Zbigniew Siemiątkowski: jutro każdy zobaczy kto ma rację

(RadioZet)

Obraz
© (RadioZet)

Gościem Radia Zet jest szef Agencji Wywiadu. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Wczoraj członkowie speckomisji mówili o brutalnych naciskach Urzędu Ochrony Państwa na Prokuraturę. Jak Pan to wytłumaczy? Nie było żadnych brutalnych nacisków. Była rutynowa współpraca między Urzędem Ochrony Państwa a Prokuraturą i to UOP otrzymał pisemne zawiadomienie i zlecenie na dokonanie zatrzymania pana Modrzejewskiego celem przedstawienia mu zarzutów, zarzutów, które były przygotowane przez Prokuraturę i toczące się śledztwo toczyło się od roku 2000, a dokładnie 10 stycznia 2002 roku zakończyło się postępowanie w Urzędzie Ochrony Państwa, który przesłał dokumentacje do Prokuratury, a Prokuratura przygotowywała akt oskarżenia. No dobrze. To skąd takie opinie posłów ze speckomisji, wszyscy się umówili, Panie Ministrze, po zeznaniach pani prokurator Kalinowskiej? Mamy do czynienia z pojedynczymi wypowiedziami. Ja bym się wstrzymał do momentu, w którym będą ostateczne werdykty wydane przez komisję. Chciałbym
powiedzieć, że tu mamy słowo przeciwko słowu, dlatego że wczoraj była przesłuchiwana, przepraszam, była gościem komisji, bo nie dajmy się wszyscy. To nie jest komisja śledcza, bo komisja ds. służb specjalnych nie ma uprawnień śledczych. W związku z tym tam się nie przesłuchuje, tylko wysłuchuje. Pani prokurator miała okazję przedstawić swoją wersję wydarzeń. Następnie miał okazję przedstawić swoją wersję oficer Agencji Bezpieczeństwa, a wcześniej Zarządu Śledczego Urzędu Ochrony Państwa i on jednoznacznie stwierdził, że przyszedł do Prokuratury wniosek o zatrzymanie, przygotowany był przez panią Kalinowską, która mu to wręczyła. Ale przecież to kapitan Dąbrowski mówił, że pan Modrzejewski zamierza uciec. Jest notatka, do której dotarła „Gazeta Wyborcza”. Mamy dwie wersje. Wersję pani prokurator, która mówi, że przyszedł do niej oficer, który powiedział, że należy sporządzić wniosek o zatrzymanie, dlatego że istnieje niebezpieczeństwo ucieczki pana Modrzejewskiego i wersję pana Dąbrowskiego, który przyszedł
do Prokuratury i w Prokuraturze już był przygotowany wniosek i o żadnej ucieczce on nie mówił. Mamy słowo przeciwko słowu. A ta notatka, którą ma „Gazeta Wyborcza”? Jest notatka, ale jednocześnie jest pewna niekonsekwencja zachowania się pani prokurator, bo jeżeli dostała informację, że pan Modrzejewski pragnie uciec za granicę, to powinna natychmiast zastosować środek zapobiegawczy w postaci odebrania paszportu. Dobrze, ale ma tę notatkę od tego kapitana przecież. Jak kapitana? To nie kapitan napisał notatkę. To pani prokurator napisała notatkę bezpośrednio po rozmowie z oficerem, który to... Po rozmowie z kapitanem. Uważa Pan, że skłamała? Nie. Ja twierdzę, że oficer UOP potwierdził to wczoraj przed komisją, przesłuchiwany przez pięć godzin, że w dniu, w którym przyszedł do Prokuratury pani prokurator już na biurku miała przygotowany wniosek o zatrzymanie i wręczyła mu ten wniosek. I to jest wersja kapitana Dąbrowskiego, który tej wersji w różnych sytuacjach się trzyma, podtrzymuje i mówi. A wersja
