Zatrzymanie Babci Kasi. "Na komisariacie zdzierali ze mnie ubrania, miałam wyginane ręce i nogi"
Policja zatrzymała Babcię Kasię podczas protestu przed Trybunałem Konstytucyjnym, a potem zawiozła na komisariat. - Na komisariacie zaczęto zdzierać ze mnie ubranie, wydzierać stanik spod bluzek. Ponieważ się broniłam, miałam wyginane ręce i palce. Kątem oka zobaczyłam, że patrzy a to dwóch mężczyzn. Zostałam poniżona - opowiada Katarzyna Augustyniak na antenie TVN24.
30.01.2021 16:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Babcia Kasia, czyli Katarzyna Augustyniak, która należy do grupy "Polskie Babcie" angażującej się w protesty Strajku Kobiet, była w piątek na demonstracji przed Trybunałem Konstytucyjnym. Tysiące osób protestowało tam przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce.
Babcię Kasię policja zatrzymała wraz z jedną z liderek Strajku Kobiet Klementyną Suchanow, a potem przewieziona na komisariat w Piastowie, który opuściła po niecałej dobie. Podczas zatrzymania Babci Kasi interweniował poseł Piotr Borys. Na swoim Twitterze opublikował nagranie, na którym widać, jak policjanci wynoszą Babcię Kasię z tłumu.
Babcia Kasia w rozmowie z TVN24, opowiadała, że policjanci "brutalnie wynieśli ją z tłumu i wrzucili do "suki".
- Na komisariacie, oprócz tego, że byłam obrażana - odnoszono się do mojego wieku, płci, wyglądu, ale to jest normalna rzecz, jeśli chodzi o kontakty policji z nami - w pewnym momencie kazano mi iść do toalety. Wyglądała na męską. Kazano mi się rozebrać. Ja nigdy się sama nie rozbieram, bo uważam, że po pierwsze, nie powinno mnie tam w ogóle być, bo byłam na legalnym zgromadzeniu, a po drugie, takich rzeczy się w ogóle nie powinno robić - mówiła kobieta.
- Była to bardzo brutalna akcja dwóch kobiet, która była dla mnie przerażająca. Brutalna w ten sposób, że zaczęto zdzierać ze mnie ubranie, wydzierać stanik spod bluzek. Ponieważ się broniłam, miałam wyginane ręce i palce. Potem zaczęto mi zdejmować wszystko to, co mam pod spódnicą. Zdarto ze mnie majtki, do połowy mniej więcej. A tak to zdjęto mi rajstopy i takie szorciki z napisem "widzisz to, wstydź się", które zawsze noszę na protesty - relacjonowała Katarzyna Augustyniak w TVN24.
Z jej relacji wynika, że działo się to na oczach innych funkcjonariuszy. - W pewnym momencie leżałam już na brzuchu. Byłam przyciśnięta za kark, wyginano mi to wszystko, co można było wygiąć. Miałam przytrzymywane przez nie nogi. Były to młode kobiety, było to brutalne - zaznacza. I dodaje, że będąc na ziemi, starała się ponieść głowę do góry, by nie dotykać twarzą podłogi, która jej zdaniem była bardzo brudna. - Zobaczyłam kątem oka, że w drzwiach stoi dwóch policjantów i się temu przygląda. Więc dopełnili mojego poniżenia absolutnego - mówiła.
Aktywista, który miał z kontakt z Katarzyną Augustyniak twierdzi, że była źle traktowana w czasie pobytu na komisariacie. Jak relacjonuje "policjantka podczas zatrzymania przycisnęła ją kolanem do ziemi, naciskając na klatkę piersiową i grdykę. Na komisariacie babcię Kasię rozebrano w obecności mężczyzn, obrażano i zastraszano".
Babcia Kasia noc na komisariacie miała spędzić w zimnie. "Ma cukrzycę, a pomimo to nie zapewniono jej odpowiedniego dostępu do picia, jedzenia i toalety. Babcia Kasia prosi o odwołanie jej dzisiejszego spaceru, gdyż wraca wieczorem na protest i musi dojść do siebie" - napisał aktywista.
Policja odpowiedziała na jego wpisy Kuby Sochy z oficjalnego konta na Twitterze, ale nie odniosła się do zarzutów. "W słowo napisane na TT każdy może uwierzyć, nawet jak to totalne kłamstwo" - napisała policja.
I dodała, że Kuba Socha ma złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa "jeżeli był świadkiem naruszenia prawa i potwierdzi to w zeznaniach uprzedzony o odpowiedzialności karnej za zeznanie nieprawdy".