Zaskakująca decyzja Obywateli RP. Wycofali się z placu Zamkowego
Wokół kolumny Zygmunta zebrał się tłum uczestników kontrmanifestacji smoleńskiej. Gdy w pobliskiej archikatedrze trwała msza, z podwyższenia przemawiali kolejni liderzy opozycji. Gdy msza dobiegała końca, padła komenda: "Proszę państwa, idziemy na piwo. Zostawiamy ich z policją!". W ciągu kilku minut okolice Krakowskiego Przedmieścia opustoszały.
10.07.2017 | aktual.: 10.07.2017 21:12
Od kilku miesięcy kolejne miesięcznice smoleńskie były nakręcającą się spiralą przemocy. Każda kolejna angażowała coraz większe siły policji, dochodziło do coraz ostrzejszych utarczek słownych, a czasami też do rękoczynów. Udział znanych działaczy opozycji antykomunistycznej tylko potęgował emocje.
Dlatego przed lipcową miesięcznicą odgrodzono całą trasę Marszu Pamięci, by nie mieli do niej dostępu uczestnicy kontrmiesięcznicy. Do Warszawy przyjechali też stoczniowcy którzy zapewniali, że ochronią przemarsz. W dodatku w ostatniej chwili wojewoda mazowiecki rozwiązał dwa zgromadzenia w pobliżu Krakowskiego Przedmieścia.
Mimo tego na placu Zamkowym pojawił się tłum ludzi, szczelnie wypełniając obszar pozostawiony przez policję. Kiedy w archikatedrze św. Jana Chrzciciela trwała msza za ofiary katastrofy, na schodach kolumny Zygmunta przemawiali liderzy opozycji. Kiedy nabożeństwo dobiegało końca, z ust lidera Obywateli RP Pawła Kasprzaka padła komenda: "Odwracamy się i wychodzimy".
Choć panowało spore zamieszanie, a uczestnicy kontrmanifestacji na początku byli mocno zdziwieni, plac Zamkowy szybko opustoszał. Wzdłuż barierek zostało jeszcze nieco osób, ale większość poszła za Władysławem Frasyniukiem i innymi liderami. Kontrmiesięcznica przeniosła się z placu Zamkowego na pobliski plac Piłsudskiego. Po drodze zatykano białe róże w kraty radiowozów policyjnych. Liderzy marszu złożyli kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, odśpiewano też Hymn Państwowy.
Wygląda na to, że przywódcy kontrmiesięcznicy postanowili nie testować opanowania i spokoju, zarówno po stronie policjantów, jak i swoich zwolenników. Przy takim poziomie emocji po obu mogłoby być naprawdę niebezpiecznie. Wydaje się, że uznano iż lepszy efekt przyniesie pokazanie Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników idących przez szpaler policjantów odgradzających ich od pustego placu Zamkowego.
Zrobienie kroku w tył to rozsądne podejście, bo przemoc do niczego by nie prowadziła. Jednak wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli politycy PiS i wspierające ich media przedstawią to jako kapitulację albo porażkę swoich przeciwników, za miesiąc może dojść do starcia. Jednak jeśli na obniżenie temperatury postawią obie strony, może się okazać, że przynajmniej na jakiś czas uwolnimy się od awantur każdego 10. dnia miesiąca.