prokurator Kalinowskiej jest taka, że to właśnie kapitan Dąbrowski mówił o tym, że pan Modrzejewski ma zamiar uciec. Mamy słowo przeciwko słowu. Mamy dwóch urzędników państwowych, z których jeden twierdzi, że ten informował go o ucieczce i drugi urzędnik, który mówi, że w dniu, w którym przyszedłem, wniosek był przygotowany. A czy jest notatka pana Dąbrowskiego tuż po rozmowie z panią prokurator, że właśnie na biurku pani prokurator taki wniosek leżał? Bo jest notatka z rozmowy pani prokurator z panem Dąbrowskim. Oficer nie musi przedstawiać notatki z czynności, które zostały już wykonane, dlatego że się zgłosił do Prokuratury zawiadomiony przez Prokuraturę, że ma odebrać wniosek o zatrzymanie pana Modrzejewskiego. Czyli rozumiem z Pana słów, że pani prokurator Kalinowska kłamie. Nie wiem. Nie chcę używać takich słów, chcę tylko powiedzieć coś innego. Jesteśmy od dłuższego okresu czasu poddawani, ja, pan premier, w ogóle Urząd Ochrony Państwa, jesteśmy pod ostrzałem mediów, różnych wypowiedzi i niestety
przez mojego byłego partyjnego kolegę, pana Wiesława Kaczmarka, który co chwila zmienia swoje wersje wydarzeń. Raz mówi, że był na spotkaniu, na którym był prokurator Napierski... Tak, ale wycofał się z tego. To rzeczywiście kompromitujące, że rzeczywiście uważa, że tam był prokurator Napierski. No rzucił oskarżenie, że był świadkiem... Prawda. Zgadzam się z Panem. W związku z tym ja mam prawo postawić pytanie o wiarygodność wypowiedzi pana ministra Kaczmarka. Pan minister Kaczmarek mówi: nie informował mnie UOP, że istnieje zagrożenie poprzez podpisanie kontraktu. Dostarczyliśmy komisji ds. służb specjalnych pełną dokumentację, cztery dokładnie notatki, które otrzymał również minister skarbu. Chcę poinformować, że jutro pan minister Barcikowski, jako szef ABW, mając uprawnienia do odtajniania informacji niejawnych, podjął decyzję o odtajnieniu części dokumentacji, którą przekazał do komisji i przekaże opinii publicznej. Każdy zobaczy kto tu ma rację, czy pan minister Kaczmarek mówiący, że go nikt nie
ostrzegał czy Urząd Ochrony Państwa, który przedstawiał dokumentację, z której wynika, że podpisywany kontrakt grozi suwerenności i energetycznemu bezpieczeństwu naszego państwa. Ale jakiej suwerenności, Panie Ministrze? Tak, Proszę Pani. Dla Pani czy dla kogo innego sprawa jest obojętna, że przez 10 lat istnieje mała spółka zarejestrowana w raju podatkowym, która ma wyłączność na obsługę kontraktu, na dostawy surowca energetycznego. Ja wiem. Co Pan powie o nowej spółce, z którą pan Wróbel podpisał kontrakt, spółce Peroval, która również żyje w raju podatkowym? Spółka Petroval została wskazana przez głównego dostarczyciela ropy naftowej dla Orlenu, czyli spółkę Jukos. To jest spółka, w której Jukos ma swoje udziały i on ją wskazał jako pośrednika. A tamtą spółkę kto wskazał? Uznając, że poprzednia spółka, jest to spółka z jego punktu widzenia, jest nie tyle niewiarygodna, co jest niezrozumiałe, dlaczego ma wyłączność na obsługę tego kontraktu. A w sprawie spółki Peroval, która ma zablokowane konta i jest w
