PolitykaZatrzymano go z hukiem po zawiadomieniu TVP. Teraz sąd uchylił mu zakaz zbliżania się do dziennikarzy

Zatrzymano go z hukiem po zawiadomieniu TVP. Teraz sąd uchylił mu zakaz zbliżania się do dziennikarzy

Uczestnik antyrządowych protestów Franciszek J. został zatrzymany po atakach na dziennikarzy TVP. Mężczyźnie postawiono zarzuty. Jednocześnie sąd uznał, że nie ma powodu, by sympatyk obywateli RP musiał unikać osób, które obrażał.

Zatrzymano go z hukiem po zawiadomieniu TVP. Teraz sąd uchylił mu zakaz zbliżania się do dziennikarzy
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Magda Mieśnik

12.02.2018 | aktual.: 12.02.2018 16:54

Telewizja Polska zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z utrudnianiem wykonywania obowiązków służbowych i atakiem na dziennikarkę. Na demonstracji Obywateli RP przed Sejmem w grudniu Franciszek J. krzyczał do dziennikarzy TVP m.in.: "więcej mam szacunku dla k...y spod latarni, niż dla ciebie, tamta przynajmniej wie o co chodzi, a ty jesteś sprzedajna". Z kolei w lipcu do dziennikarza TVP Info Michała Rachonia krzyczał: "jeb… ci", a do innych manifestantów wołał: "weź go je…".

Po zawiadomieniu TVP prokuratura zatrzymała Franciszka J. Mężczyzna dostał dozór policyjny oraz zakaz zbliżania się do dziennikarzy TVP. – Sąd właśnie uchylił ten zakaz. Sędzia śmiał się, gdy zobaczył, jak to niby miałem im grozić. Ale na cofnięcie dozoru się nie zgodził, muszę co tydzień stawiać się na komisariacie – mówi Wirtualnej Polsce Franciszek J.

Zawiadomienie TVP zakończyło się przedstawieniem mężczyźnie zarzutów nakłaniania uczestników manifestacji do użycia przemocy wobec dziennikarza TVP Michała Rachonia oraz kierowania groźby spowodowania uszkodzenia ciała wobec dziennikarza Telewizji Polskiej w celu zmuszenia go oraz dziennikarki TVP do zaniechania interwencji prasowej.

W czasie przeszukania domu Franciszka J. znaleziono broń. W związku z tym Franciszek J. usłyszał także zarzut posiadania dwóch sztuk broni bez wymaganego zezwolenia. Mężczyźnie grozi za to do 14 lat więzienia. – Jaką broń palną? To była tylko ustna ekspertyza. Nikt jej jeszcze nie zbadał. Ta rzekoma broń to pistolet na plastikowe kulki, z którym moje dziecko biegało po lesie z kolegami. I jeszcze wiatrówki – mówi Franciszek J. I dodaje, że w domu miał atrapy broni, z której nie dało się strzelać. Mężczyzna jest właścicielem agencji ochroniarskiej.

Prokuratura czeka jeszcze na jedną ekspertyzę w sprawie broni znalezionej w domu mężczyzny. - Zarzut dotyczący nielegalnego posiadania dwóch sztuk broni palnej został przedstawiony w oparciu o wnioski płynące z opinii biegłego, uzyskanej jeszcze przed wydaniem postanowienia o przedstawieniu zarzutów - mówi prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - W toku przeszukania zabezpieczono inne jednostki broni oraz amunicję, które zostały przekazane do badań biegłemu z zakresu broni palnej i amunicji. W tym zakresie czekamy na opinię biegłego - dodaje.

Franciszek J. był już skazany na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata więzienia za pobicie. Był także karany za jazdę pod wpływem alkoholu.

Zobacz także: Antysemityzm jako oficjalna polityka? Jan Tomasz Gross: „to straszne”

Źródło artykułu:WP Wiadomości
dziennikarzbrońtvp
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (207)