Obrońca Franciszka J. odpowiada prokuraturze. "To nie broń. To atrapy"

Franciszek J. pseudonim "Farmazon", uczestnik manifestacji KOD i Obywateli RP, usłyszał w prokuraturze trzy zarzuty, w tym posiadania bez zezwolenia dwóch sztuk broni palnej. - To były atrapy - zapewnia w rozmowie z WP córka mężczyzny, Aleksandra Jagielska. Zupełnie co innego słyszymy jednak w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.

Obrońca Franciszka J. odpowiada prokuraturze. "To nie broń. To atrapy"
Źródło zdjęć: © TVP Info | Youtube.com
Patryk Osowski

20.12.2017 | aktual.: 20.12.2017 18:07

W sprawie Franciszka J. robi się coraz bardziej ciekawie. Przypomnijmy, że mężczyzna regularnie pojawia się na manifestacjach opozycji i zdarza się, że zachowuje się tam bardzo agresywnie. 10 lipca namawiał innych uczestników zgromadzenia do użycia przemocy wobec dziennikarza TVP INFO Michała Rachonia. 8 grudnia słownie zaatakował z kolei dziennikarkę telewizji publicznej Annę Machińską. "Więcej mam szacunku dla k** spod latarni, niż dla ciebie, tamta przynajmniej wie o co chodzi, a ty jesteś sprzedajna" - krzyczał.

We wtorek na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie Franciszek J. został zatrzymany i doprowadzony na przesłuchanie, a śledczy przeszukali jego mieszkanie. Prokurator przedstawił mu trzy zarzuty. Dwa dotyczyły dziennikarzy TVP, a trzeci "posiadania bez wymaganego zezwolenia dwóch sztuk broni palnej, na którą zgodnie z przepisami Ustawy o broni palnej i amunicji wymagane jest zezwolenie".

"To nie była broń. To były atrapy"

Po zwolnieniu z prokuratury Franciszek J. wrócił we wtorek wieczorem do domu. Sytuacja, którą tam zastał, mogła być dla niego zaskakująca. - Zabrano telefon taty i mamy, wszystkie nośniki pamięci, pamięć USB, kamery i komputery - mówi WP Aleksandra Jagielska. Dodaje, że zarzuty o posiadanie broni nielegalnie są "nieprawdziwe". - Tam były dwie sztuki. Nie wiem skąd informacja o czterech - podkreśla. - Tata ma na nie certyfikaty - mówi.

Adwokat Franciszka J., Kazimierz Pawelec zapewnia, że nie może być mowy o naruszeniu prawa przez jego klienta. - W domu nie było żadnej broni. Tam zostały zabezpieczone i ocenione jako broń palna, atrapy. Mamy ekspertyzy, że to nie jest broń palna - stwierdza. Jego zdaniem były to przedmioty "niezdolne do oddania strzału". - Przyjęto założenie, że te repliki to broń palna i postawiono zarzut - informuje.

Adwokata zapytaliśmy też, czy w związku z zarzutami Franciszek J. zamierza wycofać się z zaangażowania w działalność publiczną? - Nie. Ma wydany zakaz zbliżania się na 50 metrów do osób uznanych za pokrzywdzone (dwójki dziennikarzy TVP - red.). Nie będzie się więc do nich zbliżał - zapewnił.

Zobacz wideo:

Prokuratura: Franciszek J. nie posiadał wymaganego zezwolenia

- Podejrzany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Skorzystał jedynie z prawa do odmowy wyjaśnień i złożył oświadczenie - mówi WP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Łukasz Łapczyński. Czy prokuratura potwierdza jednak informacje, że w domu Franciszka J. znalazła aż 4 sztuki broni? - Zabezpieczono 4 przedmioty. Co do dwóch uzyskaliśmy już opinię, że jest to broń palna na posiadanie których wymagane jest zezwolenie. Takiego zezwolenia Franciszek J. nie posiadał. W przypadku dwóch kolejnych będą prowadzone dalsze, szczegółowe badania - podkreśla Łapczyński.

Franciszek J. był wcześniej karany: za groźby karalne, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz dwukrotnie za naruszenie zakazu sądowego. Skazania dotyczą lat 2007-2014 r.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (971)