raju podatkowym. Dlaczego Jukosowi akurat na tej spółce zależało? Bo to jego była spółka, Jukosu. Jukos nie chciał pośrednika, innego pośrednika, niż takiego, do którego miał zaufanie. To była jego spółka, Jukosu, to Jukos założył. Jukos jest głównym właścicielem złóż i on dostarcza ropę naftową. O jakiej dywersyfikacji mówimy, skoro ropa płynie z jednego miejsca, czyli z Rosji, jedną rurą płynie. Jaka to dywersyfikacja? Jakie zagrożenie było? Proces dywersyfikacji dostaw ropy dla Orlenu był rozłożony, i taki był plan, w czasie. Najpierw doprowadzić do dywersyfikacji, czyli do wyboru kilku pośredników. W następnym etapie poszukać innych dostawców i tym innym dostawcą, to są złoża kaspijskie i praca na rzecz rurociągu, który ma powstać Odessa - Brody. Ale jeszcze nie powstał. Proszę Pani, Orlen i jego instalacja jest nastawiona na produkcję ropy, którą się otrzymuje ze Wschodu. A czy zbadano kto ma w Polsce związki ze spółką Petroval? To jest oczywiście kompetencja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ręczę
Pani, że to co się dzieje na rynku surowcowym, na rynku energetycznym, jest nie tyle pod kontrolą, co pod monitoringiem służb do tego odpowiedzialnych. W związku z tym dziwię się tym, którzy mówili, dlaczego UOP interesował się kontraktem, bo to jest tajemnica handlowa. Tak mówi Wiesław Kaczmarek. Mówi rzeczy, które są dla mnie niezrozumiałe. No to rozwiążmy, rozpuśćmy tych 6 tys. funkcjonariuszy, bo jeżeli oni nie mają prawa interesować się, kto, jak, za co, za ile dostarcza i kto bierze prowizję za surowiec energetyczny, to znaczy, że nam nie są potrzebne służby specjalne. A kto wziął prowizję za podpisanie z Petrovalem? Na pewno nie ci, o których niektórzy sądzą, to znaczy, że świat polityczny. Czyli kto? Zgodnie z kodeksem handlowym, wrócę do kodeksu handlowego, ci, którzy są pośrednikami. A ci, którzy podpisywali? Jeżeli tak miałoby być, to byłoby to przestępstwo. A było tak czy nie? Sprawdzono to? W notatce z 7 lutego, która podpisałem, do Prokuratory Generalnej, jak i w notatce, którą otrzymał
minister skarbu z 5 lutego 2002 roku, byłą jednoznaczna informacja, że ten nowy, przygotowywany kontrakt, który to chciał podpisać ustępujący prezes, a nie musiał, dlatego że kontakt wygasał 31 grudnia 2002 roku, że jest nie tylko zagrożeniem... Ale ta cypryjska spółka dalej jest przecież... Ale była w 75 proc... A teraz jest w ilu, w 40. W 40 proc. Jest chyba różnica między 75 a 40, mimo wszystko. Przecież prezes Modrzejewski mógł dalej podpisać ten kontrakt, bo został wypuszczony przez funkcjonariuszy UOP. Mógł wieczorem. I mógł następnego dnia. Można powiedzieć, chwała mu, że nie podpisał. No właśnie. Postawiłby następny zarząd, następnego prezesa w bardzo trudnej sytuacji. A czy nie świadczy to o tym, że jednak był człowiekiem honorowym, bo nie podpisał tego, a mógł, więc niepotrzebnie został zatrzymany przez UOP? Zresztą sąd uznał, że bezprawnie. Został zatrzymany nie za kontrakt, nie za to, że został odwołany ze stanowiska prezesa, tylko za to, że będąc w przeszłości udziałowcem, prezesem NFI, jak i
