parlamentarzystów, którzy chcieli, by immunitet uchronił ich przed pozwami cywilnymi o ochronę dobrego imienia.
Tak samo jak Patryka Jakiego sądy potraktowały Kazimierza Kutza, gdy w 2011 roku sprawy cywilne wytoczyli mu Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, którzy domagali się przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny za słowa "oni zabili niewinną kobietę", którymi poseł Ruchu Palikota opisał udział Kaczyńskiego i Ziobry w śmierci Barbary Blidy - podaje OKO.press.
Kazimierz Kutz chciał odrzucenia pozwu właśnie z racji immunitetu, a kolejni sędziowie cztery razy (w sprawie Kaczyńskiego i Ziobry, które były prowadzone osobno, najpierw decyzje takie podejmowali sędziowie sądów okręgowych, a później potwierdzane były w odwołaniach) uznali, ze Kutz może mieć proces cywilny.
Jak informuje OKO.press, przepisów, na które powoływał się Jaki, dotyczy też wyrok Sądu Najwyższego - 13 kwietnia 2007 roku Izba Cywilna orzekła, że Andrzej C. mógł odpowiadać w sprawie cywilnej wytoczonej mu przez Eureko. "Objęta immunitetem parlamentarnym 'inna działalność' to taka działalność, która bezpośrednio i wprost wynika z funkcji parlamentarzysty, a jej związek ze sprawowaniem mandatu nie budzi wątpliwości" - orzekł Sąd Najwyższy (sygn. I CSK 31/07).