Zausznik Putina przypadkowo wskazał lokalizację rosyjskich wojsk
Ukraiński dziennikarz podziękował publicznie sojusznikowi prezydenta Władimira Putina za "wskazówkę". Doradca gubernatora przypadkowo ujawnił lokalizację rosyjskich wojsk we wschodniej Ukrainie.
22.11.2023 06:48
Doradca gubernatora obwodu orłowskiego w Rosji, Siergiej Leżniew, 14 listopada opublikował na Telegramie zdjęcia i filmy przedstawiające miejsce rozładunku rosyjskiej "pomocy humanitarnej" w ukraińskim mieście, Kreminna w obwodzie ługańskim - podaje portal Newsweek.com. Następnego dnia obszar ten został zaatakowany przez siły zbrojne Ukrainy. Post opublikowany przez rosyjskiego polityka został usunięty.
"Dziękuję za podpowiedź, Siergieju Leżniewie" - napisał ukraiński dziennikarz Aleksiej Artiuch w serwisie społecznościowym Telegram.
Leżniew miał być publicznie oskarżany o "ujawnienie lokalizacji" sił zbrojnych Rosji i rzekome prowokowanie sił ukraińskich do ataku na ten obszar - podaje portal Newsweek.com powołując się na największy, niezależny rosyjski dziennik "Kommiersant". Zauważono, że doradca gubernatora niemal codziennie publikuje na swoim kanale podobne fotoreportaże i filmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjska gazeta przytoczyła wypowiedź Leżniewa, który odpiera oskarżenia. - Ci, którzy oglądają mój kanał, wiedzą, że dostarczamy pomoc humanitarną w rejon Kreminna. Wodę, warzywa rozdajemy z ciężarówek po prostu na drodze, na zwykłej drodze łączącej miasta. Są to strefy specjalnych operacji wojskowych. Jak mogłoby być inaczej? Toczy się prawdziwa wojna - powiedział doradca.
Rosyjski korespondent wojskowy Aleksander Kots napisał na Telegramie, że wojska ukraińskie mogą wykorzystać te zdjęcia na swoją korzyść. Dziennikarz powiedział, że oglądając posty Leżniewa od razu rozpoznał znajomą stację benzynową zlokalizowaną przed punktem kontrolnym przy wjeździe do Kreminnej. "Wróg też to dostrzegł. To znajome [dla Ukraińców] miejsca" - napisał Kots. Dodał, że ukraińscy wojskowi i cywile dobrowolnie angażują się w monitorowanie mediów społecznościowych.
Źródło: newsweek.com