wcześniej będąc wspólnikiem pana Wieczerzaka, przekazał informację i za to między innymi ma zarzuty prokuratorskie i za to będzie stawał przed sądem i za te sprawy tylko był zatrzymany. Celem przedstawienia mu zarzutu. A w ogóle to był kompletny przypadek, że mógł podpisać taki kontrakt zagrażający bezpieczeństwu i państwo się nie zastanawiali co zrobić z Modrzejewskim, żeby nie podpisać tego kontraktu? Bardzo dobrze Pani mówi. Zastanawialiśmy się na tym spotkaniu, o którym mówił pan Kaczmarek, co możemy w tej sprawie zrobić. I co wymyślili Panowie? Nic nie wymyśliliśmy. Pani prokurator generalna powiedziała: w świetle prawa nic niestety nie mogliśmy zrobić. I na to pan minister skarbu nam powiedział, że po powrocie pana Modrzejewskiego ze Stanów Zjednoczonych, gdy nie uzyskał akceptacji nowojorskiego akcjonariusza, ma w tej chwili już większość do odwołania go... To dlaczego szef Agencji Bezpieczeństwa mówił dwa lata temu, 28 czerwca bodajże, w „Życiu Warszawy”, że zatrzymanie odbyło się ze względów
ekonomicznych. Jeśli dobrze pamiętam kontekst i to co dzisiaj tłumaczy minister Barcikowski, to to, że mieliśmy do czynienia ze zbieżnością sytuacji, które się na siebie nałożyły. Jedna sprawa, to zatrzymanie, a druga sprawa, to kwestia związana z surowcem... Rozumiem. Panie Ministrze, skoro Pan tak dba o nasze bezpieczeństwo, to ja rozumiem, że minister Kaniewski nie zrobi żadnej fuzji w PKN Orlen? Mam nadzieję, że w tej sprawie zachowa umiar i że w tej sytuacji, w której jesteśmy, ja również, w sytuacji prawie dymisji, taka strategiczna decyzja, która wymaga czasu, zostanie podjęta już przez nowy rząd, przez nowego premiera i nowego ministra skarbu. Na koniec chciałabym się dowiedzieć co Pan sądzi o rewelacjach wczorajszych „Faktów”, pułkowniku Tarnowskim, którego nominację generalską zablokowały Wojskowe Służby Informacyjne? Pan płk Tarnowski jest jednym z najlepszych oficerów służb specjalnych, z którym miałem honor pracować, który był moim zastępcą przez 6 miesięcy w UOP, teraz pracuje jako zastępca
szefa ABW. Uważam to za sytuację nienormalną, dlatego że w świetle prawa w Polsce osoba, która jest kłamcą lustracyjnym, o tym decyduje sąd w trzech instancjach, nie decydują zapisy kartoteczne. Jak Pan rozumie rolę WSI? Uważam, że się źle stało. Pana płk Tarnowskiego spotkała olbrzymia krzywda. No dobrze. W takim razie co Pan sądzi o gen. Dukaczewskim, który jest szefem WSI? Myślę, że zabierze głos i powie dlaczego w tej sytuacji dopiero poinformował prezydenta, a nie poinformował wcześniej premiera. Dwa: to nie zapisy kartoteczne decydują czy ktoś jest kłamcą lustracyjnym. To sąd lustracyjny. O czym świadczy postawa szefa WSI? Nie powinien się podać do dymisji po czymś takim? Wszyscy się już podajemy do dymisji. Istnieją na szczęście pewne instrumenty, organy, gdzie można się z takich sprawa tłumaczyć i myślę, że jeżeli sprawa stała się publiczną, to również w sposób publiczny trzeba wyjaśnić, dlaczego oficer takiej klasy, jakim jest pan płk Mieczysław Tarnowski, został w ostatnim dniu przed nominacją
został tak potraktowany. Jeżeli był tajniakiem w PRL – u , to może i słusznie. O tym czy był tajniakiem, powinien zadecydować sąd, a nie zapisy kartoteczne. Z tego punktu widzenia połowa premierów, ministrów, która ma kłopoty lustracyjne powinna być już dawno odwołana i nie zajmować stanowisk.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)