Zbereźny instruktor molestował kursantki
Wkrótce na ławie oskarżonych zasiądzie 58-letni Arkadiusz C., emerytowany policjant i współwłaściciel szkoły nauki jazdy. Odpowie za molestowanie kursantek. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia. Instruktorowi grozi do ośmiu lat więzienia. Oskarża go osiem kobiet.
Sprawa wyszła na jaw na przełomie marca i kwietnia. Wtedy do prokuratury zgłosiła się dwudziestoletnia kobieta, która opowiedziała o nietypowych metodach nauki jazdy. - Instruktor kazał mi skręcić w lewo i złapał mnie za lewą pierś. Gdy skręcałam w prawo, za prawą - opowiadała w prokuraturze.
Potem inne kursantki Arkadiusza C. potwierdziły, że instruktor składał im propozycje seksualne, próbował całować, łapał za pośladki i krocze. Do seksualnych ekscesów dochodziło nieoczekiwanie w trakcie jazdy czy na skrzyżowaniach ulic. Niektóre z kobiet po takich incydentach rezygnowały z kursu już po pierwszej jeździe, inne znosiły te metody. Wnioski o ściganie złożyło osiem kobiet. - Inne, które potwierdzały, że były molestowane, są w sprawie świadkami - mówi Romuald Basiński, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Arkadiusz C. spędził miesiąc w areszcie. Nie przyznaje się do winy. Mówi, że miał taką metodę nauczania kobiet jazdy samochodem. Na C. ciąży też zarzut "nieuprawnionego posługiwania się dokumentem, tzw. blachą policyjną. Gdy pod koniec lat 90. C. odchodził ze służby w prewencji Komendy Miejskiej Policji, nie zdał "blachy". To odkryto dopiero przy okazji zatrzymania instruktora w maju. W jego aucie znaleziono "blachę" i policyjny lizak. C. twierdził, że nie oddał jej, bo mu się gdzieś zawieruszyła, a potem traktował ją wyłącznie jako "sentymentalną pamiątkę".
Przeczytaj więcej w "Polska Dziennik Zachodni"