Zarobki w NBP. Dziurawy projekt PiS dotyczący jawności wynagrodzeń

Projekt ustawy PiS o "jawności zarobków w NBP" najprawdopodobniej będzie tak skonstruowany, by nie ujawnić, ile tak naprawdę zarabiają dyrektorzy tej instytucji - słyszymy nieoficjalnie od źródeł zbliżonych do prac nad projektem. Możemy się zatem nie dowiedzieć, jakie wynagrodzenie co miesiąc dostają współpracowniczki prezesa Adama Glapińskiego.

Zarobki w NBP. Dziurawy projekt PiS dotyczący jawności wynagrodzeń
Źródło zdjęć: © newspix.pl | Maciej Goclon
Michał Wróblewski

15.01.2019 | aktual.: 15.01.2019 10:20

Rzecznik PiS w ubiegłą środę poinformowała, że partia rządząca przedstawi projekt ustawy wprowadzający "jawność wysokości wynagrodzeń w Narodowym Banku Centralnym - zarówno obecnie, jak i za poprzednich zarządów". - Ustawa wprowadzi także górną granicę zarobków dla osób zajmujących funkcje kierownicze w NBP - zapewniła Beata Mazurek.

Wcześniej rzeczniczka ugrupowania rządzącego powiedziała dziennikarzom, że nie jest usatysfakcjonowana wyjaśnieniami Narodowego Banku Polskiego w sprawie wysokości zarobków w tej instytucji.

Stwierdziła przy tym - co było pewnym zaskoczeniem - że PiS najprawdopodobniej poprze przygotowaną przez Platformę Obywatelską ustawę o jawności zarobków w Narodowym Banku Polskim. - Jeśli zostaną spełnione wymogi formalno prawne, to nie widzę problemu - przyznała Mazurek.

Ale PO chciałaby jawności majątków nie tylko prezesa i dyrektorów, ale też doradców w NBP. Platforma chce ponadto, aby prezes NBP i całe kierownictwo mieli obowiązek składania jawnych oświadczeń majątkowych. - Do tej pory oświadczenie prezesa NBP było w katalogu organów, które składały prezesowi Sądu Najwyższego niejawne oświadczenie. Dokładamy do tego członków zarządu banku i osoby pełniące funkcje kierownicze, zarówno dyrektorów departamentów, jak i szefów jednostek terenowych - mówił nam poseł Arkadiusz Myrcha, wnioskodawca projektu.

PiS na nie

I tu jest pies pogrzebany, bo - jak słyszymy od źródeł w partii - PiS nie jest skłonne zgodzić się na ujawnienie zarobków dyrektorów, w tym Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik (pierwsza z nich, z wykształcenia rusycystka, wedle "Gazety Wyborczej" i OKO.press, ma zarabiać jako dyrektor departamentu komunikacji ok. 70 tys. zł).

Na stole będą położone trzy projekty ustaw w tej sprawie (autorstwa PO, PiS i Kukiz'15)
. Sejm ma zająć się nimi - jak usłyszeliśmy w czwartek w kuluarach sejmowych od wicemarszałka Ryszarda Terleckiego - prawdopodobnie w tym tygodniu, choć nic jeszcze przesądzone nie jest (harmonogram obrad jest w tej chwili w przygotowaniu).

- Jeśli poznamy zarobki dyrektorek i dyrektorów w NBP, dowiemy się, dlaczego tyle zarabiają, to oczywiście poprzemy projekt PiS. Na razie jeszcze go nie ma - mówił WP szef klubu PO Sławomir Neumann.

O tym, że PiS może przedstawić swój projekt ustawy ws. jawności płac w banku centralnym, pisaliśmy w WP już 8 stycznia, gdy afera z wynagrodzeniami była najważniejszym tematem politycznym w kraju i poważnie wstrząsnęła wizerunkiem całego obozu władzy.

Wówczas ekonomiści, mimo że krytykowali fakt, iż kompetencje współpracowniczek prezesa Glapińskiego nie są adekwatne do wysokości ich zarobków, przestrzegali polityków przed pochopnymi decyzjami, jeśli chodzi o zmiany w prawie.

– Boję się rozwiązania ustawowego, które ograniczyłoby swobodę ustalania płac w NBP, bo to by ograniczyło możliwość pozyskiwania przez bank centralny najwyższej klasy specjalistów z tzw. rynku. Z drugiej strony zaś, absolutnie uważam, że Najwyższa Izba Kontroli musi sprawdzić, czy nie ma rażącego naruszania zasady płacenia za kompetencje w NBP, biorąc pod uwagę informacje o zarobkach współpracowniczek prezesa Adama Glapińskiego – przekonywał w rozmowie z WP prof. Witold Orłowski, ekonomista, członek Narodowej Rady Rozwoju.

Aktywność CBA

Na WP i money.pl ujawniliśmy w tym tygodniu, że dostępne oświadczenia majątkowe Martyny Wojciechowskiej, byłej radnej PiS i obecnej dyrektor departamentu komunikacji i promocji w NBP, trafią pod lupę Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

CBA zajrzy do oświadczeń majątkowych, które Wojciechowska składała do 2016 roku. Przez dwie kadencje była radną sejmiku województwa, więc miała taki obowiązek. Jednocześnie łączyła tę funkcję z pracą w NBP (w jednym roku już dyrektor i jeszcze radnej).

Agenci sprawdzą dokumenty, mogą w każdej chwili wnioskować o dodatkowe informacje, a później - po wstępnych wnioskach - rozpocząć kontrolę.

CBA nie informuje, ile może potrwać analiza dokumentów. Nie komentuje również, czy Biuro zauważyło jakieś nieścisłości i kiedy zapadła decyzja o sprawdzeniu finansów Wojciechowskiej. Co istotne, biuro przeanalizuje wyłącznie oświadczenia z okresu bycia radną. Pracownicy Narodowego Banku Polskiego nie mają obowiązku składania oświadczęń majątkowych, więc ich CBA siłą rzeczy nie sprawdzi.

Od kiedy Wojciechowska nie jest radną, nie publikuje już informacji o finansach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (989)